81.Pasja

1.1K 98 125
                                    

Wkroczyła do Pokoju wspólnego, który nadal był wypełniony masą nastolatków świętujących poranne wydarzenia.
Na każdej wolnej powierzchni leżały góry słonych i słodkich przekąsek oraz dzbany dyniowego soku. Co jakiś czas rozbrzmiewał świst odpalonych zimowych ogni doktora Filibustera, a cały pokój wpełniał się iskrami.
Rzuciła okiem na ściany, na których ponownie zostały powieszone plakaty z wizerunkiem Harrego śmigającego na miotle wokół rogogona oraz Cedrika z płonącą głową, te drugie sprawiły, że na jej twarzy zabłysnął jadowity uśmiech.

Przeleciała wzrokiem po wszystkich twarzach i nie dostrzegła tego, kogo rzeczywiście szukała. Przez następne dziesięć minut krążyła w gronie najbliższych wypytując czy nie widzieli nigdzie bliźniaków, ewentualnie Lee, który również mógł się przydać, by pomóc spełnić jej zamiary.

Zabrała pierwszą z brzegu butelkę kremowego piwa i podążyła w stronę kamiennych schodów, aby skręcić w stronę sypialni chłopców.
Chwilę zajęło jej dostanie się na odpowiednie piętro, a gdy znalazła się przed odpowiednimi drzwiami, uniosła dłoń, by zapukać.
Rozległy się śmiechy i cofnęła się o krok do tyłu, by nie zostać staranowana przed dwie rude czupryny, które niespodziewanie otworzyły drzwi, jakby czytały jej w myślach.

(Fred)-Angelina?-uniósł brwi na jej widok.-Coś się stało?

Chłopcy ruszyli na dół, dzierżawiąc skrzynię z większością produktów, które wynaleźli od początku roku z zamiarem rozprowadzenia ich pośród uczniów. Otóż imprezy były najlepszą okazją na zarobek. Ludzie zazwyczaj chcieli wydawać pieniądze na ich asortyment, by urozmaicić sobie zabawę.

(Angelina)-Nie...-przerwała, by zebrać myśli.-Chociaż tak!

(George)-Nie możemy pogadać o tym po imprezie?-rzucił lekceważąco, co trochę ją uraziło.

(Angelina)-Nie.-zacisnęła zęby, a oni westchnęli i zaniechali kroku, by wysłuchać co ma im do powiedzenia.-Przed chwilą coś widziałam. Coś co ci się nie spodoba.-zwróciła się do jednego z nich.

...

W sobotni poranek niechętnie opuściła łóżko.
Przez cały czas czuła się bardzo dziwnie z tym co się zadziało wczorajszej nocy. Wizja Cedrika dążącego ją uczuciami ogromnie ją dziwiła i ciut przerażała. Od jak dawna skrywał swoje uczucia lub kiedy zrozumiał, że jest dla niego kimś więcej? Domyślała się, że może się czuć zraniony i to dobijało ją najbardziej. Tak samo było z Lee, kiedy kilka lat temu próbował jej "pokazać'' jak bardzo mu na niej zależy. Też na samą świadomość czuła się okropnie.

(Allison)-Ej.-zaczęła pokrzepiająco.-Nie zadręczaj się tym aż w takim stopniu. Cedrik jest twoim najlepszym przyjacielem, pogodzi się z tym i znowu będzie jak dawniej. Pamiętasz jak było z Jordanem?

(Danielle)-Ja i Lee ledwo się znaliśmy. Podejrzewam, że nawet nie można było nazwać tego miłością. Nie widziałaś jaki szczery się wczoraj wydawał. Boże wszystko zepsułam.-opuściła głowę.

(Lynn)-Nie ty zepsułaś, tylko on.-wtrąciła szczerze.-Mógł się nie pchać z warami.

(Allison)-Lynn!-syknęła, karcąc ją spojrzeniem.

(Lynn)-No co?!-skrzyżowała ramiona.-Mówię prawdę. Mógł się wcześniej obudzić, a nie akurat wtedy, gdy Danielle znalazła kogoś komu rzeczywiście na niej zależy i nie wyszedł z tym po cholernych sześciu latach. To on przewrócił wszystko do góry nogami.

(Danielle)-Nigdzie dzisiaj nie wychodzę.-bąknęła.-Jakby ktoś pytał to mam kaca i nie ruszam się z wyra.

(Lynn)-Och nie, koleżanko.-podeszła do niej i złapała ją za dłoń.-Jedyną osobą, która powinna się chować jest Diggory, ty ze spokojem pójdziesz na śniadanie i spędzisz ten dzień najnormalniej na świecie.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now