39.Pojednanie

1.2K 74 6
                                    

Po dotarciu do dormitorium jak najszybciej zmieniła szaty do gry na najzwyklejsze ubrania.
Mimo ciągłego niepokoju towarzyszącego jej od zakończenia gry zmusiła się, by normalnie funkcjonować.
Wizja dziesiątek dementorów prześladowała ją odkąd zeszła z boiska, ale o wiele bardziej przejmowała się stanem Pottera, który ledwo uszedł z życiem po utracie nieprzytomności.
Widok bezwładnego ciała spadającego z kilkudziesięciu stóp przyprawił ją o niezły zawrót głowy.

Przemierzając korytarz prowadzący do Skrzydła szpitalnego zastanawiała się jaka będzie reakcja zawodników domu lwa na jej przyjście.
Mimo przepisowej wygranej meczu, z której żaden zawodnik domu borska nie był dumny, wiedziała, że uczucia te podzielają również lwy.
Niewątpliwie miała pewne obawy co do reakcji samego chłopca, który przeżył, ale kierowała nią troska o Gryffona jak i poczucie, że tak trzeba.
Nie znała go tak dobrze jak Ron czy Hermiona lub reszta Weasleyów, z którymi miał do czynienia już od swojego pierwszego roku w szkole, ale zdążyła go polubić.
Harry według niej był niewątpliwie czarodziejem wyróżniającym się na tle zwykłych zjadaczy chleba, ale również miał w sobie coś co przyciągało bardziej niż wyżej określona "sława".

Dotarła na schody prowadzące prosto do celu swojej podróży i zauważyła na horyzoncie grupę przemoczonych Gryffonów, którzy najpewniej wracali z wizyty u szukającego.
Wielka gula podeszła jej do gardła na widok dwojga wyróżniających się rudzielców, którzy po krótkiej chwili również zauważyli jej obecność.
Pragnęła przeprosić ich za swój przesadzony wybuch, ale czuła wielki wstyd i nadal była na etapie rozmyślania jak ma to rozegrać.
W mgnieniu oka znaleźli się ramię w ramię, a ona już wyczuwała palące spojrzenia reszty zawodników co zwiększało jej zakłopotanie.
Gdy znaleźli się tuż obok siebie dwoje wyżej wymienionych zwolniło, a ona również podążyła za ich śladem.
Na ich twarzach malowała się taka sama niepewność.

(Danielle)-Jak się czujecie?-postanowiła zrobić pierwszy krok.

(Fred)-W porządku. Na widok naszych nowych "kibiców" mieliśmy lekkiego stracha, ale ważne, że Harry jest w kawałku.-podrapał się po karku z zakłopotaniem.-Cieszymy się, że jesteś cała.

Zapadła krępująca cisza.
Stali jak słupy soli bez konkretnego pomysłu jak dalej poprowadzić rozmowę.
Gdy Danielle otworzyła usta, by oznajmić, że chce zdążyć przed końcem odwiedzin chłopcy w trymiga zamknęli ją w szczelnym uścisku odcinając jej dopływ powietrza.
Wiadomo, że Fred i George Weasleyowie odznaczali się wysokim wzrostem, który Puchonka przeklinała wielokrotnie, a ona przy nich wyglądała jak Skrzat domowy, ale było przy tym więcej śmiechu niż nerwów.

(George)-Przepraszamy, że cię wtedy zaskoczyliśmy.-rzekł z przejęciem.-Nie chcieliśmy doprowadzić do tego byś była zła.

(Fred)-Lubimy, gdy się na nas denerwujesz, ale tylko wtedy, gdy nie wrzeszczysz jak mama lub Percy.-próbował zdusić śmiech.

Natychmiastowo zarobił kuksańca w głowę od dziewczyny, ale nawet ona musiała przyznać, że wtedy niepotrzebnie podniosła głos.

