5

2.1K 123 27
                                    

Lekcje zleciały w szybkim tempie, a po nich cały wrzesień.

Danielle obudził budzik.
Tej nocy spała niespokojnie.
Z wrześniem minęły treningi, a dzisiaj miała grać swój pierwszy mecz.

Dziewczyn już nie było w łóżkach.
Wygramoliła się z łóżka i zdjęła z kufra starannie złożoną szatę do Quidditcha, którą przygotowała wczoraj wieczorem.

Weszła do łazienki i oparła dłonie o umywalkę. Podniosła głowę i spojrzała w lustro.
Spoglądały na nią podkrążone oczy, policzki miała zarumienione, a włosy sterczały we wszystkie strony.

Po przebraniu się i doprowadzeniu się do minimalnego porządku wyszła z dormitorium i poszła do Wielkiej Sali.

Cała drużyna jak i inni puchoni siedzieli już przy stole.
Gdy usiadła natychmiast nalała sobie herbaty.
Co jakiś czas dziękowała za słowa otuchy i powodzenia.
W pewnym momencie wyczuła jak ktoś opiera dłoń na jej ramieniu.
(Cedrik)-Już czas Danielle.

Podniosła się na drżących nogach i odwróciła się.
(Danielle)-Nawet jeśli przegramy...dokopiemy Gryffonom.
Cedrik uśmiechnął się szeroko.

Gdy wyszli na boisko rozbrzmiał głos z trybun.
(Lee)-Diggory, Fleet, Applebee, Macavoy, Ricket, O' Flaherty, a na końcu ich nowa ścigająca Danielle Scamander. Swoją drogą bardzo ładna..
Danielle parsknęła nerwowym śmiechem.
Nagle w głośnikach rozbrzmiał głos zdenerwowanej profesor McGonagall.
(Prof.Mcgonagall)-Jordan masz komentować mecz, a nie koleżanki!
Trybuny zawrzały śmiechem.

Wzbili się w powietrze.
Rozbrzmiał gwizdek, gra się zaczęła.
Gryffoni mieli kafla.
Danielle od początku miała nakazane trzymać się grupy, ale gdy widziała jak bezceremonialnie dają strzelać gole przeciwnikom postawiła się.

Gdy Angelina Jonhson dzierżawiła kafla Scamander natychmiast na nią ruszyła.
(Danielle)-Hej! Ładna pogoda, nie sądzisz?-zagadnęła.
Johnson wyrwana z kontekstu nie zwróciła uwagi jak Puchonka wyrywa jej kafla i wycofuje się w przeciwną stronę.
Sprytnie ominęła Katie Bell i Alicję Spinnet po czym precyzyjnym rzutem trafiła w prawą obręcz.
(Lee)-Scamander trafiła gola!
Zawrzały ryki i wiwaty z trybun.

Następny, następny i następny gol.
W pewnym momencie było 40-50 dla Gryffonów.
Gdy Fleet obronił gola rozbrzmiał głośny krzyk Jordana.
(Lee)-Potter złapał znicz! Gryffoni wygrali mecz!
Wszyscy Gryffoni zaczęli głośno wiwatować i skandować imiona wszystkich członków ich drużyny.

Danielle była zawiedziona przegraną, ale w głębi duszy cieszyła się z tylu zdobytych bramek.

Gdy ostatni raz okrążała boisko wyczuła, że dzieje się coś nie tak z Nimbusem.
Zaczął zawodzić, powoli opadać.
Gdy połapała się co się dzieje miotła zaczęła spadać, a ona z krzykiem leciała w dół.
W uszach jej świszczało od prędkości spadania i słyszała przerażone krzyki.

Nagle coś nią szarpnęło i zawisła w powietrzu.
Rozchyliła powieki i zobaczyła, że nie unosi się bezwładnie nad ziemią lecz jest w czyiś objęciach i nadal żyje.
Spojrzała w twarz jej bohatera i zobaczyła zmartwioną minę rudowłosego, piegowatego młodzieńca.

Zaczęli lądować.
Na dole był już Rolf z resztą drużyny, a z nimi pani Hooch z profesorem Dumbledorem, a gdzieś w oddali dało się usłyszeć biegnącą profesor Sprout.

Rolf pomógł jej zejść z miotły i zanim zdążyła podziękować swojemu wybawcy wszyscy pociągnęli ją do zamku.

(Danielle)-Nic mi nie jest.-rzekła zrezygnowana.
Jedyne co miała teraz w głowie to odnaleźć młodego Gryffona i podziękować mu za ocalenie jej życia.
(Rolf)-Musisz odpocząć.-mówił zmartwiony.
Jako jedyny mógł być w sali, gdy reszta drużyny czekała za drzwiami.
(PaniPomfrey)-Panie Scamander nic nie jest twojej siostrze oprócz zwykłego stłuczenia.-dotknęła jej zakrawionego policzka.

W środku meczu dostała od własnego pałkarza odbitym tłuczkiem.

Pani Pomfrey namoczyła gazę Eliksirem czyszczącym rany i przyłożyła do jej policzka.
Z rany zaczęło się dymić i poczuła szczypanie.
Syknęła.
(Rolf)-Na brodę Merlina...-rzekł wystraszony.
Wykonał szybki ruch w jej stronę, a ona odtrąciła jego dłoń.
(Danielle)-Nie jestem babą!-wysyczała.
Po chwili dotarł do niej sens jej słów i parsknęła śmiechem.
Za jej przykładem poszła pani Pomfrey i Rolf.

Wypuszczono ją ze Skrzydła Szpitalnego, i gdy wyszła ze środka naskoczyła na nią drużyna i zaczęła zasypywać ją pytaniami.
(Cedrik)-Zostawcie ją. Na pewno jest skołowana. Jutro ją zamęczycie.

Reszta odeszła i została tylko z bratem i Diggorym.
Szczerze mówiąc nie wiedziała co się stało z miotłą, ale teraz jedyne o czym marzyła to jej ciepłe łóżko w dormitorium.

Gdy chłopcy odprowadzili ją do pokoju ona natychmiast po rozmowie z przyjaciółkami położyła się spać.

Obudziło ją potrząsanie.
Allison siedziała na łóżku i próbowała ją wybudzić na obiad.
Podniosła się i zobaczyła uśmiech przyjaciółki.
(Allison)-Stwierdziłam, że jesteś głodna więc cię obudziłam.
(Danielle)-Trafiłaś w dziesiątkę.

Zeszły na dół i po drodze spotkały panią Hooch.
Danielle dowiedziała się, że w sklepie wybrała trefny model, który działał na resztkach swojej mocy.

Gdy zasiadły do stołu wszyscy gratulowali jej wspaniałej gry, a następnie wytłumaczyła reszcie Puchonów zachowanie swojej miotły po czym zaczęła zajadać się kurczakiem.

Wychodząc z sali oglądała się za rudym wybawicielem, ale nigdzie nie mogła go dostrzec.

Szwędała się po zamku przez najbliższe pół godziny, ale go nie znalazła.

Udała się do biblioteki, w której spędziła czas do wieczora po czym udała się na kolację.

Tuż przed salą zobaczyła chłopaka, a obok niego był jego brat bliźniak.
Czemu od razu nie połapała się, że to jeden z bliźniaków Weasley?

(Danielle)-Stop! Stójcie!-wykrzyknęła.
Dwie rude czupryny odwróciły się w jej stronę.
Gdy znalazła się z nimi twarz w twarz doznała osłupienia.
Który to który?

(Danielle)-No więc...któryś z was mnie ocalił i niezbyt wiem, który.-zaśmiała się nerwowo.
(Fred)-Słyszysz Georgie? Nie wie, który to który.
(George)-Nawet jak ja czasem spojrzę w lustro nie jestem pewny czy ja to ja.-udał zakłopotanego.

Danielle wybuchła śmiechem.
(Fred)-No zgaduj zgadula.
Danielle skrzyżowała ręce i przyjrzała się bliźniakom.
U jednego rozpoznała ten błysk w oku.
(Danielle)-Bardzo dziękuję za uratowanie życia. Gdyby nie ty zeskrobywaliby mnie z ziemii.-skierowała wzrok w stronę bliźniaka po prawej.
(George)-Drobiazg.-pokazał szereg swoich białych ząbków.

(Fred)-Ja jestem Gred, a to jest Forge Weasley.
Ukłonili się.
(Danielle)-Miło mi. Danielle Scamander.-ukłoniła się udając, że trzyma suknię.

Przeciwna~George WeasleyOù les histoires vivent. Découvrez maintenant