56.Kocham Cię

1.2K 80 73
                                    

Podążali stromymi schodami na drugie piętro, na którym jak przeczuwał George może być jego bliźniak.
Podobno Fred zajmuje się przygotowaniami na kolejny kawał, który ma zrobić niemały szum w szkole.
Wspomnienie, gdy ona robiła za żartownisia Hufflepuffu, a następnie współpracowała z braćmi, które nawiedziło jej umysł było dziwne, odległe, ale przyjemne. Na samą myśl uniosła kąciki w górę.

Gdy minęli pierwszy zakręt złapała chłopaka za ramię i przystanęła.
Zmarszczył brwi i spojrzał na nią przez ramię.
Od razu mu uwierzyła, że Fred również chce dojść z nią do porozumienia, ale z każdym krokiem odczuwała coraz większe wątpliwości.
Co jeśli powiedział tak, bo "wypada"? Może na dobre naciągnęła jego zaufanie i nie wybacza tak łatwo jak młodszy Weasley.

(George)-Coś nie tak?-zapytał ściszonym głosem. Jeszcze trwały lekcje, a gdyby ktoś ich przyłapał to profesor McGonagall dostałaby białej gorączki. W ostatnim czasie zbyt często opuszczali lekcje i co było zadziwiające nauczycielka tego nie zauważyła lub czekała na odpowiedni moment, by ich uziemić.

(Danielle)-Nawet nie wiem jak mam zacząć.-opuściła ramiona.-Może Fred ma wątpliwości.

Rudzielec z uśmiechem pokręcił głową i złapał ją za ramiona.
Nawet w takich chwilach potrafiła być rozczulająca.

(George)-Rozmawialiśmy o tym setki razy. Mój brat Fred Weasley bardzo żałuje swoich słów oraz ma nadzieję na pojednanie. Na pewno będzie dobrze tylko musisz być przy nim taka jak przy mnie...lecz nie musisz krzyczeć.-dodał, a następnie puścił jej oczko.

Nagle usłyszeli odgłos otwieranych drzwi.
Gryffon zareagował natychmiastowo-pchnął ją w tył przez co zniknęła za szkarłatną zasłoną, a następnie dołączył do niej.
Zmniejszył dystans stykając się z nią ciałem, by w całości zniknąć za kotarą, a następnie zaczął nasłuchiwać.
Ku ich nieszczęściu dźwięk stawianych kroków kierował się w ich stronę.
Impulsywnie objął ją w talii, a następnie na znak ciszy zasłonił usta palcem.

Szatynka uniosła głowę i wlepiła wzrok w jego skupioną twarz.
Ku jej zdziwieniu odwrócił głowę, a ich oczy skrzyżowały się w intensywnym spojrzeniu.
Jak mogła się domyślać jej policzki teraz lśniły szkarłatem, co nie umknęło towarzyszowi. Właśnie w takich chwilach nienawidziła tego najbardziej.

Brązowooki oblizał wargi, a następnie rzucił okiem na jej usta co sprawiło, że iskierka, która zatliła się w jej wnętrzu zamieniła się w żywy ogień.
Nigdy nie czuła się w ten sposób i nie potrafiła tego zidentyfikować.
Mimo skonsternowania czuła się całkiem... przyjemnie?

Kotara za ich plecami rozsunęła się sprawiając, że oboje podskoczyli.
Wlepili wystraszone spojrzenia w bok i dostrzegli tak samo zdziwioną twarz Freda.

(Fred)-A co tutaj się święci.-wymruczał, gdy zobaczył w jakiej sytuacji ich zastał.-Czemu mnie nie wezwaliście? Chętnie bym dołączył.-poruszał brwiami.

W błyskawicznym tempie się od siebie odsunęli.
Rudzielec speszony podrapał się po karku, a następnie rzucił bratu ostre spojrzenie, natomiast Puchonka zagryzła policzki. Nawet nie wiedziała czemu czuje się zawstydzona.

