38.Wstyd

1.2K 69 5
                                    

Po wejściu do środka upewniła się, że nikt za nią nie pobiegł.
Zrzuciła z siebie szatę i usiadła na podłodze przyciągając nogi do klatki piersiowej.
Zaprzestała tamować łzy i zaczęła łkać jak mała dziewczynka.
Nie podobało jej się to, że wszystko zaczęło się walić odkąd wróciła do szkoły.
Była zbyt dumna, by komukolwiek przyznać, że wszystkie spięcia to w większej części jej wina, ale w środku obwiniała się za wszystko.
Teraz czuła się zupełnie naga.

Drzwi dormitorium otwarły się z hukiem, a do środka wkroczyły roześmiane dziewczęta.
Z początku nieświadome, że ktoś jeszcze jest w pokoju rozmawiały żwawo, dopóki Scamander sama nie powstała.
Próbowała zamaskować spuchniętą twarz zarzucając włosy na twarz, ale było to bezskuteczne.

(Allison)-Danielle?-zaczęła penetrować ją wzrokiem.-Na Merlina! Co się stało?

Szybkim krokiem podeszła do przyjaciółki, a następnie zgarnęła włosy z jej twarzy.

(Allison)-Co się dzieje?-zapytała przejętym głosem.

Poprowadziła ją na najbliższą pryczę ignorując jej protesty.
Po chwili obok znalazła się Lynn, która zasiadła po drugiej stronie i hardo złapała ją za dłoń, próbując dodać jej otuchy.

Szatynka nie lubiła wciągać innych w swoje problemy, ale dzisiaj słowa same cisnęły jej się na usta.
Zaczęła od początku.
Opowiedziała im o pierwszej potyczce z Rolfem. Następnie przeszła do swoich obaw względem bliźniaków. Wytłumaczyła swoją podwyższoną wrażliwość, a na koniec streściła sytuację sprzed kilkunastu minut.

(Allison)-Wiem, że Cedrik ani reszta chłopców nie chcieliby byś teraz płakała.-przetarła kciukiem samotną łzę spływającą po jej policzku.-I jest ci pewnie teraz ciężko, ale musisz wiedzieć, że nikt z nich nie chce by ci było źle. W żadnym wypadku nie chcę usprawiedliwiać żadnego z nich, ale konfliktu nie przełamiecie dumą, ale rozmową.

(Lynn)-Nie chodzi nam o to byś sama wyszła z inicjatywą, ale w końcu dojdzie do tego, że będziecie musieli porozmawiać. Nie możesz ukrywać przed chłopakami tego.-stuknęła palcem w metalową odznakę.-Nie zaczęli się z tobą przyjaźnić tylko przez to, że lubisz sobie pożartować i potem płacić za to miesięcznymi szlabanami, ale za to jaką jesteś osobą, a Cedrik i Rolf jeszcze odemnie dostaną za to jak się zachowują.

Potarła obie dłonie za co dostała karające spojrzenie od brunetki.
Danielle, która jeszcze przed chwilą nie widziała nadziei dla dobrego zakończenia tego dnia, teraz się śmiała co wywołało ulgę i szczerze uśmiechy na twarzach współlokatorek.

...

Dzisiejsza pogoda była paskudna.
Deszcz lał jak z cebra.
Było to jednym z czynników, który wywoływał stres u Puchonki, ale przeważało to, że lada chwila na meczu spotka trzy osoby, których chciałaby unikać dopóki wstyd wypełniający jej wnętrze nie wyparuje jak eliksir miłości z zapasów Snape'a.

Na śniadaniu ledwo co przełknęła mimo, że przyjaciółki nałożyły jej na talerz sporo jedzenia.
Cały czas układała najgorsze scenariusze o tym co może stać się na boisku. Jeden nawet przedstawiał perspektywę, w której jeden z bliźniaków odbije tłuczek w jej stronę, a ona po dostaniu w głowę spadnie z hukiem na ziemię, by następnie przez kilka miesięcy trwać w śpiączce.
Oczywiście miała stuprocentową pewność, że żaden z braci nie jest na tyle mściwy, by tak postąpić, ale jej obawy były na tyle mocne, że płatały jej absurdalne figle.

Członkowie drużyny przebrali się w kanarkowożółte szaty i w ciszy wybrali się na boisko.
Wiatr był tak silny, że chwiali się stojąc w miejscu.
Sekundę później z przeciwnej strony zaczęli się zbliżać Gryffoni w szkarłatnych szatach, które idealnie odzwierciedlały ich lwie serca i zaciętość podczas gry i poza nią.
Kapitanowie podeszli do siebie i uścisnęli dłonie. Diggory jak na Puchona przystało błysnął serdecznym uśmiechem do Wooda, który w przeciwieństwie do niego wyglądał jakby chciał zamienić go w proch tu na miejscu.

Ledwo słyszalne "Wsiadać na miotły" dotarło do uszu zawodników, a następnie rozbrzmiał gwizdek pani Hooch.
Wszyscy z szybkością wzbili się w powietrze.
Gra trwała niecałe dziesięć minut, a Scamander przemokła i przemarzła do szpiku kości, a skupienie na kaflu, a nie na zimnie gryzącym jej odsłoniętą skórę nie ułatwiało sprawy.

(Lee)-Scamander przejmuje kafla. Zaraz znajdzie się przy obręczach. Zbliża się do niej Johnson. Przeczuwam ostrą jadkę. Nie poznałem bardziej zawziętej Puchonki, a w połączeniu z naszą waleczną Angeliną może wyjść z tego niezły bigos!-zacięcie komentował sytuację.

Johnson w błyskawicznym tempie natarła na Puchonkę wyrywając jej kafel i jednocześnie spychając ją z toru.
Gdy zdążyła zmienić kierunek Danielle wykorzystała jej uwagę skupioną na skandujących Gryffonach, a następnie przeleciała nad nią i wypchnęła zdobycz z jej rąk, która po chwili trafiła w dłonie Tamsin.
Ledwo zdążyli zdobyć punkty, a rozbrzmiał gwizdek.

Błysnęło, a następnie rozbrzmiał grzmot. Robiło się coraz groźniej.
Z każdą minutą szatynka coraz bardziej prosiła, by ktoś złapał znicz i zakończył tę katorgę. 
Utrzymanie równowagi na miotle było coraz trudniejsze.
Przeciwnicy walczyli jak lwy, ale Gryffoni nadal mieli przewagę.
Jej ciało zaczynało być coraz bardziej ociężałe.
Z początku myślała, że jej organizm jest już u kresu wytrzymałości, ale to co zobaczyła pod sobą uświadomiło ją, że to nie jej kondycja tutaj odgrywa główną rolę.
Na piasku stało conajmniej stu dementorów, a wszyscy wlepiali twarze w zszokowanego Pottera.

Potem wszystko działo się błyskawicznie.
Zielonooki niczym spadająca gwiazda leciał ku dole, a gdy wszyscy myśleli, że chłopak będzie zdrapywany z powierzchni, wkroczył Dumbledore.
Rozwścieczony dyrektor przegonił zjawy i jednocześnie pokazał twarz, której żaden z uczniów nie miał okazji poznać.
W tym samym czasie Diggory złapał znicz czego później pożałował.
Gdy dostrzegł nieprzytomnego chłopca  próbował unieważnić mecz i domagał się jego powtórzenia, ale Puchoni i tak wygrali zgodnie z przepisami.

____________________________________

Moi drodzy,
bardzo przepraszam za MIESIĘCZNĄ nieobecność, ale musiałam przerwać pisanie, ponieważ moja uwaga musiała być w 100% skupiona na nauce.
Jak wiecie ostatnie czasy są trudne co nie ułatwia spraw ze szkołą.
Również przepraszam, że rozdział jest krótszy i nie jestem do końca z niego zadowolona, ale zrekompensuję się.
Mam nadzieję, że u was wszystko się poukładało w związku z końcem roku i jeżeli są tutaj jacyś 8-klasiści to z chęcią poczytam jak wam poszły egzaminy.
Tutaj kończę tą dłuższą notkę i życzę miłego wieczoru!

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now