F I F T Y F I V E

3.5K 166 3
                                    


Strona 300-306

________________________________________________________________________________


Piątek, 27. Maja.

– Pewna jesteś, że nie mamy zostać kilka godzin dłużej? To żaden problem, Ashley. – Margharet nie daje za wygraną. Jest taka kochana. Śmieje się i kręcę głową.
– Jestem całkowicie pewna. Emily wpadnie za jakiś czas i będziemy się szykować razem. Niczym się nie martwcie, jedźcie do Georgii i Stanleya. Mia nie może się doczekać aż zobaczy babcię i dziadka.
Kobieta spogląda na mnie jeszcze przez chwilę lekko zmartwionym wzrokiem, ale w końcu odpuszcza, a na jej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.
– No dobrze. Ale będziemy czekać na zdjęcia. Obiecaj, że wyślesz nam zdjęcia jak już będziecie gotowe. Na pewno będzie wyglądać prześlicznie. Zwalicie chłopaków ze szkoły z nóg. – Oznajmia, na co ja się śmieję.
– Obiecuję, że wyślę wam zdjęcia.
Henryk łapie za torby, a Margharet bierze małą na ręce.
– No dobrze. Tylko grzecznie. Bawcie się dobrze. – Mówi, po czym wychodzą.

Tak więc zostałam sama w domu. Ciekawi mnie, gdzie jest Xavier. Wchodzę do kuchni i włączam maszynę do kawy, po czym siadam przy stole i opieram twarz na rękach. Minął już tydzień, odkąd zdecydowałam, że powinnam porozmawiać z Xavierem, ale jakoś nie mogłam się do tego zabrać. 

Znajdywanie dobrych wymówek jest zbyt łatwe. Na przykład, dziś z nim o tym nie porozmawiam, na wypadek, gdyby nie poszło tak jak bym chciała. Nie chcę sobie psuć balu maturalnego, skoro samo to, że na niego idę, to już coś. I jakoś podoba mi się to, co mamy. Wystarcza mi. Na drugi dzień po tym, jak byliśmy w kawiarni DownTown, rano zszedł na dół, a gdy mnie zapytał uniósł tylko brwi i powiedział: DownTown, fajna kawiarnia, co nie? Na co grzecznie pokiwałam potakująco głową i się uśmiechnęłam. Czułam napięcie w powietrzu, czego nie znoszę, więc najzwyczajniej odpuściłam sobie. 

W drodze do szkoły było zwyczajnie. Śpiewaliśmy do piosenek z radia i rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. W weekend zabraliśmy się z Margharet, Henrykiem i Mią do pobliskiego parku rozrywki. Naprawdę uśmiałam się na tym wypadzie. Szczególnie gdy wodna kolejka górska zmoczyła Xavierowi spodnie na tyłku, przez co potem stał i wypinał tyłek do suszarek. Mi natomiast zmoczyło twarz, więc i mój makijaż, co bardzo rozbawiło Xaviera. Powiedział, że jestem najsłodszą pandą na ziemi. Hmm. 

W ciągu tygodnia miałam dużo pracy i jeszcze więcej lekcji, co oznaczało mniej czasu dla przyjaciół i Xaviera, ale jednak on znalazł sposób i nie tylko mnie zawoził i przywoził wieczorami, ale również ze mną spacerował. Czasem nawet w ciągu dnia. Często czułam potrzebę lub chęć splecenia naszych palców ze sobą, ale nie zrobiłam tego, bo byłoby to niestosowne. Ktoś mógłby nas zobaczyć, a w tedy nie wiem jak sprawy by się potoczyły. I właśnie to nie daje mi spokoju. 

Pocałunki które skrada, gdy jesteśmy sami, sposób w jaki mnie dotyka, lub zaczesuje moje włosy za ucho i mi się przygląda, lub chociażby to, że leży ze mną, dopóki nie zasnę, a potem wymyka się z pokoju... to wszystko jest wspaniałe. Ale to nie sekret dlatego, że tak jest ciekawiej. To sekret, bo musi nim być. 


Moja kawa jest gotowa, więc zabieram swój kubek i wędruję z nim na górę do swojego pokoju. Upijam malutki łyczek, po czym odstawiam kubek na szafkę i biorę szybki prysznic. Po wyjściu z łazienki kawa ma idealną temperaturę do picia. Otwieram więc swojego laptopa i puszczam piosenkę Seleny Gomez pod tytułem „Boyfriend". Ubieram na siebie bieliznę, po czym wciągam na siebie spodnie dresowe, dopóki nie przyjdzie Emily. Obiecałam jej, że makijażem i sukienką zajmiemy się razem, więc muszę dotrzymać słowa. Choć korci mnie, żeby ją już na siebie wciągnąć, nałożyć makijaż i zobaczyć rezultat końcowy. 


