22

1.4K 83 50
                                    

Szatynka wkroczyła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.

Pewna, że jest sama w dormitorium podeszła do szafy i zaczęła szukać cieplejszych ubrań, ponieważ w nocy temperatura znacznie spada, a jej się nie chce marznąć przez godzinę na Wieży astronomicznej.

Usłyszała ciche pociąganie nosem.

Z początku uznała, że się przesłyszała więc wróciła do poprzedniego zajęcia, ponieważ nie zauważyła nikogo w pokoju.

Dźwięk się powtórzył, a towarzyszyło mu odkręcanie wody w kranie.

Światła w łazience paliły się, a drzwi były zamknięte.

Scamander zmarszczyła brwi.
Z tego co się orientuje Allison powinna być na spacerze z jej bratem, a Lynn nie widziała od całego dnia.

(Danielle)-Lynn?-zapytała podchodząc bliżej do drzwi.

Nie usłyszała odpowiedzi.

(Danielle)-Lynn wiem, że tam jesteś nie wygłupiaj się.-zapukała kolejny raz.-Słyszysz mnie?-cisza zaczęła ją martwić.

(Lynn)-Wszystko jest dobrze.-odpowiedziała łamiącym się głosem.

(Danielle)-Płaczesz?-natychmiast złapała za klamkę, ale przyjaciółka była sprytna i zdążyła wcześniej zamknąć drzwi.

Jeszcze raz nacisnęła klamkę jakby miało to skłonić blondynkę do otworzenia drzwi.

Do jej uszu dobiegł odgłos cichego łkania.

(Danielle)-Albo mi otworzysz, albo użyję różdżki.-rzekła stanowczo.-Raz...dwa...

Nagle drzwi się otworzyły, a ona odskoczyła na bok.

W przejściu stała Lynn, ale nie wyglądała dobrze.
Jej włosy były niedbale ułożone, a jej cała twarz była podpuchnięta od płaczu.

(Danielle)-Lynn...-wyszeptała ze zmartwioną miną, a dziewczyna od razu wpadła w jej ramiona i zaczęła łkać głośniej.

Postanowiła nic nie mówić.
Uważała, że w takich chwilach najlepiej jest najpierw się wypłakać, a potem porozmawiać.

Poprowadziła je na najbliższe łóżko.

Płacz Lynn ustał po kilku minutach.

(Danielle)-Co się dzieje?-zapytała ocierając rękawem jej mokre policzki.

(Lynn)-To głupie.-odwróciła wzrok.-Jak ci powiem nie będziesz chciała mnie więcej znać.

(Danielle)-Nie mów tak. Wszystko mi możesz powiedzieć. Wszystko!-zapewniła pokrzepiającym tonem.

Lynn skierowała wzrok w stronę okna, za którym już czaiło się ciemne niebo.
W świetle samotnej lampy dało się dostrzec jej szklane oczy.

(Lynn)-Allison...-wyszeptała.

Dała upust emocjom i pozwoliła kilku łzom ścieknąć na pościel.

Danielle zmartwiona zaczęła przywoływać wszystkie możliwe sytuacje, które mogły poróżnić dziewczyny.
Niewątpliwie dziewczyny kłóciły się dosyć często, ale były przyjaciółkami.
Nawet większymi niż ona, z którąś z nich.

(Danielle)-Pokłóciłyście się?-zapytała.

Lynn w odpowiedzi pokręciła głową.

(Lynn)-Bardzo ją lubię.-wypowiedziała zduszonym głosem.

(Danielle)-Ja też, ale co to ma do rzeczy.-ujęła jej dłoń.

(Lynn)-Nie w ten sposób, Danielle.-pokręciła głową zaciskając powieki by zatamować łzy.

Danielle osłupiała.
Nie potrafiła wyobrazić sobie co w tej chwili czuje jej towarzyszka.
Nie spodziewała się, że sprawy mogą przejąć taki obrót.

Zrozumiała dlaczego od pamiętnej chwili urodzin Rolfa blondynka zaczęła się wycofywać z towarzystwa Allison.
Zrozumiała czemu zachowywała się w niewytłumaczalny sposób w towarzystwie jej brata.
Zrozumiała dzisiejszą nieobecność przyjaciółki.

