100

745 64 25
                                    

Wkroczyła do dormitorium i krótko powitała się ze współlokatorkami. Później jak najszybciej wskoczyła na swoją pryczę, którą zasłoniła kotarami i zapaliła różdżkę, aby mieć widoczność.

- No to jedziemy. - szepnęła pod nosem.

Delikatnie uchyliła pierwszy róg papieru, a następnie zajęła się odpakowywaniem prezentu. Gdy skończyła jej oczom ukazał gruby pamiętnik obity w skórę ze złotymi inicjałami "D. F. S".

- Dorothy Freja Scamander. - rozszyfrowała inicjały.

Drżącymi palcami odpięła klamrę, po czym otworzyła dziennik na pierwszej stronie. Była pożółkła, gdzieniegdzie znajdowały się krople już dawno wyschniętych łez. Tam również znajdowały się te same inicjały, lecz tym razem napisane odręcznie.

Przewróciła kartkę, a tam ukazał się pierwszy wpis z datą czwartego września tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego roku.

"Drogi pamiętniku! Niedawno poraz pierwszy przyjechałam do Hogwartu i przydzielili mnie do Ravenclaw. Dzieliłam dormitorium z bardzo miłymi koleżankami, ale po tym jak przypadkowo podpaliłam gobelin na korytarzu musiałam wrócić do domu. Tata obiecał, że wrócę do szkoły za rok."

- Ja raz podpaliłam szatę Filchowi i nawet nie dostałam szlabanu. - parsknęła pod nosem.

Przewróciła kartkę i odczytała kolejny wpis.

"Drogi pamiętniku! Mama dzisiaj powiedziała, że jestem wyjątkowa, ale nie rozumiem dlaczego. Czy dzieci, które podpalają gobeliny są wyjątkowe?"

Szatynka zmarszczyła brwi i jeszcze raz odczytała wpis, który został zapisany dwa dni później po ostatnim. Zastanawiało ją, dlaczego sprawa gobelinu jest taka kluczowa.

"Drogi pamiętniku! Dzisiaj mama zabrała mnie do dziwnego, siwego czarodzieja, który ma mnie uczyć panować nad swoimi mocami. Powiedział, że jestem zdolna, i że różdżka nie jest mi potrzebna. Niczego nie rozumiem, przecież mama i tata mają różdżki." - odczytała.

Oddech zamarł jej w piersi. Jedno zdanie rozwiało wszelkie wątpliwości. Jej matka też była uzdolniona, a wszystko jakimś cudem odziedziczyła po niej. Nagle poczuła jak pewien ciężar spada z jej serca. Nie była w tym sama, a z pewnością też nie była dziwna.

"Drogi pamiętniku! Pan Chubbs mówi, że radzę sobie coraz lepiej. Wczoraj udało mi się nalać wody do filiżanki, a nawet nie musiałam wspomagać się różdżką. Pan Ollivander pewnie, by się gniewał."

- Dlaczego mi nie szło tak gładko? - mruknęła pod nosem.

- Co nie szło ci gładko?! - usłyszała ryk.

Lynn niespodziewanie szarpnęła zasłonami skutecznie odwracając jej uwagę od pamiętnika. Podskoczyła na łóżku, wypuszczając prezent i wbiła w nią przerażone spojrzenie.

- Co ci? Robiłaś sobie dobrze, że musiałaś odgrodzić się kotarami? - parsknęła blondynka.

- Czytałam. - Danielle odpowiedziała szybko. - Czegoś potrzebujesz?

Współlokatorka uniosła brwi ze zdumieniem, zauważając jak Scamander próbuje ją zbyć.

- Potrzebuję cię na kolacji. No już! Idziemy! - złapała ją za kostkę i pociągnęła, czego skutkiem był upadek zielonookiej. - Grzeczna dziewczynka.

Danielle odgarnęła włosy z czoła i szybko zagarnęła pamiętnik, z którym nie miała zamiaru się rozstawać. Być może dostawała obsesji, ale pragnęła czytać dalej. Łaknęła informacji, a skarbnica wiedzy była na wyciągnięcie ręki.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now