Wróć Do Mnie 50.

3.6K 154 36
                                    

________________________________________________________________________________

Z zamyślenia wyciąga mnie dźwięk klaksonu dochodzący z przed domu.
– Jeśli obudzi Mię, to wróci się do domu i same przeczyta jej Kubusia Puchatka po raz setny. – Odzywa się Henryk, wchodząc do salonu, na co ja oczywiście parskam śmiechem.
– To chyba czas na mnie. – Oznajmiam, podnosząc się z fotelu.
– Bawcie się dobrze. I uważajcie na siebie. – Mówi Margharet, na co w odpowiedzi kiwam potakująco głową, obdarzając ją szczerym uśmiechem i wychodzę z salonu. Zakładam na siebie swoje czarne botki na klocku, po czym wychodzę z domu. Od razu zauważam światła krwisto czerwonego auta. Kieruję się więc w jego stronę, ale zanim zdążam podejść blisko, z samochodu wychodzi Xavier, obchodzi dookoła i otwiera przede mną drzwi od strony pasażera. Nie potrafię powstrzymać uśmiechu na ustach, gdy chłopak prostuje się i mruży delikatnie powieki na mój widok. Nie mówi mi, że dobrze wyglądam, ale każdy nerw w moim ciele czuje się tak, jakby mówił to w kółko, gdy tak na mnie patrzy.
– Dziękuję. – Mówię, zatrzymując się na sekundę przy ciemnowłosym chłopaku. Mój wzrok opada na jego wargi, które zdążyły rozciągnąć się w łobuzerski uśmieszek, który jak zwykle sprawia, że robi mi się gorąco, pomimo chłodnego wiatru.
– Przyjemność po mojej stronie. – Mówi stanowczo. Jego ton głosu jest niski i ochrypły.
Przygryzam delikatnie dolną wargę, sprowadzając swoją wyobraźnię do rzeczywistości i wsiadam do środka. Zapinam swój pas, a gdy ponownie się prostuje, zauważam Xaviera, który z rękoma opartymi o dach, nachyla się nade mną. Mój wzrok przez chwilę tkwi w jego przeszywającym mnie spojrzeniu.
– Prawie bym zapomniał, co byłoby niedopuszczalne. – Przechyla głowę w bok i lustruje mnie wzrokiem. – Wyglądasz pięknie. – Mówi, po czym zamyka drzwi od mojej strony i wraca na stronę kierowcy.
– Czy to czasem nie jest auto twojej mamy? – Pytam, gdy wyruszamy spod domu.
– Owszem. To jakiś problem?
– Nie, nie. Ale zastanawiam się tylko, czy skoro pozwoliła ci pożyczyć swoje auto, to wie dokąd mnie nim zabierasz?
– Oczywiście, że tak. Jej czas na niespodzianki się skończył. – Mówi Xavier, rozciągając usta w rozbawiony uśmiech.
Wzdycham głośno i kręcę głową, gdy moje usta również rozciągają się w uśmiech.
Czyli Margharet wiedziała, jakie Xavier ma na dziś plany, gdy o tym napomniałam i mi o tym nie powiedziała.
– Jeśli jeszcze do tego nie doszłaś, to nie popełniam tych samych błędów dwa razy. Tylko raz. – Tłumaczy Xavier, jak mi się wydaje, nawiązując do dnia, w którym zabrał mnie do kina, a Margharet się wygadała przed moim wyjściem. Choć mogłabym przysiąść, że gdzieś pomiędzy liniami, ma na myśli coś jeszcze.
Nie mija nawet piętnaście minut, a ja już zdążyłam spróbować wyciągnąć informację na temat tego, gdzie jedziemy, z jakieś osiemdziesiąt razy. Wzdycham głośno, próbując przez to pokazać swoje niezadowolenie i osuwam się na siedzeniu.
– To na mnie nie działa. – Oznajmia Xavier, zerkając na mnie kątem oka. – Mam zamiar zatrzymać dla siebie tą informacje do samego końca, chociażby dlatego, że wyglądasz słodko, gdy się złościsz.
Ściągam brwi i otwieram usta, chcąc coś powiedzieć, ale żaden dźwięk z nich nie wychodzi.
– Co najwyżej mam ochotę jechać okrężną drogą, żeby na ciebie popatrzeć dłużej.
Natychmiast obdarzam Xaviera srogim spojrzeniem, a w odpowiedzi chłopak uśmiecha się lubieżnie, nawet na mnie nie patrząc.
– Jesteś okropny. – Mruczę pod nosem.
– Też cię kocham. – Odpowiada Xavier przez śmiech.
Momentalnie odwracam głowę w jego stronę i wbijam swój wzrok w niego, próbując się upewnić, że się nie przesłyszałam. Xavier jak gdyby nigdy nic koncentruje się na drodze, jednocześnie śpiewając cicho lecącą w radiu piosenkę. Wiem, że powiedział to niby żartem, ale moje serce prowadzące wojnę z umysłem nie bierze tych słowa wychodzych z jego ust w taki sposób. Wręcz przeciwnie. Jego słowa wydają się najprawdziwsze na świecie. Mrugam kilka razy, ale nie udaje mi się odepchnąć z moich myśli momentu, w którym po raz pierwszy powiedział, że mnie kocha. I nagle dociera do mnie, że nigdy mu nie odpowiedziałam. Wiem, że on wie, że go kochałam... kocham... kochałam... jakkolwiek by to nazwać, to nagle czuje się dziwnie wiedząc, że nigdy mu tego nie powiedziałam. Powiedziałabym, że to wręcz nie fair.
– Wszystko okay? – Pyta nagle Xavier, wyciągając mnie z myśli.
Nie wiem, co odpowiedzieć. Wszystko niby jest okay, jednak gdzieś w środku coś we mnie się obudziło. Poczucie winy? Sama nie wiem jak to nazwać. Ale postanawiam odepchnąć to coś od siebie. Można by pomyśleć, że ponieważ studiuję psychologię, powinnam wiedzieć lepiej, niż odpychać od siebie uczucia, zamiast o nich rozmawiać, ale jestem na studiach dopiero miesiąc, więc uznaję to za wymówkę.
– Tak. – Odpowiadam cicho, posyłając mu uśmiech.
Przez chwilę Xavier uważnie mi się przygląda, ale nagle jego uwagę przyciąga dom, pod który podjeżdżamy. I to nie jakiś tam dom. To dom Atlasa!
Xavier parkuje równo z krawężnikiem, po czym przekręca kluczyk w stacyjce, tym samym gasząc motor. Nagle odwraca się w moją stronę i unosi wyzywająco swoje ciemne brwi.
– To jak, idziemy?
Bez dłuższego namysłu odpinam momentalnie pas i wyskakuję z auta, po czym podbiegam do głównego wejścia, przy którym się jeszcze zatrzymuję, żeby zerknąć na Xaviera.
– No wchodź. Nie czekaj na mnie. – Nakazuje, rzucając mi spojrzenie spod swoich ciemnych rzęs.
Biorę głęboki wdech, łapię za klamkę i otwieram drzwi. Powolnym i trochę niepewnym krokiem wchodzę do środka, gdy nagle docieram do salonu, z którego dobiega muzyka i śmiechy dobrze mi znane. Mój wzrok przyciągają moi przyjaciele, dyskutujący o czymś zawzięcie. Mija kilka sekund, zanim orientują się, że tu stoję. Pierw na ich twarzach pojawia się zdziwienie, później zaskoczenie. Dopiero po chwili dociera do nich, że to naprawdę ja.
– Sofia! – Krzyczy Emily, zrywając się z pufy, po czym podbiega do mnie i rzuca mi się na szyję z taką siłą, że prawie co nie upadamy.
– Ashley? – Odzyw się Atlas wstając i przygląda mi się niepewnie razem z Milasem.
– Nie możliwe...– Mamrocze Cecilia pod nosem.
– No na co czekacie!? – Krzyczy nagle Emily, trochę zbyt blisko mojego ucha. Na jej słowa wszyscy podbiegają do mnie i zamykają mnie w grupowym uścisku, śmiejąc się. Łzy szczęścia napływają mi do oczu i nie mam siły ich powstrzymać. Po prostu daje im upust.
– Nawet nie wiecie, jak za wami tęskniłam. – Mówię przez śmiech, gdy przyjaciele ściskają mnie tak mocno, że trudno mi się oddycha.
W końcu mnie puszczają i zalewają mnie masą pytań.
– Spokojnie, dajcie jej odetchnąć. – Śmieje się Xavier zza moich pleców.
Odwracam głowę i napotykam jego niebieskie oczy, wypełnione szczęściem. Nie mogę się powstrzymać i drugi już dziś raz rzucam się mu na szyję, dziękując mu.
– To dlatego kazałeś nam wszystkim się spotkać? – Odzywa się Milas krzyżując ręce na piersi, śmiejąc się.
– Cóż, miałem dziś ochotę na niespodzianki. – Mówi.
Emily unosi pytająco brwi patrząc na mnie, więc wzruszam ramionami i unoszę ręce w obronnym geście.
– Nic o tym nie wiedziałam. Przyrzekam. Gdybym wiedziała, to bym ci napisała. – Tłumaczę. – Nawet nie wiedziałam, że lecimy do Seattle.
– Co? Nie wiedziałaś gdzie lecisz i się zgodziłaś?
W odpowiedzi ponownie wzruszam ramionami i wydymam usta, a po chwili obie parskamy śmiechem.
Wieczór spędzamy pijąc drinki i rozmawiając. Na początku odpowiadam na ich dziesiątki pytań. Jak się okazało, Emily nikomu nie zdradziła, że utrzymuje ze mną kontakt. Więc to również musiałam im wytłumaczyć, włącznie z Xavierem. Mu również nic o tym nie powiedziałam, więc był nieźle zdziwiony. Przez moment wydawało mi się nawet, że zobaczyłam smutek w jego oczach, ale możliwe, że mi się przewidziało.
Później zaczęliśmy rozmawiać o życiu po liceum. Atlas tak jak mówił, zaczął pracować jako barista i odkłada sobie pieniądze, żeby później zwiedzić pół świata. Milas dostał się na miejski uniwersytet, gdzie studiuje ekonomię, a Cecilia również postanowiła wziąć rok przerwy żeby popracować i zastanowić się nad tym, co chce zrobić ze swoim życiem.
Nim się obejrzę, godzina jest dwunasta, Atlas proponuje pójście do klubu, a my się godzimy. Pół godziny później jesteśmy w pobliskim klubie na parkiecie i wywijamy jak nigdy. 


________________________________________________________________________________

Obiecany rozdział <3 

Jeśli nie zasnę ze zmęczenia po pracy zbyt wcześnie dziś, to będzie jeszcze jeden xD 

XoXo Sandra 

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz