13

1.7K 96 38
                                    

W sobotni poranek szatynka zerwała się najwcześniej z pośród domowniczek.

Dzisiaj miała się wybrać w towarzystwie Lee do wioski.
Mimo, że miała świadomość "przyjacielskiej" wycieczki to i tak chciała się zrobić na bóstwo.

W pośpiechu wsunęła śniadanie jednocześnie witając się z kilkoma 7-klasistami, którzy również wstali wcześniej być może z powodu nauki, która goniła ich od początku roku z jeszcze większą prędkością.

Opuszczała szybkim krokiem Wielką Salę jednocześnie podrzucając jabłko w dłoni i natrafiła na Weasleyów.

(Danielle)-Hej chłopcy!-niemal wyśpiewała.

(Fred&George)-Cześć.-odpowiedzieli nieprzytomni.

Gdy minęła grupę Krukonów zerwała się do biegu.
Mimo, że nie była skora do odrabiania pracy domowej z samego rana, zaplanowała sobie, że przed wyjściem napisze dwa wypracowania zadane na Runy oraz Transmutację by najzwyczajniej mieć wolną niedzielę na urodziny brata.

Serce jej zwolniło, gdy po zetknięciu na zegarek dostrzegła, że zostały jej dwie godziny do wyjścia.

Szybko zabrała torbę, w której poprzedniego wieczoru umieściła pergaminy i podręczniki po czym w podskokach udała się do biblioteki.

Pani Pince słysząc otwierające się drzwi ziewnęła leniwie i spojrzała z pod kapelusza na kroczącą z uśmiechem uczennicę.

Od razu zabrała się do pracy.

Lee Jordan postanowił odpuścić sobie śniadanie by mógł się wyspać, a następnie przygotować na wyjście.

Młody Gryffon nie ukrywał od pewnego czasu przed samym sobą, że czuje miętę do Scamander.
Za każdym razem, gdy mijała go na korytarzu wstrzymywał powietrze.
Najbardziej podobały mu się jej oczy, były szczere.
Codziennie przed wspominał wszystkie wspólne chwile spędzone u jej boku.

Lynn i Allison nie rozumiały, dlaczego ich przyjaciółka nie potrafi do siebie dopuścić, że brunet nie zaprosił jej do Hogsmeade na zwykły "przyjacielski" spacer lecz na najprawdziwszą randkę!

Danielle, która w zadziwiająco dla niej krótkim czasie skończyła pisać wypracowania już stała przed lustrem w pokoju i sprawdzała czy aby na pewno jej beżowy golf w zestawie z czarnymi zwykłymi jeansami nie jest zbyt oficjalny.

(Lynn)-Przesadzasz, sądzę, że McSztywna byłaby dumna z takiej uczennicy.-skomentowała próbując nie parsknąć śmiechem.

(Allison)-Nie przesadzaj!-rzuciła w blondynkę czarną poduszką trafiając w sama twarz.-Barnes tylko się droczy, bo sama nigdy nie była na randce!-wyśpiewała i pokazała język drugiej.

Pod koniec Danielle lekko podkręciła swoje włosy i przyznała, że musi to robić częściej.
Nie malowała się, bo wolała swoją naturalną odsłonę.

O 11.00 stawiła się przy wyjściu z zamku.

(Lee)-Cześć!-wykrzyknął.

Danielle podskoczyła, nie zauważyła Gryffona.

(Danielle)-Hej. Jak tam samopoczucie?-wyrecytowała rutynną formułkę, którą zazwyczaj przedstawia, gdy zaczyna się stresować.

(Lee)-W porządku. Gotowa na spacer pełen emocji?-zapytał z niekrytą euforią jednocześnie wystawiając ramię przyjaciółce.

(Danielle)-Gotowa.-odpowiedziała hardo.

Wkraczając do wioski przywitał ich świąteczny nastrój, który dało się dostrzec choćby w ozdobach przewieszonych przez dachy domów.

Całe uliczki były zapełnione uczniami, a gdzieniegdzie widać było nauczycieli patrolujących wyjście.

Ich pierwszym celem było Miodowe Królestwo.
Scamander musiała zakupić słodycze, które chciała wręczyć na jutrzejszych urodzinach Rolfa.

Z uśmiechem wybierała wszelakie słodycze z półek prawie zapominając, że jest z towarzyszem.

(Lee)-Słyszałem, że masz brata.-próbował nawinąć temat.

(Danielle)-Tak mam. Nazywa się Rolf. Jest w tej chwili na piątym roku.
Często można go dostrzec w bibliotece jak studiuje księgi.-odpowiedziała beztrosko pakując garść lukrecjowych gryzków do woreczka-były to jej najulubieńsze słodycze.

Następnie udali się do Zonka po kilka łajnobomb, które we dwoje chcieli zakupić.
Podobno Lee chciał się odegrać na bliźniakach za to, że ostatnio poobwieszali jego jak to ujął "magiczną" bieliznę w gabinet Snape'a.

Zaśmiewając się z żartów, w których Lee uczestniczył wraz z rudzielcami spacerowali po uliczce.

Gdy szatynka śmiała się w niebogłosy Lee przypatrywał się jej z uśmiechem.

Na koniec zgodnie postanowili wybrać się pod Trzy Miotły.

Wkraczając do baru od razu musieli zrzucić wszelkie warstwy, ponieważ lokal emitował ciepłem.

Lee już próbował zaproponować Scamander stolik schowany w kącie by mogli spędzić ostatnie godziny w samotności, gdy z jednego ze stolików pomachały dwie znajome twarze.

Lee kryjąc sfrustrowanie zasiadł do stolika z bliźniakami oraz Alicją Spinnet i Angeliną Johnson.

Danielle jeszcze nie miała okazji poznać drugiej ścigającej Gryffindoru.

(Danielle)-Cześć! Danielle Scamander.-wystawiła dłoń w stronę brunetki.

(Alicja)-Alicja Spinnet. Miło mi.-odpowiedziała z uśmiechem.

Johnson na widok szatynki rozmawiającej z jej przyjaciółką przewróciła oczami-jedyne co mogła zrobić.

Spędzili w barze dwie godziny gawędząc o Quidditchu, który niewątpliwie interesował wszystkich, o przedmiotach, o ich innych zainteresowaniach czy nawet świętach oraz popijając piwo kremowe.

Gdy zaczęło się ściemniać całą grupą wyszli do zamku.

Po drodze nie odbyło się bez bitwy na śnieżki, którą oczywiście rozpoczęli bliźniacy, a skończyła się tak, że wracali przemoczeni z nosami czerwonymi jak dzisiejsza szata Lockharta, ale z uśmiechami na twarzach.

Lee jak gentleman odprowadził damę swego serca do piwnic po czym z uśmiechem udał się do wieży z nadzieją, że dzisiejsze wyjście w jakiś sposób przekonało Scamander jeszcze bardziej do jego osoby.

Oczywiście nie były to złudne przypuszczenia, ponieważ Danielle bawiła się bardzo dobrze co również opowiedziała w szczegółach Barnes i McHealthy.

Przeciwna~George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz