30

1.4K 82 5
                                    

Pierwsze dwa tygodnie Scamander miała spędzić na spokojnie w rodzinnym domu w towarzystwie dziadka, który miał przyjechać dzień po powrocie z Hogwartu.

Po przyjeździe Newta nie odbyło się bez podziękowań za miotłę, o której mama dowiedziała się dopiero wtedy i nie kryła niezadowolenia z powodu tak drogiego prezentu, ale po zobaczeniu popisów córki szybko puściła to w niepamięć.
Dzięki temu, że mieszkali na polanie niedaleko Castle Comb, a Mugole rzadko zapuszczali się w tamtych rejonach to nie musieli się zbytnio kryć z magią.

Pierwszy tydzień zleciał na opowiadaniu o zdarzeniach z roku.
Dziadek również postanowił poopowiadać o kilku nowych okazach, które zdołał odratować przed wyginięciem, ale ją to nie interesowało w przeciwieństwie do jej brata.
Zdążyła wysłać już kilka listów między innymi bliźniakom czy Lee lub dziewczynom i z tego co się dowiedziała Allison ma złożyć im wizytę w tym czasie, gdy ona miała się wybrać na miesiąc do Francji.
Zaplanowała to z mamą przed rozpoczęciem czwartego roku.
W trzecim tygodniu wakacji miała pojechać do przyjaciółki mamy-Sarah Craven. Poznały się już w pociągu, gdy jechały do Hogwartu poraz pierwszy, a przydzielenie do tego samego domu zapieczętowało ich przyjaźń na kolejne lata.
Stety lub niestety po szkole Sarah poznała pewnego Francuza i po roku się pobrali i zamieszkali we Francji.

I tak oto dzisiaj Danielle z lekkim stresem towarzyszącym jej od wczoraj zajadała naleśniki zrobione przez dziadka.
Dziwiła się sama sobie, że lekki strach towarzyszy jej wyjazdowi na miesiąc do osoby, którą zna niemal od urodzenia, a do Hogwartu wyjeżdża na większość roku i nie czuje ani krztyny stresu.
Newt widząc jej nerwowe spojrzenia za każdym razem, gdy ktoś pociągał za klamkę zaśmiał się cicho pod nosem.

(Newt)-Myślałem, że się cieszysz wyjazdem.-rzucił przez ramię nakładając na talerz resztę naleśników.

(Danielle)-Aż tak bardzo to widać?-przejęła się.-To nie jest tak, że się nie cieszę. Po prostu to w pewnym sensie coś nowego dla mnie, bo jednak nikogo nie będę tam praktycznie znała i...

Staruszek przerwał jej głaszcząc ją po głowie. Jego dotyk miał magiczną moc uspokajania i tak się teraz stało.
Od dziecka miała z nim świetny kontakt mimo, że ich zainteresowania oddziaływały się siebie jak ładunki jednoimienne. Nie mogła nazwać tego faworyzowaniem, bo poświęcał drugiemu wnukowi tyle samo czasu, ale czasem miewała wrażenie, że jednak im się łatwiej odnajduje w rozmowie czy nawet w najzwyklejszych czynnościach. Mimo, że nie widziała go na codzień to traktowała go prawie jak ojca mimo tej różnicy pokoleń, a te nawet najkrótsze chwile, których ich ojciec im nie poświęcał w przeciwieństwie do Newta traktowała tak jakby miały być ostatnie.

(Newt)-Czasem stres towarzyszy nam przy czynnościach, które wykonywaliśmy tysiąc razy, to normalne stokrotko.-uśmiechnęła się na dźwięk ostatniego słowa, odkąd pamięta dziadek zawsze tak na nią mówił.-Jeżeli będziesz czuła się źle to wyślesz list, a ja przylecę i zabiorę cię do domu...a potem zjemy lody.-dokończył.

We dwoje wybuchli śmiechem.
Jednak rozmowa pomaga, a dziadek zawsze potrafił dorzucić coś by poprawić jej humor.
Mogła go nazwać przyjacielem co może być dosyć ekscentryczne, ponieważ to członek jej rodziny, ale i na ten przypadek znalazła całkiem niezły cytat w jednej z mugolskich książek.

Przeciwna~George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz