CLIV (Undertale)

152 10 2
                                    

  Czytelniczka x G (chodzi o małego Grillbiego)
G jest bitty naszej siostry, która nie mogła się nim już opiekować. Jednak nie miała serca oddawać go do adopcji, więc dała go nam.
G przez, że właścicielka nie mogła się nim opiekować jest przygnębiony. Zachowuje się okropnie. Chcę wrócić do swojego domu i prawdziwej właścicielki (naszej siostry).
W czasie jedne z licznych ucieczek dochodzi do wypadku i G ląduje w wodze. Jest osłabiony i bardzo chory. My jako kochająca właścicielka opiekujemy się nim. Jak to się skończy i czy jeśli wydobrzeje to czy nas polubi zostawiam tobie Yumi.

-DodoDan  

Siedziałaś w poczekalni w klinice dla bitty. Tya, u zwykłego weterynarza, ale teraz niektórzy dorabiali sobie papiery aby zajmować się Bitty. Ten był najbliższym Twojego miejsca zamieszkania. Kiedy Twoja siostra brała Grilla ten był młody, ona była na studiach i nie wiedziała co dalej. Z czasem lata mijały, no i znalazła sobie pracę, potem męża no i ostatecznie - nowy dom. W nowej pracy i nowym życiu niestety nie było jednak miejsca na małego Grilla. Głównie dlatego, że chcieli mieć dziecko, a cóż... Tak to już zazwyczaj bywa, prawda?

Zaoferowałaś się więc nim zaopiekować, ale to mu się bardzo nie podobało. Byłaś zła na niego bo ciągle siedział na parapecie patrząc się w okno, czekając aż jego mama po niego wróci. Byłaś zła na swoją siostrę, że porzuciła tak wspaniałe stworzonko, które tak bardzo mocno ją kochało. Kiedy rozmawiałaś z nią przez telefon, zdarzało Ci się, że wyrywał Ci go i krzyczał zapłakany do słuchawki, że będzie już grzeczny, nic nie przypiecze, nic nie podpali, że błaga aby pozwoliła mu wrócić do domu. Nie wiesz w sumie dlaczego. Kupiłaś mu jego własny domek, dostał też nowe ubranka, karmiłaś go frykasami na które przeznaczałaś swoje oszczędności jakie miały iść na "szaleństwo" dla Ciebie. Chyba próbowałaś go przekupić. Nic z tego. Prezenty przyjmował, dziękował Ci, nawet na kilka chwil poprawiałaś mu humor, ale.. ale nie na długo. Nie było dnia, aby nie mówił o jego mamie. Yhhh

Do czasu, aż postanowił uciec. Znowu. Już kilka razy tak robił, ale szybko go znajdowałaś, najdalej trzy ulice dalej. Dzisiaj jednak było inaczej. Kwiecień, a więc różna pogoda. Wpierw świeciło słońce, potem zrobiło się troszeczkę zimno, aaa jak zaczął napierdalać grad z deszczem zauważyłaś, że go już nie ma, a drzwi frontowe są uchylone. Znalazłaś go kilka kroków przed domem. Pochylała się nad nim sąsiadka trzymająca na rękach jamnika

-Przepraszam, ale on wyskoczył na moją Pusię! - broniła się przerażona kobieta

-N-nic się nie stało - naprawdę w to wierzysz? - Z-zaraz się nim zajmę.

Był zimny, prawie całkowicie zgasł. No i tak oto jesteś. W podomkach, ba, masz na sobie kapcie! Czekasz, aż lekarz skończy zajmować się Grillbym. Każda minuta jest godziną. Nie wiesz ile czasu tutaj siedzisz. Na chwilę przyszła tamta pani, dała Ci kubek kawy i poszła po wymuszonej grzecznościowej rozmowie.

-Pani _____? - wyszła pomocnica

-To ja! - wstajesz z krzesełka

-Mam dobre i złe wieści...

-O Boże...

-Dobra jest taka, że wyzdrowieje i wyjdzie z tego.

-A ta zła?

-Widzi pani, jego dusza... znaczy się serce... jest całe popękane. Jeżeli szybko nie zrobi z kimś więzi, bo z tego co widzę nie jest pani pełnoprawnym opiekunem - zerknęła w teczkę - w każdym razie jeżeli nie zrobi więzi umrze. Chyba, że zwróci go pani siostrze.

-Nie. Siostra go już nie chce.

-On to czuje - westchnęła kobieta - Jeżeli nie uda się pani nawiązać z nim więzi... umrze .... niedługo. Teraz mogę go pani oddać - powiedziała podając Ci niewielkie zawiniątko z tlącym się w środku małym płomykiem - Proszę mieć go przy sercu, dosłownie, i cały czas przy nim być. Ta noc jest decydująca.

I tak się stało. Wróciłaś do domu, wyciągnęłaś go z tobołka i położyłaś na swojej klatce piersiowej. Płakałaś i obiecałaś, że będziesz lepiej się o niego troszczyć, że dostanie to co zechce, że pójdziesz z nim na spacer, że pozwolisz mu bawić się w ognisku, że... że zrobicie ognisko!

Grillby nie miał już powodów do życia. Jego mama go nie chciała i przestał się łudzić, że kiedyś po niego wróci. Więc po co ma żyć? Będzie lepiej, jak zniknie. I siostra mamy będzie w końcu wolna, i nie będzie musiała marnować na niego pieniędzy i ogólnie. Będzie lepiej jak umrze. Lecz coś mu nie dawało spokoju. Powinien już... cóż... nie być. Zamiast tego słyszał ciche szlochy człowieka, który przez ostatni czas się nim zajmował. Grillby mógł dokonać nowego wyboru i .... zrobił to.

Rankiem obudził Cię ciepły pocałunek w policzek. Otworzyłaś oczy, Grillby! Jego płomienie były jak nowe, a w niewielkich oczkach tlił się dziwny, do tej pory nieznany żar.

-Dzień dobry.... mamusiu.

-Dzień dobry - uśmiechnęłaś się czule. 

Gra: ŻądanieWhere stories live. Discover now