63.Względy

1K 76 32
                                    

Zerwała się z niemym krzykiem do pionu. Chwilę zajęło jej odzyskanie ostrości, a gdy już potrafiła dojść do tego gdzie się znajduje, a mianowicie na materacu tuż obok Hermiony-głośno odetchnęła.
Przetarła zmęczone oczy drżącymi dłońmi, a potem zacisnęła szczękę, by się nie rozpłakać.
Podciągnęła rękaw i dostrzegła na tarczy zegarka równo trzecią w nocy, na co natychmiast pokręciła głową z bezsilności. Teraz już na pewno nie zaśnie.

Delikatnie ściągnęła z siebie żółtą pościel, by broń Boże nie obudzić Granger, a następnie wsunęła kapcie na nogi i opuściła sypialnię, uprzednio krzywiąc się, gdy drzwi skrzypiały przy najdrobniejszym ruchu.
Schodziła na palcach, by nie robić niepotrzebnego hałasu. Ostatnie czego jej w tej chwili brakowało to upomnienia od kogoś z Weasleyów. Nie chciała być niegrzeczna.
Gdy dotarła na dół, otworzyły się drzwi, ale nie usłyszała tego, bo wszystkie dźwięki stłumiło skrzypienie podłogi, towarzyszące jej przy wychodzeniu do ogrodu.

Rudzielec wychylił głowę z pomieszczenia, natężając słuch. Ewidentnie ktoś robi sobie nocne spacery, a akurat on musiał zostać ich ofiarą.
Ostatni raz zajrzał do pokoju, upewniając się, że reszta Gryffonów śpi, a następnie poszedł na dół.
Westchnął, a następnie wyszedł na podwórze, zimne powietrze natychmiast podrażniło jego nagą skórę ramion.
Obrócił głowę i dostrzegł jak na ławie przy garażu ojca siedzi...Danielle z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Ze zmartwioną minął, wolnym krokiem podążył w jej stronę, a następnie usiadł tuż obok.

(George)-Czemu nie śpisz?-zapytał, spoglądając na jej profil. Dopiero po chwili zauważył, że jej policzki lśniły od łez.-Matko, Danielle, co się stało?-wytarła rękawem smugi, a następnie wlepiła spojrzenie w swoje kapcie, tak jakby stały się najbardziej interesującą rzeczą w całym wszechświecie.-Możesz mi powiedzieć o wszystkim, przecież wiesz.

(Danielle)-Miałam koszmar.-szepnęła, przełykając głośno ślinę.

(George)-Koszmar?-powtórzył.

(Danielle)-O mojej mamie...-serce chłopaka ścisnęło się na jej wyznanie. Nie wiedział, że dręczą ją koszmary, akurat na ten wrażliwy temat.

(George)-Chcesz powiedzieć co dokładnie ci się śniło?-zapytał niepewnie.

(Danielle)-Mary nawiedzają mnie od kilku miesięcy. Z biegiem czasu stały się coraz bardziej realistyczne. Na początku po prostu przemierzałam od uliczki do uliczki, mając wrażenie, że nie ruszam się z miejsca. Potem pojawiałam się w alejce, na której leżała ranna kobieta. Teraz widzę wszystko...-głos się jej załamał.-Widzę jak ją napada, ona walczy, ale na koniec i tak kończy bezwładnie na ziemi.-wzięła głęboki oddech, by się uspokoić, a następnie odważyła się, by spojrzeć mu w oczy.-Już nie wiem co mam robić. Czuję się bezsilna.

(George)-Skarbie...-szepnął.

Pokonał dzielącą ich odległość i objął ją w talii, a następnie przyciągnął do siebie, sprawiając, że z jej ust wyrwał się cichy pomruk.
Po chwili zawachania objęła jego szyję ramionami i oparła głowę o tors, wsłuchując się w jego powolne bicie serca, które w tej chwili dawało jej tak duże ukojenie.
Pogłaskał ją po plecach i z trudem ignorując te piekielne ciepło, które w tej chwili wypełniało jego całe ciało, przemówił:

(George)-Nie masz się czego wstydzić. Gdybyś tylko powiedziała wcześniej to byśmy coś zaradzili.-oparł brodę o jej głowę i wlepił wzrok w horyzont.-Gdy wrócimy z mistrzostw pogadam z mamą. Ona ma tysiące proszków i fiolek. Może znajdzie coś na lepszy sen.-w odpowiedzi wyczuł jak kiwa głową.-Może...może wejdziemy do środka. Nie zaprzeczysz, że jest tutaj trochę zimno.

(Danielle)-Oczywiście.-mruknęła, a następnie wyczuła jak płomiennowłosy odsuwa się i delikatnie ujmuje jej dłoń. Przymknęła powieki, gdy wyczuła jak jej tętno przyśpiesza, a źrenice rozszerzyły się przez moc wrażeń.
Po sekundzie podążyła za nim, kurczowo ściskając jego rękę.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now