15

1.7K 96 42
                                    

Nastał koniec semestru.

Błonia przyozdobione zostały w biały puch, cały zamek był ozdobiony i dało się wyczuć nastrój świąteczny.
Irytek przemierzał korytarze Hogwartu śpiewając wymyślone przez siebie kolędy, a duchy starały się szerzyć dobry nastrój mimo ostatnich zdarzeń.

Rolf dzisiaj rano odjechał do domu.
Dlaczego Danielle nie pojechała?
Niekoniecznie chciało jej się jechać poraz kolejny do Ameryki na święta.
Kochała ciocię Queenie za to jak potrafiła stworzyć świąteczny nastrój i otaczała ją i Rolfa wielką miłością, ale w tym roku jej chęci spadły na wysokość jej znoszonych trampek.

Allison i Lynn również wyjechały, miała całe Dormitorium dla siebie.
W tym roku cały Pokój Wspólny świecił pustkami.
Stereotypowi Puchoni byli rodzinni i każdą wolną chwilę pragnęli spędzić w gronie najbliższych-oczywiście Scamander też to dotyczyło.

Szatynka po śniadaniu została w Wielkiej Sali i czytała książkę.

Przy stole Slytherinu siedziała grupka 6-rocznych.
Stół Ravenclawu świecił pustkami, a Gryffoni jak zgadywała jeszcze głośno chrapali w swoich łóżkach.

W pewnym momencie z transu wyrwało ją stukanie butów o zimną posadzkę.

Leniwie odwróciła głowę od pożółkłych stronnic starej księgi o Wilkołakach wypożyczonej z biblioteki i spojrzała w stronę hałasu.

Automatycznie jej oczy się jeszcze bardziej rozwarły.

(Danielle)-Cedrik!-wykrzyknęła.

W jej stronę zmierzał uśmiechnięty od ucha do ucha, a jego szare oczy błyszczały.

(Danielle)-Myślałam, że wyje...-nie dokończyła, bo zanim zdążyła się połapać jego silne ramiona oplotły jej talię.

Cóż za miła niespodzianka.
Oderwali się od siebie i uśmiechnęli się promiennie.

(Cedrik)-Zaspałem na śniadanie, ale to wejście było jeszcze lepsze niż sobie zaplanowałem.-dumnie wypiął pierś.

(Danielle)-Już myślałam, że będę sama i zaczęłam przez chwilę żałować swojej decyzji, ale spadłeś mi z nieba.-przez cały czas gestykulowała z przejęciem.

Chłopak przyglądał jej się z uśmiechem.
Scamander z rana wyglądała jak mała dziewczynka.
Miała jeszcze zaspane oczy, a włosy były spięte w luźny warkocz, z którego luźne kosmyki opadał jej na twarz.
Za duży rubinowy sweter, którego rękawy zasłaniały jej drobne dłonie sprawiał, że wyglądała niezwykle uroczo.
Z rozmyślań wyrwało go pstrykanie palcem przed twarzą.

(Danielle)-Ced! Idziesz na te Błonia czy nie?-pytając już 3 raz powoli traciła cierpliwość.

(Cedrik)-Kto ostatni w Pokoju Wspólnym ten Buchorożec!-wykrzyknął po czym zniknął za drzwiami.

Puchoni urządzili sobie bitwę na śnieżki.
Szatyn cały czas bezbłędnie trafiał w Danielle przez co była cała oblepiona śniegiem.

(Danielle)-Za Ministerstwo!-wykrzyknęła mężnie po czym wskoczyła na przyjaciela.

Chłopak nie załapał równowagi po czym poleciał ze Scamander do tyłu.

Wybuchli śmiechem łącznie z kilkoma uczniami spacerującym przy zamku.

W pewnym momencie doszło do niej to, że ich twarze dzieli kilka marnych centymetrów.

Ced wpatrywał się w jej zielone oczy i dostrzegł, że na około źrenic czaiło się kilka piwnych plamek.
Urzeczony nie mógł oderwać od nich wzroku.

Danielle nie mogąc się opanować wybuchła gromkim śmiechem.
Diggory po chwili wybudzony z transu zawtórował jej.

W pewnym momencie we dwoje wstali i otrzepali się ze śniegu.

Jedyne co teraz było w ich głowach gorąca czekolada.

Przemoczeni zmierzali w stronę zamku.
Danielle schowała drżące dłonie do kieszeni.

Cedrik złapał ją za dłonie jednocześnie ją obejmując.
Przeszedł ją miły dreszcz na kontakt z jego ciepłym ciałem.
Chłopak czując jej reakcję uśmiechnął się delikatnie pod nosem.

Ich pierwszym celem były Dormitoria, w których pragnęli przywołać się do porządku.
W błyskawicznym tempie Danielle zrzuciła z siebie mokre ubrania i wciągnęła na siebie zwykłe czarne dresy i zieloną bluzę.

Ustała przed lustrem w łazience i zaczęła ilustrować swój wygląd.

Miała długie rzęsy, które zawdzięczała swojej mamie być może z tego powodu, że nie musiała ich malować.
Średniej wielkości malinowe usta były całkiem w porządku.
Jej policzki zdobiły piegi, takie same jakie miał Rolf. Czasem miała wrażenie, że nawet mają je w tym samym miejscu.
Nie miała kształtów jak niektóre dziewczyny z jej roku, z tego powodu, że jeszcze nie zdążyła dojrzeć.
Czy spodobała by się Cedrikowi jakby była trochę starsza?

Podkręciła głową. O czym ona myśli?
Jeszcze nie dawno jej się podobał i zdążyła się "wyleczyć" z tego uczucia, a teraz znowu wróciło?
Nie może myśleć o nim w inny sposób.

Zamyślona wyszła z łazienki i prawie dostała zawału.

(Danielle)-Na Merlina! Chcesz żebym skończyła tu i teraz!-zademonstrowała jak osuwa się na ziemię.

Wyżej wymieniony młodzieniec siedział na jej łóżku i wpatrywał się z nieukrywanym rozbawieniem na przyjaciółkę.

(Cedrik)-Zastanowię się nad tym.-rzekł jednocześnie drapiąc się po brodzie.

Podeszła do niego i walnęła go w ramię.

(Cedrik)-Dobra! Przepraszam!-jego śmiech wypełnił cały pokój.

Kochani!
Wybiło mi już prawie 250 odczytów z czego niezmiernie się cieszę!
Chciałabym podziękować osobom, które nadal są przy moich początkach oraz powitać, te które dopiero wkraczają do świata Danielle Scamander.
Sądzę, że całkiem nieźle dopasowałam się z czasem w historii, ponieważ święta już idą wielkimi krokami.
Byłoby mi bardzo miło za komentarze, w których możecie wspomnieć o tym co bym mogła zmienić w opowiadaniu lub co dopracować oraz nie pogardzę gwiazdkami :)
Miłego wieczoru!

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now