Po rozwiązaniu sprawy z Jordanem Danielle postawiła sobie nowe zadanie-pogodzenie jej przyjaciółek.
Mimo, że ten tydzień był niemal zatopiony we wszelkiego rodzaju sprawdzianach i esejach to ona nadal próbowała wygrzebać z głowy jaki kolwiek pomysł, który miałby mieć jaki kolwiek wpływ na sytuację dziewczyn.
W piątkowy wieczór po kolacji postanowiła zasięgnąć po radę do ekspertów...a raczej eksperta.
Gdy George Weasley opuszczał w samotności Wielką Salę Scamander wyłoniła się zza dębowych drzwi i pociągnęła go za szatę w najbliższy korytarz.
(Danielle)-Hej Georgie.-przywitała się słodko. Gdzie Fred?
W końcu musiała jakoś zacząć.(George)-Cześć.-mrugnął do niej okiem.-Poszedł z dziewczynami do pokoju wspólnego. Coś się dzieje?
(Danielle)-Potrzebna mi twoja pomoc.-odpowiedziała stanowczo.
Złapała go za dłoń i pociągnęła w stronę wyjścia z zamku.
W tej chwili to jedyne dobre miejsce na rozmowę.Wychodząc na błonia natychmiast zaciągnęła się świeżym, leśnym powietrzem.
Kiedykolwiek wcześniej nie wyszła by o tej porze na dwór bez zezwolenia.
Znajomość z Gryffonami w pewnym sensie ułatwiła jej łamanie szkolnego regulaminu.
Oczywiście męskie towarzystwo w gwieździsty wieczór dodawało jej poczucie bezpieczeństwa, ale to mały szczegół.Zaczęli się kierować w stronę dziedzińca.
(George)-To jaka jest sprawa?-rzucił okiem na jej spiętą posturę.
Nie miała pojęcia jak ma mu powiedzieć o sytuacji nie zdradzając sekretu Lynn.
Nerwowo skręciła palce i przemówiła.
(Danielle)-Lynn i Allison się bardzo poważnie pokłóciły, a ja nie mam kompletnie pomysłu jak je pochodzić, a do tego dobija mnie to, że...
Wytrzeszczyła oczy widząc niedaleko dwie sylwetki i wydając zduszony oddech wskoczyła za najbliższy żywopłot, a George, który najwyraźniej również zauważył towarzystwo innych poszedł za ich śladem.
Postacie się zbliżały coraz szybciej, a ich głosy były coraz bardziej wyraźne i...rozpoznawalne.
Gdy zatrzymali się idealnie przed nimi to Danielle niemal natychmiast ich rozpoznała.
(Danielle)-To mój brat i Allison.-szepnęła.
George porozumiewawczo kiwnął głową.
Z jednej strony nie powinni podsłuchiwać, ale ciekawość brała nad nimi kontrolę.
(Rolf)-Zbyt długo to przeciągam, wybacz.-zakłopotany odwrócił wzrok na najbliższy głaz.-Jestem trochę zestresowany.
Allison nie kontrolując się złapała go za dłonie, a to odziwo dodało mu pewności siebie.
(Allison)-Nie masz czym.-rzekła spokojnym tonem.
Rolf wziął głęboki oddech i napiął mięśnie na całym ciele.
(Rolf)-Chyba mi się podobasz...Nie chyba! Na pewno!-wydukał.-Od bardzo d-dawna!
George na dźwięk paniki w jego głosie zaczął się cicho śmiać, a Danielle z głupkowatym uśmiechem na twarzy zakryła mu usta.
Allison przez chwilę wpatrywała się w miejsce ich kryjówki, ale następny ruch jaki wykonała zadziwił zarówno dwójkę schowaną w krzakach jak i Rolfa.
Wspięła się na czubki palców delikatnie łapiąc kołnierz koszuli Scamandera i złożyła ciepły pocałunek na jego malinowych ustach.
Chłopak zaszokowany wytrzeszczył oczy i chwilę stał w osłupieniu.
Po chwili objął brunetkę w talii i powtórzył jej czynność.Wtedy Danielle zrozumiała, że to czas by się ulotnić.
Szanowała prywatność ich obojga, a jej trudno by było zachowywać się bez podejrzeń w konfrontacji z obojga....
Przez najbliższe kilka dni Allison nawet nie napomknęła tematu Rolfa Scamandera.
Danielle jednocześnie rozumiała przyjaciółkę, bo to jednak dla niej nowa sytuacja, ale jednak czuła małe ukłucie w sercu, ponieważ zawsze mówiły sobie wszystko.
Na przerwach pomiędzy lekcjami miała wrażenie, że pewien osobnik stara się z nią nawiązać kontakt.
Pewnym osobnikiem był szarooki szatyn, który w tej chwili chował się za jednym z filarów i wyczekiwał na moment, w którym mógłby podejść do Nielle.
Gdy już postanowił wyjść z ukrycia zadzwonił dzwonek wzywający go na ONMS.
Westchnął i wycofał się w stronę wyjścia.
YOU ARE READING
Przeciwna~George Weasley
FanfictionDanielle Scamander to zwykła dziewczyna z niezwykłej rodziny. Wkraczając w okres dojrzewania zaczyna dostrzegać jak bardzo nie pasuje tam skąd pochodzi. Musi stawić czoło wielu trudnościom obecnego świata nie tracąc wiary w siebie i innych. W pewnym...