93

1K 74 81
                                    

Westchnął głęboko, czując ciepłe promienie słoneczne na skórze.
Przejechał dłonią po twarzy i otworzył oczy, które potrzebowały chwili, by odzyskać ostrość.
Widok, który zastał sprawił, że na jego ustach zagościł szeroki uśmiech.
Po drugiej stronie łóżka spoczywała Danielle. Nagie ciało przykrywała biała pościel, a jej klatka unosiła się w miarowym tempie.

Uniósł dłoń i przejechał opuszkami palców po jej ramieniu na co zamruczała i po chwili leniwie uniosła powieki, zaszczycając go sennym spojrzeniem.
Wyciągnął szyję i musnął jej usta, a następnie zagarnął ją ramieniem bliżej siebie.
Nie protestowała, jak zawsze. Przesunęła głowę na jego zgięcie w ramieniu i przymrużyła powieki pod napływem słońca, wpadającego przez okno.

W pokoju wbrew pozorom panowała niczym niezmącona cisza, co zupełnie ich relaksowało.
Brązowooki przez cały czas obserwował jak Nielle bawiła się palcami jego dłoni spoczywającej na jej brzuchu.
Od dawna nie czuli się tak przyjemnie. Co prawda w obecnej sytuacji mieli na głowie jedno wielkie zmartwienie, ale starali się zapomnieć chociaż na kilka marnych chwil w hotelowym łóżku.

- Mógłbym budzić się tak każdego dnia. - mruknął, spoglądając na nią kątem oka.

- Nie brakowałoby ci chrapiącego Lee? - parsknęła. - Swoją drogą ja też chrapię.

- Wiem, zdążyłem usłyszeć w przeciągu kilku ostatnich miesięcy. - uśmiechnął się półgębkiem. - Tylko u ciebie nie brzmi to zdrowo. Nie powinnaś tego leczyć?

Dziewczyna otwartą dłonią pacnęła go w bok, na co parsknął śmiechem.

- Danielle... ucieknijmy. - powiedział po chwili ciszy.

Szatynka zmarszczyła brwi i podźwignęła się na łokciu, by móc spojrzeć mu w twarz.
George patrzył na nią z pełnym skupieniem, a w jego spojrzeniu czaiła się determinacja.

Myśl, którą odważył się wygłosić krążyła w jego głowie odkąd opuścili mury zamku.
Miał świadomość, że oboje mają rodziny, przyjaciół, którzy na nich czekają i nie wiadomo czy poradziliby sobie z ich zniknięciem. Jednak wizja tego, że mogliby już teraz rozpocząć życie pozbawione wszelakich zmartwień, była niezwykle kusząca.
Przez to George zrozumiał jedną rzecz. Uczucie, które żywił do szatynki było cholernie poważne i im dłużej ze sobą byli, tym bardziej upewniał się w tym, że to z nią chce wiązać swoje dalsze życie.

- Co? - uniosła brwi.

- Ucieknijmy. - powtórzył. - Gdziekolwiek. Do Ameryki, Azji, Afryki. Możemy być wolni i nawet nie musimy się starać. Mamy oszczędności, jesteśmy w takiej sytuacji, że tylko zapakujemy się w dowolny pociąg i puff...rozpłyniemy się.

- Dlaczego chcesz to zrobić?

- Sam nie wiem. - odparł. - Podoba mi się to, że możemy być sami. Mogę z tobą witać dzień. Zasypiać, wiedząc, że jesteś ze mną... bezpieczna. Może to egoistyczne, ale taka prawda. Jestem szczęśliwy, gdy jestem z tobą, jestem szczęśliwszy, gdy wiem, że jest ci dobrze ze mną.

Jego wyznanie kompletnie ją zszokowało.
Sama miała czasem myśli, że chce uciec od wszystkich złych rzeczy tego świata, ale zawsze na drodze stawała jej jedna wartość: rodzina i przyjaciele.

- George...sama miałam kiedyś myśli, by rzucić wszystko i rozpocząć nowe życie gdzieś daleko. Szczególnie po śmierci mamy, ale gdy już byłam pewna, że chcę tego dokonać w mojej głowie pojawiały mi się wasze twarze. Twoja, Freda, Lee, Allison i Lynn, mojej rodziny, twojej również. Rozumiem, że to w jakiej sytuacji jesteśmy może być przytłaczające. Kończyny szkołę, jest rzut beretem do dorosłości. Do tego sprawa z Sam-Wiesz-Kim i Zakonem Feniksa. Jednak musimy stawić temu czoło, a jestem pewna, że jeśli będziemy się starali to powinno iść po naszej myśli. Ucieczka nie jest rozwiązaniem... przynajmniej teraz.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now