89

1K 76 69
                                    

W domu od samego ranka panowało okropne zamieszanie.
Podczas pośpiesznego mycia zębów Danielle usłyszała serię krzyków pani Weasley i matki Syriusza, a gdy szybko opuściła łazienkę dostrzegła w holu Ginny przygniecioną dwoma kuframi.
Fred i George na poważnie wzięli pozwolenie używania magii poza Hogwartem i próbowali znieść swoje bagaże przy użyciu czarów, niestety ofiarą tego pomysłu została ich siostra.

(Harry)-Jak to jest, że ty mimo całkowitego pozwolenia, nie używasz magii w przeciwieństwie do bliźniaków?-zapytał przy okazji opuszczania domu.

(Danielle)-To, że nie używam różdżki, nie oznacza, że nie używam magii, Harry.-mrugnęła.

Danielle była na takim etapie, że już coraz rzadziej używała różdżki. Proste zaklęcia nie sprawiały jej większego kłopotu, musiała z niej korzystać tylko wtedy, gdy w grę wchodziła poważniejsza magia.

Dojście do dworca King's Cross zajęło im około dwadzieścia minut.
Po znalezieniu się między peronami dziewiątym i dziesiątym odczekali moment, a gdy zrobiło się pusto, po kolei niepostrzeżenie przemykali przez czarodziejską barierkę na peron dziewięć i trzy czwarte.
Szatynka na chwilę przystała przed czerwoną lokomotywą, która już wysłuchiwała strugi pary, a otaczał ją tłum uczniów i ich rodzin. Westchnęła, podpierając się o biodra, a w jej głowie narodziła się refleksja. Wszyscy czuli się osowiali z tym, że poraz ostatni jadą do Hogwartu, czy tylko ona miała sentyment do czarodziejskiej szkoły?

(Molly)-Szybko, szybko.-zdenerwowała się, gdy rozległ się ostrzegawczy gwizdek.-Piszcie i bądźcie grzeczni. No, do pociągu...

(Danielle)-Do widzenia pani Weasley!-zawołała, wchodząc do środka.

Na samym wejściu wpadła na nią rudowłosa Krukonka. Pisnęła i otworzyła szeroko oczy, gdy dostrzegła szeroki uśmiech Scamander.

(Danielle)-Hej, wszystko w porządku?-zapytała, kładąc dłoń na jej drobnym ramieniu.

(Crystal)-Tak.-odpowiedziała zdawkowym tonem.-Wybacz, ale muszę iść.

Tak jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknęła, zostawiając Puchonkę w niemałym zdziwieniu.
Nagle wyczuła jak czyjaś dłoń delikatnie chwyta ją w talii i przesuwa do przodu. George puścił jej oczko i kiwnął głową, by ruszyła za Jordanem, co też zrobiła, a po niedługich poszukiwaniach znaleźli pusty przedział.

Dziewczyna jak najszybciej zajęła miejsce przy oknie, by móc podziwiać widoki. Oddalające się budynki Londynu oraz coraz więcej roślinności, którą dostrzegła w świetle wrześniowego słońca ją hipnotyzowały. Nie dosłyszała połowy słów jakie opuściły usta chłopaków, ale w końcu oderwała się od szyby, gdy wyczuła jak głowa George'a mimowolnie opada na jej ramię. Uśmiechnęła się pod nosem i przechyliła oblicze, by wygodniej mu się spało, a on mruknął pod nosem coś niezrozumiałego i z powrotem zapadł w sen.
Miała świadomość, że tej nocy nie spał zbyt dobrze. Kilka razy w nocy obudził ją, gdy kręcił się z boku na bok, a nad ranem około szóstej zerwał się z łóżka i dopóki nie wstała siedział na oknie i pisał coś na pergaminie.

(Fred)-Co ty z nim robisz w nocy, że musi odsypiać w dzień.-szepnął, spoglądając na nią z dwuznacznym wyrazem twarzy.

(Danielle)-Na pewno nie to co myślisz.-wystawiła mu język.

(Lee)-Tak się martwisz losem brata, a sam nadal lecisz na ręcznym.-wtrącił.

Fred spojrzał na niego szeroko otwierając oczy, a twarz Jordana wykrzywił dumny uśmieszek.
Szatynka z trudem powstrzymała się od śmiechu, przygryzając policzki od środka i to nie z powodu, by nie urazić płomiennowłosego. Spodziewała się, że gdyby jej ciałem targnęły konwulsje wywołane napadem śmiechu to George zbudził by się w mgnieniu oka.

Przeciwna~George WeasleyМесто, где живут истории. Откройте их для себя