Żeby zabić czas śpiewam trochę i rysuję w swoim notatniku. Nagle moją uwagę przyciąga dźwięk pukania. Mój wzrok kieruje się w stronę drzwi, gdy nagle zauważam Xaviera opierającego się o ich framugę, lustrując mnie od góry do dołu. Dopiero po chwili dociera do mnie, że nie ubrałam koszulki, czyli paraduję w samym staniku, przez co natychmiast czuję jak moje policzki się czerwienią.
– Hej. Nie słyszałam, jak wchodziłeś.
– Wpadłem tylko na chwilę coś zabrać. Rodzice już pojechali?
– Tak. Margharet próbowała się do ciebie dodzwonić, żeby ci powiedzieć.
Chłopak wchodzi do mojego pokoju i siada na progu łóżka, niecały metr ode mnie.
– Rozładował mi się telefon. Przyjechałem po ładowarkę.
Xavier wyciąga swoją dłoń w moją stronę, czekając aż podam mu swoją. Przez chwilę wpatruję się w niego, ale w końcu podaje mu swoją dłoń. Jesteśmy sami w domu aż do niedzieli, normalnie bałabym się takich okoliczności, ale przy nim nie boję się niczego. No cóż, prawie. Boję się, że złamie mi serce, nawet nie wiedząc, że je skradł, ale to już co innego.
Chłopak przyciąga mnie do siebie i sadza mnie na swoich kolanach.
– Ślicznie wyglądasz. – Mówi, gładząc moje nagie plecy. Jego dłonie są zimne, ale to nie przez to dostaję gęsiej skórki. Marszczę brwi na jego komentarz.
– Jeszcze nie zaczęłam się szykować.
Xavier nachyla się bliżej mnie i szepcze:
– Widok ciebie bez makijażu, mokrych włosach i samych spodniach od dresu to zdecydowanie mój ulubiony widok.
Po czym nasze oczy się spotykają i zanim zdążę się zorientować, jego usta przywierają do moich. Ten pocałunek jest delikatny, ale namiętny. Jego język prosi o wstęp, więc uchylam wargi. Łapię jego twarz w swoje dłonie i przyciągam go jeszcze bliżej. Jedną dłonią napiera na moje plecy, a drugą mocno i zdecydowanie trzyma mnie w pasie. Nagle odciąga swoje usta od moich i obsypuje pocałunkami moją szyję. Odchylam więc głowę do tyłu, pozwalając westchnięciom uciec z moich ust, gdy całuje coraz niżej.

– Ashley? Jesteś w domu? – Nagle dochodzi nas głos mojej przyjaciółki z korytarza. Natychmiast zeskakuję z kolan Xaviera i krzyczę: Tak!
Xavier wstaje z łóżka i posyła mi ten swój typowy, łobuzerski uśmieszek, gdy Emily otwiera drzwi od mojego pokoju.
– Pukałam, ale najwidoczniej mnie nie słysza... – Cichnie, gdy jej wzrok pada na Xaviera, który, jak gdyby nigdy nic wychodzi z mojego pokoju. I zanim znika z mojego pola widzenia odwraca po raz ostatni.
– Do zobaczenia później.
Po czym puszcza mi oczko.
– Nie słyszałaś, więc weszłam, bo drzwi były otwarte...– Emily dokańcza zdanie i patrzy się na mnie znacząco.
Ledwo zdążam pokręcić głową, gdy dziewczyna zaczyna piszczeć i się śmiać. Podbiegam do dziewczyny i zatykam jej usta ręką, ale w zamiast zostaje polizana.
– Dzięki. – Mówię, spoglądając na mokrą rękę, po czym wycieram ją o dresy.
– Gdybym wiedziała, że będziecie się miziać to poczekałabym na dworze. – Emily nie daje za wygraną.
– Całowaliśmy się, nic więcej. – Tłumaczę.
– Taaa. Twoja twarz mówiła coś całkiem innego. Bardziej jakby całował cię między nogami.
Łapię za poduszkę i rzucam nią w Emily, trafiając ją prosto w twarz. 
– To jak, zrobisz ze mnie bogini, o której mówiłaś, czy nie?
Emily śmieje się jeszcze przez chwilę, po czym rzuca poduszkę z powrotem na łóżko i mówi:
– Ajaj kapitanie. Bierzmy się do roboty.


________________________________________________________________________________



Okay coś mi się pokićkało ze stronami, pewnie jak poprawiałam coś przy layout, bo ten kawałek to strona 312-318 xD 

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz