61.Uśmiech losu

992 73 24
                                    

Co powiecie na mały maratonik?


Semestr letni dobiegał końca, a uczniowie wykorzystywali czas w stu procentach i najczęściej spędzali go w Hogsmeade lub wygrzewając się na Błoniach.
Danielle nie była wyjątkiem, ponieważ w tej chwili popijała piwo kremowe w Pubie pod Trzema Miotłami w towarzystwie przyjaciół. Na szczęście zaledwie kilka dni temu Newt przesłał jej podpisany formularz ze zgodą na wyjścia, bo teraz on był jej prawnym opiekunem.

Jak można było się domyślić wszystko na spotkaniu było w porządku z wyjątkiem jednego szczegółu. Danielle i Cedrik rozmawiali z nowo poznaną Hazel Edwards, z którą Lynn miała przyjemność umawiać się od kilku miesięcy. Wyżej wymienionym wyjątkiem był jej brat oraz Allison, którzy od początku wyjścia ograniczali się w słowach, a zamiast tego byli zajęci rzucaniem sobie zawistnych spojrzeń. Zielonookiej było trochę wstyd, ponieważ jakiś czas temu obiecała przyjaciółce, że porozmawia z bratem, ale przez natłok zadań jeszcze się za to nie zabrała.
Wracając do Hazel-była kompletnie inna niż Lynn. Dziewczyna wydawała się skryta i nieśmiała, ale za to bardzo uprzejma. Scamander cieszyło to, że z każdą minutą zdawała się bardziej przed nimi otwierać.
W końcu nie gryźli prawda?

(Danielle)-Słyszałam, że interesujesz się magicznymi stworzeniami Hazel.-zagadała popijając napój.-To tak samo jak Rolf.

(Hazel)-Trochę poczytam tu i tam.-rzekła nieśmiało.

(Lynn)-Trochę? Jakbyś obudziła ją w środku nocy i kazała scharakteryzować okres godowy gromoptaków to wyrecytowała by to z uśmiechem na twarzy!-widząc jak policzki rudowłosej mienią się purpurą, uśmiechnęła się półgębkiem.

(Danielle)-To niezwykłe. Ja nawet nie wiem czym się różni gumochłon od najzwyklejszego ghula.-parsknęła.

Nagle drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem zwracając uwagę wszystkich w lokalu. W przejściu pojawiły się dwie rude czupryny, które mrużąc oczy szukały kogoś w tłumie.

(Fred)-Tam jest nasz maluch!-krzyknął wskazując palcem prosto na zielonooką. Następnie kiwnął głową w stronę brata, który zasalutował, a potem w ułamku sekundy znalazł się przy ich stoliku.

(George)-Witam, witam. O zdrowie pytam.-ukłonił się.-Nie zajmę wam dużo czasu. Przybyłem z dalekiej krainy, by zapytać czy księżniczka chciałaby towarzyszyć nam w spacerze do Wrzeszczącej Chaty?-przeniósł spojrzenie na szatynkę, która wpatrywała się w niego z niemałym rozbawieniem.

(Danielle)-Hmm...czemu nie?-dopiła piwo, a następnie powstała i wyprostowała się z dumą.-Bardzo chętnie będę towarzyszyła wam w tej niebezpiecznej wyprawie.-skinęła. George ujął jej dłoń i pochylił głowę, by złożyć na niej delikatny pocałunek, który sprawił, że wyczuła przyjemne napięcie.-No dobrze. Zobaczymy się w zamku.-rzekła do reszty chowając zarumienione policzki za włosami, a następnie złapała chłopaka za łokieć, by nie zgubić go w tłumie i ruszyła w stronę drugiego z braci.

...

Po dotarciu do budynku byli nim zachwyceni.
Był wąski i strzelisty, okna i wszystkie możliwe wejścia były zabite deskami, ale nie był to dla nich problem, bo po kilku minutach poszukiwań odnaleźli poluzowaną deskę, która po wyrwaniu tworzyła szczelinę, przez którą dostali się do środka.
Niemal natychmiast ich ciała omiótł chłód, a mrok panujący wewnątrz sprawił, że ciało Puchonki pokryła gęsia skórka. Musieli rozświetlić sobie schody przy pomocy różdżek.
Każdy krok wydawał głośne skrzypienie, a gdy znaleźli się na samej górze Fred o mało nie spadł na sam dół, bo jeden ze stopni się zapadł.
Zatrzymali się na chwilę, by złapać oddech, a następnie pewnym krokiem przeszli przez kolejną dziurę, która tworzyła prowizoryczne wejście.
Zobaczyli zaśmiecony, brudny i opustoszały pokój. Ze ścian odpadały tapety, podłoga była zaplamiona jakąś oleistą substancją, większość mebli była połamana.
Przez chwilę przechadzali się po pomieszczeniu w zupełnej ciszy, dopóki Danielle nie dostrzegła drobnego szczegółu.

