79.Róże

1K 83 21
                                    

Szczęśliwego nowego roku!

W drugi dzień świąt wszyscy spali do późna.
Około godziny dwunastej Danielle i Lynn obudziło skrzypienie drzwi wejściowych. We dwie wpół przytomne uniosły głowy z pod pościeli i dostrzegły Allison w przejściu, ubraną w męskie ciuchy z fioletową tkaniną pod pachą i niemałym sajgonem na głowie.

(Danielle)-Co?-wychrypiała.-Nie spałaś tutaj?

(Lynn)-Nie gadaj, że...-przerwała, mierząc ją uważnym wzrokiem.

(Allison)-Nie roztrząsajmy tematu.-pokręciła głową ze wstydem.-Ja dzisiaj nigdzie nie wychodzę. Danielle, proszę oddaj potem Lee jego ciuchy. Nie mam zamiaru mu się pokazywać, bliźniakom też nie.

Brunetka potykając się o porozrzucane ubrania ruszyła do łazienki, a one postanowiły przerwać swoją drzemkę i powrócić do żywych.
Gdy opuściły wyro, wyczuły jak obolała jest każda część ich ciała.
Lynn co jakiś czas pojękiwała przez ból głowy, a zielonooka dziękowała Merlinowi, że nie poleciała na procenty i kac nie jest jej dzisiejszym problemem.

Kilkanaście minut później wkroczyły do Wielkiej Sali i natychmiast ruszyły w stronę stołu Gryffindoru, przy którym siedziała już wyżej wspomniana trójka.
Bliźniacy w przeciwieństwie do nich zdawali się tryskać energią, natomiast Lee niemrawo grzebał w swojej owsiance.

(Danielle)-Cześć.-mruknęła.-Od Allison.-postawiła przed właścicielem starannie złożone ciuchy.

(Fred)-A co gwiazdeczka nie chciała sama przynieść swojemu chłopakowi jego rzeczy?-zaśmiał się chytrze i poruszał brwiami.-Dobrze się w nocy bawili.-szturchnął go łokciem.

Dziewczyny wymieniły się spojrzeniami, powoli rozwiązując zagadkę zachowania współlokatorki.
Obróciły się z zamiarem dokończenia wędrówki do swojego stołu, ale jeden z nich postanowił je zatrzymać.

(George)-Zostańcie z nami.-zaproponował, a następnie poklepał miejsce obok.

Blondynka wzruszyła ramionami i usiadła na wskazanym miejscu, natomiast Scamander zajęła miejsce obok Lee, który szepnął krótkie "cześć" i ponownie zatopił się w myślach.
Szatynka nałożyła sobie masę jedzenia na talerz i przez cały posiłek na jej twarzy błądził delikatny uśmiech.
Cały czas miała przed oczami wczorajszą noc. Wszystkie chwile w towarzystwie Weasleya, który również od przebudzenia rozpamiętywał wczorajsze zdarzenia, najmniejsze gesty, najmniejsze zbliżenia.
Co jakiś zerkała na niego kątem oka i mogło jej się wydawać lub nie, ale miała wrażenie, że kilka razy ich spojrzenia się skrzyżowały. Oczywiście za każdym razem odwracała wzrok, czując jak się czerwieni.
Przeklnęła w duchu, że zachowuje się jak gówniarz.

(Danielle)-Chyba zgubiłam wczoraj buty.-sapnęła, kładąc się na stole.

(Lynn)-Jak?-zapytała, jednocześnie odpychając dłoń Freda, który od jakiegoś czasu testował jej cierpliwość i perfidnie dźgał ją palcem w żebra.

(Danielle)-Chyba ściągnęłam je w sali, a potem puff...-westchnęła.

(George)-Pewnie masz teraz jakiegoś grzyba od chodzenia na boso.-wtrącił, śmiejąc się pod nosem.

(Danielle)-Chyba od trzymania cię za rękę.-odbiła piłeczkę, unosząc kąciki w szatańskim uśmiechu.

(Lee)-Chyba je widzę.-jęknął, a po chwili wskazał palcem na górę.

Wszyscy unieśli spojrzenia i rzeczywiście. Czarne pantofelki uniosły się tuż pod sklepieniem jakby nigdy nic.

(Danielle)-Problem z głowy.-westchnęła.

Przeciwna~George WeasleyWhere stories live. Discover now