88

1.1K 83 65
                                    

Jest poniedziałek, jest rozdział!

Po powrocie do siedziby nie działo się nic nadzwyczajnego. Podczas jej pobytu u Świętego Munga Harry pojechał do Ministerstwa Magii na rozprawę w związku z tym, że użył magii poza murami Hogwartu, ale został oczyszczony z wszelkich zarzutów, przez co wszystkim ulżyło, mimo że mieli pewność o jego niewinności.
Nadszedł ostatni dzień wakacji. Danielle siedziała w sypialni bliźniaków i obserwowała jak jej brat pakuje swoje rzeczy do ogromnego kufra z szerokim uśmiechem na twarzy. Co chwilę odhaczał coś na pergaminie i szeptał pod nosem.

Rolf nazajutrz miał wyprowadzić się do swojego pierwszego mieszkania, które podobno miało być zlokalizowane gdzieś w centrum Londynu. Około tygodnia temu uzyskał na to zgodę Zakonu, do którego też wstąpił. Według informacji, które udało się zdobyć panu Arturowi oraz Tezeuszowi Rolf jest bezpieczny i może się w końcu usamodzielnić.
Chłopak od razu ożywił się na samo wspomnienie o tym, że niedługo będzie mógł zasmakować jeszcze więcej dorosłego życia, a na świadomość, że już jutro postawi nogę w swojej kawalerce tryskał energią na wszystkie strony i nawet Fred napomknął podczas dzisiejszego śniadania, że jeżeli nie przestanie mówić o wyprowadzce to on również przeniesie się do sypialni Danielle.
Jeżeli chodzi o pamiętną noc, podczas której szatynka prawie doprowadziła państwo Weasley do zawału, Molly od tamtej pory nie ma zastrzeżeń co do ich wspólnego mieszkania w jednym pokoju. Pani Weasley kilka razy napomknęła jak wielkim szczęściem było to, że jej syn akurat tej nocy był przy Scamander. Czasem zaczynali mieć wrażenie, że kobieta traktuje ich jeszcze poważniej niż wcześniej, a raz nawet Danielle słyszała jak pan Artur próbował poprowadzić rozmowę z młodszym bliźniakiem o "ptaszkach i pszczółkach", ale na marne, ponieważ gdy George zrozumiał do czego prowadzi ta rozmowa, to wyszedł z pokoju, a zażenowanie trzymało go do końca dnia.

(Danielle)-Dziwnie się czuję z tym, że już nie będziemy razem mieszkali.-powiedziała, drapiąc maleńkiego Puszka, który od godziny smacznie drzemał na jej ramieniu.

(Rolf)-Ty też kiedyś będziesz musiała sama wylecieć z gniazdka.-rzekł rzeczowym tonem.-Albo i nie sama.

(Danielle)-Kiedy zdążyłeś tak wyrosnąć?-zaśmiała się.

(Rolf)-Mniej więcej w tym samym czasie co ty.-sarknął.-Jestem starszy zaledwie o rok.

Wtedy ją naszło na refleksje.
Co ona będzie robiła, gdy skończy szkołę? Czy też będzie na tyle odważna, by od razu iść na swoje, a może wróci do dziadków? Nawet nie miała pewności po ostatniej wizycie w szpitalu, czy na pewno chce nadal kierunkować swoje działania w stronę zawodu Aurora. Szpital Świętego Munga zaciekawił ją, co może być absurdalne, bo była tam pacjentką, a jej wiedza na temat uzdrawiania była na niskim poziomie. Crystal przygotowywała się do tego już od dawna, pomagała w Skrzydle szpitalnym i dzięki temu miała już pewnego rodzaju "plecy"...a ona? Czy znalazłaby czas na szkolenie się z panią Pomfrey oraz czy kobieta zechce ją przyjąć? Nawet nie miała zielonego pojęcia czy się do tego nadaje.

Rozległo się pukanie do drzwi, a po chwili w przejściu pojawiła się Molly z kopertą w dłoni.

(Molly)-Przysłali wasze listy.-uśmiechnęła się ciepło.-Już spakowany?

Ustała za szatynem, który rzucił jej ciepłe spojrzenie przez ramię i zaczęła się przyglądać jego zmaganiom.

(Rolf)-Prawie, pani Weasley.-odpowiedział grzecznie.

(Molly)-Mów mi Molly, skarbeńku.-poklepała go po ramieniu.-Jutro rano spakuję ci trochę jedzenia, żebyś miał na dobry początek.

(Rolf)-Nie chcę sprawić kłopotu.-odpowiedział szybko.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now