26

1.3K 86 1
                                    

Wchodząc do dormitorium nastało ją zaskoczenie, które po chwili zniknęło niczym jej świąteczne skarpetki w sowy.

Allison energicznie opowiadała o czymś Lynn, która uśmiechała się szeroko, ale jej spojrzenie mówiło coś innego.

(Danielle)-Co się dzieje?-oparła się o drzwi.

Oczywiście, że się spodziewała o czym może opowiadać brunetka, ale w tej chwili musiała się zamienić na chwilę w profesora Lockharta i zostać przebojową aktorką, bo przecież nie wie, że kilka dni temu jej brat całował się z jej przyjaciółką? I wcale nie siedziała wtedy w krzakach z jednym z Weasleyów.

Allison obróciła się na pięcie w jej stronę i zaczęła zmierzać w jej stronę z wyciągniętymi rękoma przed siebie oraz szerokim uśmiechem.

Jej wytrzeszczone oczy wprawiały ją w leciutki stres i przypominała przerażającą czarownicę, którą kiedyś spotkała na ulicy Śmiertelnego Nokturnu, gdy uciekła mamie na zakupach dla Rolfa na pierwszy rok.

Przypominała Danielle trochę jej babcię w dniu, w którym dowiedziała się, że Newt poraz kolejny wpuścił gnomy do ich ogrodu, bo to "wolne i na prawdę inteligentne stworzenia prawie tak samo jak my czarodzieje".

(Allison)-Ja i Rolf jesteśmy razem!-krzyknęła jej do ucha znajdując się tuż przy niej.

Danielle wtedy uśmiechnęła się, ale tylko połowicznie była szczęśliwa i tylko dwie osoby w tym pokoju wiedzą dlaczego.

Następnie skierowała wzrok na Lynn, która odziwo była opanowana.

(Allison)-Nie cieszysz się?-wyrwała ją z osłupienia.-Obie od pewnego czasu jesteście dziwne.-zmrużyła oczy, a jej ton głosu natychmiast się zmienił.-Pewnie też kogoś macie tylko nie chcecie nikomu powiedzieć.-machnęła dłonią.-Zobaczymy się wieczorem, bo idziemy z Rolfem się pouczyć. Miłego popołudnia.-po czym wyszła.

Scamander w ciszy oczekiwała na to, że Lynn zaraz wybuchnie płaczem lub zacznie rzucać wszystkim co popadnie w jej stronę, ale nic się nie zadziało przez najbliższą minutę.

Po chwili tępego wpatrywania się w miejsce, w którym niedawno stała ich przyjaciółka powstała i pokierowała się do wyjścia.

(Danielle)-Gdzie idziesz?-zapytała.

Nie uzyskała odpowiedzi.
Tylko trzaśnięcie drzwiami i odgłos biegu po schodach.

Może Lynn potrzebuje teraz chwili samotności?
Ona czasem też potrzebuje wyciszenia.

...

Obiad zjadła z Gryffonami, a dokładniej z bliźniakami i Lee.

Po spędzeniu miłego czasu, który przeznaczyła oczywiście w większości na jedzenie i słuchanie opowieści i żartów reszty, bo jej brzuch domagał się jedzenia po godzinie wytężania umysłu przy pisaniu eseju na zielarstwo poszła od razu do biblioteki.

Siadając przy "ich stoliku", który ulokowany był w najbardziej ukrytym miejscu w pomieszczeniu, a mianowicie pomiędzy regałem z książkami o Quidditchu-no kto by pomyślał-a ścianą.

Jej zegarek tykał, a ona z każdą sekundą się bardziej stresowała.

Gdy powstała i miała zamiar poszukać jakiejś książki dla zabicia czasu usłyszała głos za plecami.

(Cedrik)-Już jestem. Nie uciekaj.-bardziej zabrzmiało to jako prośba niż rozkaz.

Nawet dobrze, bo na jego widok jej puchońska dobroć w 90% zaczynała się maskować niczym Harry Potter, gdy łamie przepisy.

Wróciła na miejsce i spojrzała na niego z wyczekiwaniem zakładając nogę na nogę.

(Cedrik)-To delikatna sprawa.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now