92

1K 76 60
                                    

Zegar wybił dwunastą w nocy.
Danielle wrzuciła do plecaka ostatnie najpotrzebniejsze rzeczy i ruszyła w stronę wyjścia z ogromną determinacją w sercu.

Korytarze o tej porze były puste.
Nauczyciele spoczywali w swoich łóżkach bądź sprawdzali prace w gabinetach, prefekci zakończyli patrole, a duchy zajmowały się swoimi "duchowymi'' sprawami w namroczniejszych odmętach zamku.
Poprawiła kurtkę i wyszła przez frontowe drzwi na nocne powietrze.
Niebo ozdabiały miliony gwiazd, a księżyc odbijał światło prosto na dziedziniec.
Po chwili oczekiwania usłyszała kroki za plecami. Obróciła się i dostrzegła nadchodzącą sylwetkę chłopaka, który podobnie do niej dzierżawił torbę na ramieniu z najpotrzebniejszym ekwipunkiem na najbliższe dni.
Gdy znalazł się tuż przed nią podźwignęła się na palce i musnęła jego usta.

(Danielle)-Przygotowany?-szepnęła, a on w odpowiedzi pokiwał głową.-To ruszamy.

Pochwyciła jego silną dłoń i ramię w ramię ruszyli w stronę Zakazanego lasu.

Plan był następujący.
Musieli przemierzyć Zakazany las, by wyjść poza barierę magicznej szkoły. Później George teleportuje ich do Londynu, a tam niezauważeni znajdą jakiś tani nocleg, w którym zaszyją się na następne trzy dni.

Jesteście ciekawi jakim cudem uciekną ze szkoły, nie budząc żadnych podejrzeń? Bardzo prosta sprawa.
Będą udawali chorobę, która średnio trwa od dwóch do trzech dni, a w rzeczywistości nie będą to oni, lecz Fred i Allison. Sprawa z Fredem jest prosta-jest niemal idealną kopią George'a, a Allison w ostateczności użyje zaklęcia przemieniającego, by upodobnić się do Scamander.
Jeżeli wszystko pójdzie po jej myśli to będzie to bułka z masłem.

Szatynka westchnęła cicho i zerknęła kątem oka na stanowczy wyraz twarzy Weasleya.
Musiała odbyć z nim trudną rozmowę na temat całej sprawy z ojcem. Czuła się głupio z tym, że chłopak bez wahania zgodził się uciec z nią do Londynu, mimo że nie wie prawie nic o tym co się kiedyś zadziało.

(Danielle)-Powinieneś wiedzieć o co chodzi z tym wszystkim.-rzekła, mocniej ściskając jego dłoń.

George zwolnił kroku i spojrzał na nią ze zmartwieniem.

(George)-Nie musisz...

(Danielle)-Ale chcę.-przerwała mu.-W końcu jesteśmy razem, tak? Ja wiem o tobie wszystko, a ty nadal nie wiesz nic o tej popapranej sprawie.

Odpuścił i skinął głową, ale przysunął się bliżej, by poczuła się raźniej.

Wzięła głęboki oddech i przystąpiła do historii.

(Danielle)-Moja mama poznała tatę, gdy była służbowo w Londynie. Nic wielkiego, znaleźli okaz młodego Bystroducha na przedmieściach. Gdy wracała zmordowana walką z tym bydlakiem wpadła po drodze na młodego przedsiębiorcę-Ethana Marigolda.-chłopak otworzył usta, ale natychmiast kontynuowała opowieść, uprzedzając jego pytanie.-Tak, był mugolem. Zaczęli się umawiać, mama mówiła, że zakochała się w nim po uszy. Wkrótce wzięli wczesny ślub, kupili dom i na świat przyszedł Rolf, a rok później ja. Dziadek nigdy za nim nie przepadał, ale zbytnio tego nie okazywał. Kiedyś wspomniał, że Ethan był monotonny. Życie toczyło się w miarę spokojnie dopóki Rolf nie skończył pięciu lat. Pewnego dnia ojciec zauważył jak za pomocą magii przesuwa wskazówki zegara.

(George)-Nie wiedział o tym, że twoja mama jest czarownicą?

(Danielle)-Trafiłeś w samo sedno. Bała mu się wyznać, że jest "inna", obawiała ją jego reakcja. Nie wiem jakim cudem udało jej się przez tyle lat zataić swoją czarodziejską tożsamość, ale w końcu wszystkie kłamstwa musiały ujrzeć światło dzienne. Gdy zobaczył jak jego syn okazuje pierwsze oznaki magicznej mocy, spanikował. Natychmiast potrzebował wyjaśnień. Mama nie mogła już go oszukiwać, więc wyznała mu prawdę. Powiedziała o naszej społeczności, o tym, że Rolf też taki będzie oraz jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że i mnie dopadnie ten zaszczyt.-przerwała, aby nabrać powietrza.-Nie przyjął tego zbyt dobrze. Uznał ją za wariatkę. Spakował rzeczy i opuścił dom, łamiąc jej serce. Niedługo później wzięli rozwód. Dorothy nie miała czasu na użalanie się nad sobą-miała dwoje dzieci, za które musiała wziąć odpowiedzialność w pojedynkę i dała radę. Mieliśmy z ojcem kontakt, ale był on znikomy. Wkrótce postanowił odciąć się od swoich zwariowanych dzieciaków i zniknął z naszego życia. Myślałam, że na dobre...do teraz.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now