52.Skrucha

1.1K 82 23
                                    

Krajobraz rozciągający się za szybami był hipnotyzujący.
Puchonka od ponad dwóch godzin liczyła jeziora i stawy, które udało im się przejechać.
Natomiast Rolf smacznie spał, oparty o jej ramię.
Gdyby nie to, że spał tej nocy zaledwie kilka godzin, bo nadrabiał lekcje, na których nie byli obecni to zrzuciła by go z siebie przez jego głośne chrapanie.

Pociąg był wypełniony setkami uczniów wracających z ferii zimowych.
Domyślała się, że jej przyjaciele również wracają z domów, dlatego zasunęła kotary, by nikt nie mógł dostrzec kto znajduje się w przedziale.
Oczywiście tęskniła za nimi oraz wiedziała, że się o nią martwią, ale chciała spędzić te ostatnie godziny tylko w towarzystwie brata.

Już od wczoraj czuła ogromny strach i obawę przed powrotem do szkoły.
Nie przez to, że miała wiele do nadrobienia, a nawet się za to nie wzięła, ale bała się znowu wstąpić w tłum znajomych twarzy, którzy na pewno znają powód jej nieobecności.
Wieści w szkole rozchodzą się błyskawicznie, czasem ktoś ma za długi jęzor, a czasem Irytek podsłucha rozmowy, a następnie wszystko rozpowie.

Również wiedziała, że na jej barkach ciąży brzemię kłótni z bliźniakami oraz nierozwiązanych spraw z Cedrikiem.
Była postawiona w takiej sytuacji, że już kompletnie nie wiedziała co ma zrobić. Nie liczyła na to, że jak wróci to wszystko będzie jak dawniej, ale miała namiastkę nadziei, że jakoś to poukłada zbierając w sobie resztki sił.

...

Gdy pociąg dojechał do ostatniej stacji zaczekali aż wszyscy opuszczą pojazd, by opuścić go jako ostatni.
Mroźny wiatr uderzył ich znienacka sprawiając, że ich ciała przeszły dreszcze.
Dzisiejsza pogoda była o wiele mroźniejsza niż podczas ostatnich dni.
Szczelniej opatulili się wełnianymi szalikami, a następnie ruszyli do ostatniego powozu.

Szatyn przepuścił ją, by jako pierwsza wkroczyła do środka, a następnie sam wskoczył na wolne miejsce.
Jednak ich transport nie był pusty, tak jak się spodziewali.
Siedząca w rogu dziewczyna obrzuciła ich spojrzeniem.
Miała poczochrane, tłuste i bardzo długie włosy oraz tak jasne brwi, że sprawiały wrażenie, że ich tam nie ma oraz wyłupiaste oczy, którymi ilustrowała ich sylwetki.
Pierwsza myśl jaka pojawiła się w głowie była taka, że dziewczyna ma lekkiego bzika.
Jej różdżka wetknięta była za prawe ucho, a jej szyję ozdabiał naszyjnik z kapsli od piwa kremowego.

(Luna)-Rodzeństwo Scamander.-rzekła rozmarzonym głosem.

Rzucili sobie zdziwione spojrzenia, a następnie zasiedli na przeciwko.
Gdy powóz ruszył Rolf przemówił.

(Rolf)-Jak się nazywasz?-uniósł brew, gdy dostrzegł, że ich towarzyszka trzyma w rękach gazetę odwróconą do góry nogami.

(Luna)-Luna Lovegood.-spojrzała mu w oczy. Chłopak miał wrażenie, że od początku jazdy ani razu nie mrugnęła.-Wy nie musicie się przedstawiać. Witajcie z powrotem w Hogwarcie, Danielle i Rolf Scamander.

(Rolf)-Dziękujemy.-odpowiedział speszonym głosem.

Krukonka do końca podróży, ani razu nie spuściła wzroku z szatyna.
Na ustach Danielle błąkał się delikatny uśmiech, Rolf za każdym razem, gdy zdawał się zawstydzony, zachowywał się jak mały chłopiec.