(Danielle)-To ja przepraszam. Ostatnio jestem zbyt podatna na nerwy.-przez głowę przeleciały jej wszystkie sytuacje od końca wakacji.-Ale przynajmniej teraz mamy pewność, że nie potrzebuję mikrofonu.

Spojrzała przelotnie na zegarek i doszło do niej, że prawie zapomniała o dzisiejszym patrolu.
Lepiej żeby uwinęła się tak szybko z odwiedzinami jak Snape ze wstawianiem Trolli.
Przeprosiła grzecznie chłopaków, a następnie pobiegła do sali z szerokim uśmiechem na twarzy.
O jeden ciężar mniej.

Po wejściu do pomieszczenia od razu rzuciło jej się w oczy kilkoro uczniów na leżankach, a w tym Harry Potter.
Chłopak definitywnie niedawno odzyskał przytomność, bo wyglądał marnie.
Lecz co mu się dziwić. Trzeba mieć stalowe nerwy, by po takim przeżyciu ubrać buty i jakby nigdy nic wrócić do Pokoju wspólnego.
Od razu ruszyła w jego stronę uprzednio witając się z panią Pomfrey.

(Danielle)-Hej Harry!-krzyknęła co zwróciło uwagę również reszty osób.-Jak się trzymasz?

Zasiadła na taborecie obok i przysunęła się na tyle blisko, by go dobrze słyszeć.

(Harry)-W porządku. Miło, że pytasz.-po jego tonie głosu i minie dało się dostrzec, że coś jeszcze ciąży mu na duszy.-Gratuluję wygranej.

(Danielle)-Co to za wygrana, z której nie jest się zadowolonym?-wzdechnęła.-Przepraszam Harry. Cedrik próbował namówić panią Hooch na powtórkę, ale nici.

(Harry)-Bliźniacy o tym wspominali. Miło z waszej strony.-pierwszy raz od początku rozmowy uśmiechnął się serdecznie.

...

(Danielle)-Nie, nie, nie.-mówiła z przejęciem.-Dlaczego zawsze ja?

Zaspana Lynn wyszła z łazienki z zaciekawioną miną jeszcze trzymając szczoteczkę w ustach, by zobaczyć o co tyle hałasu.
Scamander przeczesywała całe dormitorium wyciągając wszystko z szaf, by następnie włożyć to na miejsce.
Zaglądała pod łóżka i stoliki oraz wyrzucała wszystko z toreb rzucając co chwilę pojedyncze przekleństwa, które nawet blondynka słyszała poraz pierwszy.

(Lynn)-Co jest?-zapytała spoglądając na przyjaciółkę, która w tej chwili znajdowała się pod jej nogami.

(Danielle)-Zgubiłam odznakę.-wychrypiała.

Podeszła na czworaka do komody, a następnie zaciągnęła się kurzem zaglądając pod spód co wywołało u niej nagły atak kaszlu, który tylko bardziej rozbawił jej współlokatorkę.

(Lynn)-Może stary Filch ją znalazł, gdy sprzątał korytarze. Warto zapytać.-rzuciła, a następnie z powrotem ruszyła do łazienki.-Później jej poszukasz. Teraz mamy Zielarstwo.

Po końcowym ogarnięciu się podążyły w stronę cieplarni.
Po drodze starały się nie zwracać na siebie szczególnej uwagi, ponieważ po wczorajszym występie przybyszów z Azkabanu wszyscy uczniowie obawiali się ich o wiele bardziej.

Może z wyjątkiem pewnego duetu piegowatych żartownisiów, którzy w obecnej chwili miotali kamieniami w istoty, które powoli zaczynały tracić cierpliwość.
Zanim ktokolwiek zdążył zareagować to profesor Sprout wyszła z inicjatywą i dała takie kazanie Weasleyom, że do końca lekcji nie pisnęli słowem chociaż nawet Danielle miała pojęcie, że w środku mieli niezłą polewkę, ale nie chcieli nadużywać cierpliwości profesor.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now