Fred odkaszlnął ponownie zwracając na siebie uwagę, a jego poprzednią zuchwałość przyćmiła niepewność.
Przygryzł wargę i rzucił zielonookiej znaczące spojrzenie.

(Fred)-A więc...wiem, że byłem dupkiem i masz prawo mi nie wybaczyć, ale żałuję. Bardzo żałuję.-przetarł zmęczone oczy.-Tylko chcę byśmy już zawsze byli ze sobą szczerzy Danielle. Nawet jeżeli będzie to bolesna prawda to chcę ją poznać.-rzekł stanowczo.

Po chwili natychmiastowo wziął ją w objęcia wyrywając z jej ust westchnienie.
Uśmiechnęła się z ulgą i odwzajemniła uścisk.
George również zapragnął dołączyć i objął obojga, a następnie poczochrał ich czupryny na co zareagowali jękami rozczarowania.

(Fred)-Przez dwadzieścia minut męczyłem się z układaniem.-prychnął.

(Snape)-Wasz szlaban będzie trwał sześć razy tyle Weasley.-zza ich pleców rozbrzmiało warknięcie.

...

Opuściła Cieplarnię jako jedna z pierwszych.
Temperatura znacznie spadła wraz z końcem stycznia, ale mimo tego wpadła na pomysł, że skorzysta z "dłuższej przerwy" i wybierze się na krótki spacer po Błoniach.

Po chwili dotarła na jeden z pagórków otaczający jezioro.
Podłoże pokrywały sterty nieskazitelnie białego śniegu.
Zasiadła na wyszczerbionej ławie i utkwiła spojrzenie w tafli wody.
W takich chwilach zawsze zatapiała się w myślach.

Od uregulowania spraw z bliźniakami oraz Cedrikiem czuła się spokojniejsza.
Nadal męczyła ją sprawa z mamą, a koszmary nawiedzały ją w dalszym stopniu, ale mogłaby stwierdzić, że znajduje się w lepszym punkcie niż kiedykolwiek wcześniej.
Na początku myślała, że nikt nie jest w stanie jej pomóc oraz nie widziała dobrych perspektyw. Teraz dzięki przyjaciołom, Rolfowi i dziadkom, z którymi regularnie się kontaktowała poprzez listy czuła, że wszystko jest odrobinę łatwiejsze.

Usłyszała kroki.
Po chwili ławka ugięła się pod czyimś ciężarem.
Kątem oka dostrzegła jak szarooki zasiada wygodnie obok niej i wypuszcza powietrze z ulgą.

(Cedrik)-Skąd wiedziałem, że znajdę cię właśnie tutaj?-westchnął, a jego kącik powędrował w górę.

Scamander przygryzła wargę i pokręciła głową.
Pomiędzy nimi zapanowała głucha cisza, którą co jakiś czas przerywały pojedyncze szelesty drzew. Oczywiście nie przeszkadzało jej to, czuli się w swoim towarzystwie na tyle komfortowo, że nawet spędzając czas bez zbędnych pogawędek czuli się komfortowo.

(Danielle)-Gapisz się.-parsknęła, gdy już od dłuższego czasu czuła na sobie jego wzrok.
Obróciła głowę i spojrzała mu w oczy, a ich usta natychmiastowo uniosły się w uśmiechu.

(Danielle)-Mam coś na twarzy?-zapytała, dotykając policzków.

(Cedrik)-Dobrze widzieć cię...-przerwał, by unieść dłoń i schować wolne pasmo za jej ucho.-spokojniejszą.-dodał szeptem.

Ujęła jego dłoń i oparła głowę o jego ramię. Chłopak wzmocnił uścisk i pogładził jej zaczerwienioną skórę kciukiem.

(Danielle)-Kocham cię Ced.-mruknęła.

(Cedrik)-Ja ciebie też.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now