Po zatrzymaniu szybko się pożegnali z blondynką, a następnie pośpiesznie ruszyli w stronę Wielkiej sali jako jedni z ostatnich.
Zielonooka zatrzymała się przed wielkimi drzwiami i rzuciła zalęknione spojrzenie w głąb pomieszczenia.

(Rolf)-Musimy to przetrwać Danielle.-złapał ją za dłoń.-Wkrótce będzie lepiej.

Niepewnie kiwnęła głową, a następnie poszła jego śladem.
Po wkroczeniu do sali gwar panujący w środku sprawił, że zakręciło jej się w głowie.
Mimo, że ani razu nie spojrzała w stronę stołu Gryffindoru to czuła na sobie palące spojrzenie kilku osób zasiadających tamten obszar.
Lynn i Allison, gdy ich dostrzegły zerwały się z miejsc, a następnie obdarzyły ich pełnymi ulgi uśmiechami.
Po dotarciu do stołu od razu wzięły ją w mocne objęcia, przelewając całą troskę, którą w tamtej chwili odczuwały.
Szatynka również poczuła się inaczej, tęsknota przemieniła się na ulgę i radość, która chwilowo przysłoniła mrok panujący w jej sercu.

(Lynn)-Cieszymy się, że już jesteś.-rzekła, kładąc ciepłą dłoń na jej policzku.-Zmieniłaś fryzurę?-uniosła brew, unosząc kąciki w górę.

(Allison)-Ładnie ci.-mruknęła, łapiąc za pojedyncze pasmo.

Brunetka po chwili wtuliła się w silne ramiona swojego chłopaka, dodając mu otuchy.
Gdyby nie Lynn prawdopodobnie staliby tak do końca uczty, ale zagoniła ich do jedzenia.

Zielonooka mieszając pudding zdobyła się na uniesienie wzroku.
Kilka miejsc dalej zasiadał Diggory ze stoickim spokojem na twarzy.
Gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, posłał jej drobny uśmiech.
Zacisnęła palce na łyżce tak mocno aż zbielały jej knykcie oraz odwróciła wzrok.
Wstyd ponownie zagościł w jej sercu na myśl, że chłopak nadal był dla niej przyjacielem mimo, że ona nie była zbyt dobra.

Uczniowie powoli opuszczali salę, a ona zrozumiała, że uczta dobiega końca.
Powstali od stołu, a współlokatorki znalazły się po jej obu stronach, by dodać jej pewności aby następnie ruszyć w stronę piwnic.

Reszta uczniów domu borsuka natychmiast udała się w stronę dormitoriów, by spędzić ostatnie chwile przed snem z przyjaciółmi, ale ona czuła, że musi rozwiązać jeszcze jedną sprawę.
Po dotarciu do sypialni, przebrała się w wygodniejsze ciuchy, a potem z powrotem ją opuściła.

Tak jak się spodziewała, fotel przy kominku był zajęty przez Ceda.
Wpatrywał się w płomienie trzaskające w kominku, a gdy usłyszał ciche kroki, przeniósł wzrok w stronę schodów.
Natychmiast powstał, dostrzegając przyjaciółkę.
Serce krajało mu się na jej widok.
Była blada i wychodzona, a na jej twarzy gościło zmęczenie.
Włosy miała oklapnięte i krótsze o kilka cali, teraz ledwo dosięgały ramion.
Mimo tego wszystkiego i tak uważał, że jest piękna.

Mocniej objęła się ramionami i przygryzła wargę.
Nie wiedziała jak zacząć, co prawda ani razu nie układała sobie scenariusza jak poprowadzi tę rozmowę.
Otworzyła usta, a zanim zdążyła przemówić, jej drżące ciało zostało przyciągnięte do jego silnego torsu.
Odetchnęła z ulgą, oplatajac go rękoma.
Próbowała przelać w ten drobny gest wszystkie uczucia, które towarzyszyły jej przez ostatnie czasy.
On to doskonale rozumiał.

(Danielle)-Przepraszam.-szepnęła.

(Cedrik)-Nie, to ja przepraszam.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now