73.Piecza

947 76 28
                                    

Wybaczcie za spóźnienie :/

Niedzielny poranek zapowiadał się na prawdę pracowity.
Już z samego rana Danielle towarzyszyła Cedrikowi podczas ćwiczeń na zadanie, które były jeszcze intensywniejsze niż zwykle. Mimo, że był zestresowany i rozkojarzony, co potwierdziło to, że na początku nie trafiał zaklęciami w głazy tylko obok, to wierzyła w niego, że poradzi sobie świetnie.

Następnie udali się do biblioteki, by poczytać o smokach, ale nie znaleźli wiele informacji. Większość książek dotyczyła ich genezy, hodowli, w nielicznych udało się znaleźć jak się przed nimi uchronić, ale nic nie mogło mu pomóc, bo nie wiedzieli na czym konkretnie będzie polegało zadanie.
Rozstali się godzinę później, ponieważ Ced był umówiony z Cho, a Scamander, która kompletnie nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, udała się do wielkiej sali.

Zasiadła przy stole i wyciągnęła z torby formularz o posadach w Ministerstwie magii. Mimo, że swoje plany układała na wgląd, na posadę Aurora, to chciała mieć plan B.
Przeglądała wiele rubryczek o departamentach. Departament Tajemnic, Departament Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami...

(Danielle)-Oh, na pewno nie.-powiedziała do siebie.

(Fred)-Co "na pewno nie"?-zapytał, zasiadając na przeciwko.

Oderwała wzrok od kartki i podsunęła mu ją pod nos. Rzucił na nią okiem i jego twarz wykrzywił grymas.
Zaśmiała się pod nosem, doskonale wiedziała, że ani Fred, ani George nie chciał pracować w ministerstwie. Ona ich rozumiała, sama nie widziała siebie za biurkiem, porządkującej do końca życia teczek i innych dupereli.

(Danielle)-A gdzie George?

(Fred)-Przeziębił się. Nie chciałem go ciągać po zamku. Wygląda jak Percy, ale cztery razy gorzej.-rzekł, a następnie upił łyk jej herbaty.

(Danielle)-Byłeś w Skrzydle szpitalnym?-uniosła brew.

(Fred)-Po co, pewnie mu przejdzie do jutra.-wruszył ramionami.

(Danielle)-Jesteś pewny? Sprawdzałeś czy ma gorączkę lub...

(Fred)-Nie bój się, nic mu nie będzie.-uśmiechnął się pokrzepiająco. Widząc jej przejętą minę wyczuł narastający triumf.

(Danielle)-Wolę to sprawdzić.-powiedziała, a następnie powstała i nie czekając na przyjaciela ruszyła przed siebie.

Po chwili płomiennowłosy poszedł jej śladem wzdychając, by zrównać się z nią ramię w ramię.
Co jakiś czas zerkał kątem oka na Puchonkę, która z pełnym skupieniem zmierzała mocnym krokiem w stronę wieży. Ucieszył się w duchu, bo skoro bez wahania postanowiła sprawdzić co jest z Georgem, to znaczy, że jej zależy.

(Fred)-Wszystkim tak pomagasz?-zagadnął.

(Danielle)-Tym, którzy nie są na tyle bystrzy, by nie wybrać się do pielęgniarki.-rzekła uszczypliwie.

(Fred)-Zależy ci na nim.-na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu.

(Danielle)-Naturalnie, jest moim przyjacielem. Taka kolej rzeczy.-wzruszyła ramionami.

(Fred)-Mu na tobie też.-ciągnął swoje.-Nie zauważyłem żeby zachowywał się w podobny sposób do innych dziewczyn. Widać, że bardzo cię szanuje.

(Danielle)-Wiem.-zapiekły ją policzki.

Do końca podróży nie odezwali się słowem. W głowie Weasleya odbywała się gigantyczna balanga na cześć tego, że udało mu się w pewien sposób sprawdzić szatynkę.
Danielle myślała o jego słowach. Oczywiście, że zależy jej na Georgu, na Fredzie też. Również zauważyła zachowanie tego pierwszego. Zachowywał się w stosunku do niej niezwykle opiekuńczo, ale do tej pory myślała, że po prostu jest taki z natury. Ona również zaskoczyła samą siebie, ponieważ gwałtowne uczucie strachu o niego miało o wiele bardziej nasiloną moc niż zwykle. Tylko raz w życiu czuła coś podobnego.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now