(Danielle)-Tego raczej nie zrobił duch.-mruknęła powoli, dotykając poduszki, na której były ślady pazurów. Nie słysząc żadnego odezwu obróciła się i dostrzegła jak bracia wylegiwali się z uśmiechami na wielkim łożu z czterema kolumienkami.

(George)-Kiedyś ja i moja żona będziemy spali na takim jak królowie.-rozmarzył się.

(Fred)-Ja kupię jeszcze większe, by pomieścić na nim moje wszystkie żony.-powiedział z dumą.

(George)-Jak to "żony"?-uniósł brew z rozbawieniem.

(Fred)-Na świecie jest tyle pięknych kobiet, że ciężko jest się zdecydować na jedną.-zaczął wyliczać na palcach.

(Danielle&George)-Idiota.-rzekli w tym samym czasie.

(Fred)-Ej!-podniósł głowę.

...

Wieczorem po kolacji, którą szatynka spędziła w towarzystwie Gryffonów podążyła od razu do dormitorium.
Z tyłu jej głowy cały czas siedziała wizja Wrzeszczącej Chaty, która po dokładnym zbadaniu nie wydawała się już taką straszna. Mogłaby rzec, że w towarzystwie bliźniaków, była to całkiem niezła zabawa.

Otworzyła drzwi i do jej uszu od razu dobiegł donośny szloch.
Wytrzeszczyła oczy i spojrzała w kąt pokoju dostrzegając swoje lokatorki.
Allison siedziała na brzegu łóżka kurczowo ściskając dłoń Lynn i jednocześnie smarkając w chusteczkę.

(Danielle)-Matko co się stało?-rzekła zmartwiona. Ruszyła w ich stronę i kucnęła przed brunetką.-Allison co...

(Allison)-Rolf ze mną zerwał!-pisnęła, a potem ponownie zapłakała. Szatynka rozdziawiła usta i spojrzała na niebieskooką, która głaskała ją po plecach.

(Lynn)-Po tym jak wyszłaś z Weasleyami zaczęli się kłócić i wyszli z pubu. W końcu Rolf stracił cierpliwość i na środku ulicy wykrzyczał jej, że to koniec, a następnie odszedł.

(Danielle)-A to menda.-zkwitowała.-Allison słoneczko. Proszę nie przejmuj się moim głupim bratem, najwyraźniej jeszcze nie dojrzał do bycia w związku.-zwróciła się do dziewczyny.-Wiem, że może to strasznie boleć w tej chwili, ale z każdym dniem będzie łatwiej. Czas leczy rany kochanie. Na pewno niedługo poznasz kogoś lepszego, kto będzie na ciebie zasługiwał.

(Allison)-Naprawdę tak sądzisz?-zapytała unosząc głowę.

(Danielle)-Jestem pewna.-skinęła, a gdy dostrzegła jak brązowooka unosi kąciki w smutnym uśmiechu odetchnęła z ulgą.

...

Tydzień później kiedy ekspres Hogwart-Londyn opuścił stację w Hogsmeade, bliźniacy przekazali Danielle zaskakującą nowinę.

(Fred)-Kilka dni temu rozmawialiśmy z ojcem i jeżeli będziesz miała ochotę to możesz odwiedzić nas w wakacje.-rzekł z uśmiechem.

(George)-Ale to nie koniec. W te wakacje odbywają się mistrzostwa świata w quidditchu. Co ty na to? Przyjechała byś pokibicować z nami, przecież to uwielbiasz. Tata zawsze dostaje bilety z ministerstwa.-potarł dłonie.-Przy okazji poznasz Billa i Charliego. Specjalnie przyjadą na tę okazję.

(Danielle)-Naprawdę?!-krzyknęła.

(Fred&George)-Naprawdę!-nim zdążyli zareagować dziewczyna wskoczyła na nich obejmując ich ramionami, jednocześnie zrzucając Filiusa z kolan, który syknął z niezadowoleniem. Wiadomość ta niezwykle poprawiła jej humor, bo nie musiała się z nimi żegnać na kolejne dwa miesiące.
Może te wakacje nie będą takie złe.

Przeciwna~George WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz