45.Przepaść

1K 71 1
                                    

Rozpoczynam maraton do soboty jako iż jestem przeziębiona ;))

Atmosfera wokół nich zrobiła się gęsta.
Scamander przeniosła wzrok z jednego brata na drugiego, na którego twarzy również czaiło się rozczarowanie.
Stres obezwładnił jej ciało w takim stopniu, że miała wrażenie, że słyszy jak jej serce z zawrotną szybkością pompuje krew.
W jej głowie zatoczyło się tysiące myśli, a ona nie wiedziała w jaki sposób ma się wytłumaczyć.
Jedna chwila sprawiła, że pożałowała swoich wyborów z przed kilku miesięcy.
Jak to mówili Mugole "kłamstwo ma krótkie nogi".

(Danielle)-Chłopcy...-wydukała.

(Fred)-Dlatego znikałaś, dlatego nas unikałaś.-mruknął, zdając sobie sprawę z jej wszystkich podejrzanych zachowań, które zaobserwowali w ostatnim czasie.-Dlaczego nie chciałaś nic powiedzieć?

(Danielle)-Bałam się.-wyszeptała, opuszczając wzrok.

Mimo, że bardzo chciała, nie potrafiła zdobyć się na to, by spojrzeć im w oczy.
Żal i złość widniejąca na ich twarzach potęgowała u niej wyrzuty sumienia i wstyd, które wróciły do niej z podwojoną siłą.

(Danielle)-Nie chciałam byście przestali się ze mną zadawać przez to, że Dumbledore popełnił błąd.-przerwała, by gwałtownie nabrać powietrza. Jej klatka piersiowa samoistnie się zaciskała, utrudniając jej branie pojedynczych oddechów.-Nie prosiłam się o to.-wskazała palcem w stronę odznaki.

(George)-To, że jesteś Prefektem w cale nas nie zniechęca Danielle.-wychrypiał.-Ale jak mogłaś...jak mogłaś sądzić, że jesteśmy tak puści, że przestalibyśmy cię lubić za taką głupotę? Nie ufasz nam?

(Danielle)-Widziałam jak gnoiliście swojego brata na każdym kroku! A ja w tym uczestniczyłam.-głos jej się załamał.

Nie chciała się usprawiedliwiać, bo to ona w głównej mierze była sprawcą całego bałaganu, ale jak w inny sposób miała im się wytłumaczyć?

Złość Gryffonów z każdym jej słowem przemieniała się w żal.
Jednak żaden z nich podczas tej sytuacji nie poczuł się winny.
Przecież to ona postanowiła ich okłamać, to ona zawiodła ich zaufanie....a jednak owa sytuacja sprawiała im więcej bólu niż powinna.
Niewątpliwie nie była to wieloletnia przyjaźń, ale podczas ostatniego roku na prawdę sądzili, że szatynka jest na prawdę wartościową osobą.
Przyzwyczaili się do relacji bez większych kłótni, a gdy owa się pojawiła wszyscy się załamali.

George jako pierwszy wykonał ruch.
Nie potrafił patrzeć na jej mokre od łez policzki i opuszczoną głowę.
On z ich dwojga przejął się tą sytuacją najbardziej i właśnie tego nie rozumiał.
Jego złość w stronę Puchonki była większa niż Freda co sprawiało, że nie potrafił spędzić w jej obecności jeszcze kilku chwil.
Wsadził połyskujący przedmiot w jej drżącą dłoń, a potem się wycofał, by następnie zniknąć w mroku sąsiedniego korytarza.
Po chwili brat poszedł za jego śladem rzucając ostatnie ukradkowe spojrzenie roztrzęsionej dziewczynie, która nie potrafiła ruszyć się z miejsca.

...

Spojrzała na zegarek, który wybił dwudziestą drugą.
Jej patrol dobiegł końca.

Nie spodziewając się nikogo innego na piętrze, przestała tamować łzy i pośpiesznym krokiem ruszyła w stronę Pokoju wspólnego.
Kompletnie nie zwracając uwagi na otoczenie, nie zauważyła męskiej sylwetki malującej się na końcu korytarza.
Ocierając kąciki oczu rękawem, który i tak już był wilgotny kompletnie odcięła sobie widoczność, a sekundę później wpadła na czyjeś plecy.