Serce Lynn pękło, gdy dowiedziała się, że brunetka wyszła na randkę.

Mocniej uścisnęła jej dłoń, a następnie przytuliła ją ponownie.
Delikatnie gładziła jej włosy, które w świetle księżyca wydawały się srebrzyste.

(Danielle)-To nie twoja wina skarbie...Nigdy bym się od ciebie nie odwróciła.-wyszeptała jej do ucha.

Lynn próbując odpowiedzieć ponownie załkała.

(Danielle)-Odpuścimy sobie Astronomię.-wyczuła jak w odpowiedzi delikatnie kiwa głową.

Resztę wieczoru spędziły leżąc w łóżku pod pościelą.
Szatynka pozwoliła się się wypłakać jeszcze raz i jeszcze raz.

Sama nigdy nie poczuła czegoś głębszego niż zauroczenie, ale bardzo tego pragnęła.
Doszło do niej to, że zaczęły wychodzić w czas pierwszych miłości i pierwszych złamanych serc.
Niewątpliwie dojrzewanie będzie bardzo trudnym okresem.

Allison nie pojawiła się do lekcji.

Jak się domyśliła szatynka-na pewno była w pokoju jej brata albo w Pokoju Wspólnym

Lynn wkrótce zasnęła, a gdy ona miała odpływać w krainę snów i wyzwolenia od wszelkich zmartwień w głowie zapikała jej czerwona lampka-spotkanie z Jordanem.

Zegarek pokazywał wpół do pierwszej.

Ostrożnie wysunęła się z łóżka poprawiając wcześniej pościel, którą owinęła szczelniej blondynkę po czym wsunęła na siebie szatę i ciepłe trapery.

Ostatni raz skierowała wzrok w stronę ciepłych łóżek i wyszła z pokoju zamykając drewniane drzwi z cichym trzaskiem.

Niczym cień udało jej się przemknąć na miejsce spotkania i odziwo ani razu nie natrafiła na Filcha czy panią Norris.

Znajdując się na miejscu usłyszała głosy uczniów, którzy wracali z lekcji.

Wycofała się w najbardziej zaciemniony kąt i zaczekała aż wszyscy bez wyjątków opuszczą schody.

Ale został jeden.

Kręcił się nerwowo kopiąc najbliższy kamyk.
Od początku myślał, że pomysł wyznania jej uczuć w tej chwili jest zbyt głupi, ale bliźniacy go namówili.

Jordan podskoczył widząc szatynkę wyłaniającą się z cienia niczym zmora.

(Danielle)-Hej.-rzuciła zaciskając szczękę, która drgała od zimna oraz chowając sine ręce w rękawy narzuty.

(Lee)-Myślałem już, że będę kolejnym duchem do kolekcji w tym zamku.-parsknął nerwowym śmiechem.-Dlaczego nie było cię na lekcji?

(Danielle)-Zaprosiłeś mnie na pogaduszki o mojej nieobecności?-po chwili wyczuła, że była za ostra.-Kobiece sprawy.-odpowiedziała zdawkowym tonem.

(Lee)-Muszę ci coś powiedzieć.-podrapał się po karku.-Albo lepiej pokazać.

Nachylił się nad Danielle, a wtedy ona cała zesztywniała.
Jeżeli on chce zrobić to co w tej chwili podejrzewa to nawet Merlin jej nie pomoże.

Zamknął oczy, i gdy już powinien być przy ustach dziewczyny wyczuł pustą przestrzeń.

Zanim zdążył się połapać co się dzieje potknął się i prawie wywinął orła niczym ten zeszłoroczny Troll górski w łazience z opowiadań Gryffonów.

Otworzył oczy i dostrzegł jak Scamander stoi pół metra dalej od niego wbijając w niego zdziwiony wzrok.

Przeklnął w duchu Freda i Georga Weasleyów, a przede wszystkim siebie.

Słoneczka jestem taka szczęśliwa, że wybiło mi już ponad 500 odczytów i to w tak krótkim czasie!
Chciałabym wam podziękować, że nadal tu jesteście.
W związku z tym, że od dzisiaj mam wolne aż do 7 stycznia postaram się dodawać częściej rozdziały.
Dzisiejszy nie przypadł mi do gustu, ale zrekompensuję się najbliższymi.
Dobranoc :)

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now