99

714 64 12
                                    

Uwaga, uwaga! Istnieje szansa, że powstanie druga część książki.

- Więc Smith odsunął cię od drużyny? NAPRAWDĘ?

- Powtórzysz to jeszcze raz, a ta łyżka znajdzie się w twoim...

- Nie mogę uwierzyć, że nasze produkty mają taki obrót. - rzekł nakręcony George, nakładając sobie na talerz zapiekankę. - Moglibyśmy zbić fortunę na tych naiwniakach.

Siedzieli przy stole i gawędzili na temat wczorajszego dnia, delektując się obiadem.

- Tylko spróbujcie. - warknęła Danielle, wymierzając w nich łyżką. - Jak ja się za was wezmę to nie będziecie potrzebowali cukierków, żeby poleżeć przez kilka dni w łóżku z nieprzyjemnymi dolegliwościami.

- Cóż za pocisk, Danielle! Aż mnie zatkało. Muszę to sobie gdzieś zapisać. - pochwalił ją Fred, uśmiechając się złośliwie.

- Ja już na pierwszym spotkaniu... gwardii. - dodał ciszej George. - Zauważyłem, że ten cały Smith to najzwyklejsza menda. Teraz mam jeszcze większą chęć mu dopiec. Dosypałbym mu do gaci proszku na pieczenie.

- Albo możemy go wrzucić do szafy tak jak Montague'a. Swoją drogą, udało mu się stamtąd wyjść? - zapytał od niechcenia starszy z bliźniaków.

- Chyba nie. Nie widziałam go ani razu w ostatnim czasie. - odpowiedziała zielonooka zgodnie z prawdą. - No dobrze, muszę was opuścić rudaski. Mam niedługo pierwszą lekcję teleportacji.

- Jak te dzieci szybko dorastają. - powiedział George, łapiąc się teatralnie za serce. - Myślałem, że już do końca życia będziesz się teleportowała tylko ze mną.

Danielle zignorowała jego wypowiedź i kiwnęła na pożegnanie, po czym ruszyła na Błonia.

Gdy dotarła na miejsce zobaczyła 
pokaźną grupę szóstorocznych oraz kilkoro uczniów z jej roku. Ustawiła się na samym końcu grupy, a gdy wybiła godzina spotkania na czele zgrupowania pojawiła się profesor  McGonagall, Sprout, Snape oraz Flitwick w towarzystwie niskiego czarodzieja, którego Danielle wzięła za instruktora. Miał tak rzadkie włosy niczym grochówka jej dziadka oraz odziany był w szaty w stonowanych barwach. Cały wydawał się wiotki, tak jakby ktoś dmuchnął, a on niczym balonik z helem poszybował by do góry.

- Dzień dobry. - powitał ich instruktor. - Nazywam się Wielkie Twycross i przez najbliższe dwanaście tygodni będę waszym instruktorem teleportacji.

- Dwanaście tygodni?! - szatynka powiedziała sama do siebie.

- Jak wiecie, w Hogwarcie nie można się teleportować, ale dyrektor chwilowo zdjął barierę. No dobrze, proszę by każdy z was ustawił się tak, abyście mieli wokół siebie trochę miejsca.

Wszyscy w pełnym skupieniu wykonali jego polecenie, a Danielle zaczynała wyczuwać iskierki ekscytacji.

- Dziękuję. - rzekł Twycross. - A teraz...

Machnął różdżką, a przed każdym z nich na ziemi pojawiła się staroświecka drewniana obręcz.

- Podczas teleportacji należy pamiętać o Ce-Wu-En. Zapytacie czym to jest? Jest to cel, wola i namysł! Krok pierwszy: skupiamy mocno uwagę na wybranym CELU. W tym przypadku na wnętrzu drewnianego koła.

Danielle postanowiła się jak najbardziej przyłożyć i wbiła wzrok w kawałek trawy wewnątrz swojej obręczy.

- Widzicie cel? Świetnie! Teraz krok drugi: natężamy WOLĘ, by znaleźć się w przestrzeni celu! Musicie to czuć całym sobą.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now