(Danielle)-Przepraszam.-pisnęła, a następnie odskoczyła w bok.

(Cedrik)-Danielle?-odwrócił się na pięcie celując strumieniem światła prosto w jej czerwoną twarz.-Dlaczego płaczesz?

Na Merlina dlaczego musiała spotkać akurat jego.
Już wolałaby wpaść na Snape'a, a następnie przez tydzień myć kociołki niż wchodzić w niezręczne konwersacje, w takim stanie akurat z Cedrikiem Diggory.

(Danielle)-Wszystko w porządku.-starała się opanować drżący głos.-Muszę wracać.-ruszyła w stronę piwnic.

(Cedrik)-Nie widzę, by wszystko było w porządku.-zatrzymał ją, delikatnie łapiąc ją za ramię.

(Danielle)-Cedrik, proszę nie teraz.-jęknęła, odwracając twarz w jego stronę.

Zdobyła się na to, by spojrzeć mu w oczy.
Serce zakuło go na widok jej mokrych policzków i zaczerwienionych źrenic.
Tak bardzo chciał jej pomóc, ale ona nie przyjmowała tego do wiadomości.

Załagodził uścisk, a dziewczyna rzucając mu ostatnie spojrzenie ruszyła w stronę Pokoju.

...

Zapaliła lampkę, a żółta poświata oświetliła jej łóżko.
Rzuciła okiem na współlokatorki, które spokojnie spały.
Ona miała pewność, że tej nocy sen nie szybko zapuka do jej wrót.

Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i weszła do łazienki.
Zrzuciła z siebie szaty, a następnie weszła pod ciepły prysznic dając ciału chwilowe wytchnienie.
Dała upust emocjom i zaczęła płakać.
Była tak bardzo zmęczona, tak żałowała tej konkretnej decyzji.
Czuła, że zawiodła zaufanie Weasleyów i nie miała pewności czy szybko je odzyska.
Być może była to szczeniacka sytuacja, ale ona w tej chwili czuła się okropnie.

Objęła ramionami rozdygotane ciało, a klatka piersiowa poraz drugi tego wieczoru zacisnęła się pod wpływem stresu.
Oparła się plecami o zimne płytki i zacisnęła powieki.
Znikąd pojawił się tępy ból głowy, który z każdą chwilą się nasilał.
Miała ochotę krzyczeć, ale głos odmawiał jej posłuszeństwa.

Po kilku minutach objawy ustały przywracając jej chwilowy kontakt z rzeczywistością.
Wyszła z pod prysznica, a zimno podrażniło jej nagą skórę pobudzając szare komórki.
Drżącymi dłońmi wytarła ciało, a następnie narzuciła na siebie satynową piżamę.

Gdy znalazła się w łóżku poczuła ogromne zmęczenie.
Ciało po zetknięciu z miękkim materacem oraz chłodnym materiałem pościeli dało znać o swoich wszystkich dolegliwościach.
Tak bardzo chciała się wyspać, chociaż na zewnątrz dać sobie szansę i jakoś przeżyć kolejny tydzień.
Jednak nie potrafiła.

...

Przez kilka godzin przewracała się z boku na bok, a gdy już udało jej się odpłynąć w ramiona Morfeusza wyczuła ciepły dotyk na swoim ramieniu, który lekko potrząsał jej ciałem.

Uchyliła ociężałe powieki spodziewając się twarzy jednej ze wspólokatorek, ale tutaj się myliła.
Nad jej łóżkiem stała opiekunka ich domu, jeszcze w piżamie i wałkach na włosach.
Jedyną rzeczą jaka ich różniła było to, że profesorka sprawiała wrażenie pobudzonej, natomiast ona myślała, że umiera.

(Profesor.Sprout)-Danielle musisz pilnie przyjść do mojego gabinetu.-rzekła zmartwionym tonem.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now