82.Zwierzenie

1K 89 86
                                    

Wbiegli do sali robiąc wokół siebie niemały szum, co zwróciło uwagę większości uczniów.
Rudzielec natychmiast ruszył w stronę stołu Hufflepuffu, ale ona w porę go zatrzymała.

(Danielle)-Możemy usiąść z chłopakami?-poprosiła, wskazując głową w stronę Gryffonów.-Nie chcę tam siadać.

Skinął i poszedł jej śladem, ale obrócił głowę, by spojrzeć w stronę stołu borsuków. Dostrzegł pełne goryczy spojrzenie jednego z Puchonów, który odkąd weszli do pomieszczenia, nie spuszczał ich z oczu.

(Lynn)-Jesteś na przegranej pozycji stary.-mruknęła, odgryzając kawałek udka.-Brawo.

(Cedrik)-Bawi cię to?-uniósł brwi.

(Lynn)-TY mnie bawisz Diggory.-odparła, ściągając wargi.

Brunet jedynie zmierzył ją spojrzeniem, a następnie powrócił do spożywania posiłku, z trudem ignorując żal ściskający mu gardło.

Szatynka jako pierwsza zasiadła do stołu tuż obok Jordana, a George dołączył do swojego bliźniaka, który natychmiast zmierzył ich dwuznacznym spojrzeniem.

(Lee)-W końcu.-westchnął.-Myślałem, że zwariuję przez te dwa tygodnie. Co jak co, ale oboje jesteście uparci jak osły.

(Danielle)-Dzięki.-parsknęła, nakładając sobie sałatki na talerz.

(Fred)-Co robiliście na dworze w deszcz?-zapytał, rzucając okiem na pelerynę brata, z której ciekła woda.

Ich spojrzenia się skrzyżowały, a Puchonka natychmiast opuściła głowę, by ukryć jak się czerwieni. Jednak na jej ustach błąkał się delikatny uśmieszek.

(George)-Różne ciekawe rzeczy.-mruknął, uśmiechając się półgębkiem.

Fred na chwilę ucichł, by przeanalizować ich dziwne zachowanie, a gdy wszystko do niego doszło, zareagował niezwykle nieprzewidywalnie.

(Fred)-Nie!-krzyknął, waląc otwartą dłonią w stół.-Nie!

(Lee)-Co, "nie"?-zadarł głowę.

(Fred)-W końcu żeście sobie wyznali uczucia!-zaklaskał.-Na Merlina myślałem, że już się tego nie doczekam.

(Lee)-Poważnie?!-również podniósł głos.-Wygrałem zakład!

(Danielle&George)-Zakład?-przemówili zgodnie.

(Fred)-Na początku roku założyliśmy o to kiedy się zejdziecie.-rzekł, grzebiąc w kieszeni.-Ja strzelałem, że pod koniec siódmego roku, Lee jeszcze w tym.-wystawił dłoń z trzema złotymi galeonami.-Nie wydaj na głupoty.

Lee zaczął się kłaniać w żartobliwy sposób, a potem schował swoją wygraną do torby.

(Fred)-Mam nadzieję, że jedno z waszych brzdący odziedziczy imię po tym przystojniejszym bliźniaku.-poruszał brwiami.

(Danielle)-Och, już się przymknij.-rozkazała, a następnie złapała w ręce kawałek sernika i trafiła mu prosto w nos.

(Fred)-A więc tak chcesz wyrównać nasze wakacyjne rozrachunki?-rzucił i zanim tamta zdążyła zareagować, zabrał cały kawałek ciasta i ozdobił jej twarz słodką mazią.

(Danielle)-Ty gnoju.-wychrypiała.

Potem już nie było litości.
Scamander próbując mu oddać nie wycelowała tam gdzie trzeba i trafiła drugiego z braci, który chętnie włączył się do zabawy i zaczął atakować wszystkich, nie wyłączając Jordana.
Wkrótce miejsca, które zajmowali były całe upaćkane wypiekami oraz czekoladowym puddingiem.
Zanim ktokolwiek z personelu zdążył wlepić im szlaban, szybko opuścili salę, a potem na skraju korytarza się rozdzielili. Fred wraz z Lee ruszyli do dormitorium, by usunąć z siebie resztki pokarmu, a pozostała dwójka nie miała jeszcze zamiaru kończyć tego dnia.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now