F O R T Y S I X

5K 319 18
                                    


Strona 245-250

________________________________________________________________________________


  Gdy nasze wargi wreszcie oddalają się od siebie, nagła tęsknota owija się szczelnie wokół mojego serca. Łapiąc kontakt wzrokowy z Xavierem, nie mogę powstrzymać uśmiechu. Jestem zszokowana wszystkim co się wydarzyło przez ostatnie kilka minut, ale wystarczająco otępiała, żeby móc nacieszyć się chwilą nie rozmyślając o tym zbyt wiele.
Xavier śmieje się cicho pod nosem i kręci głową, jakby niedowierzając. W końcu zamyka oczy i odchyla głowę do tyłu.
– Nawet nie wiesz, ile razy chciałem to zrobić. – Odzywa się, ponownie spuszczając swój wzrok na mnie.
– Wiesz, że nie powinniśmy tego robić?
– Wiem. Doskonale zdaję sobie z tego sprawę. – Upewnia mnie.
– Więc co teraz? – Pytam, choć nie wiem, czy odpowiedź na to pytanie mnie zadowoli. Xavier wzrusza ramionami, chwilę zastanawiając się nad moim pytaniem.
– Teraz pójdziemy na spacer, tak jak się umówiliśmy. W końcu nie zabrałem koców i przekąsek na darmo. No i nie lubię za dużo myśleć o tym, co będzie. Wole cieszyć się tym, co mam teraz. – Chłopak przechodzi wokół auta i wsiada na miejsce kierowcy. Tak więc ja również wsiadam z powrotem do auta.
– To może się czegoś od ciebie nauczę. Bo na razie jeszcze nie znalazłam rozwiązania na nadmierne myślenie i przejmowanie się. – Mówię, zapinając pas.
Xavier posyła mi łobuzerski uśmiech, ale nic nie odpowiada. Resztę drogi spędzamy na śpiewaniu razem do piosenek w radiu i śmianiu się, gdy któreś z nas przecenia swoje umiejętności i brzmi jak płaczący kot. To znaczy Xavier, bo mi się to nie zdarza. 

Xavier parkuję na opustoszałym parkingu, po czym pośpiesznie wysiada z auta i zaczyna wyciągać rzeczy z bagażnika.
– Musisz się sprężać, jeśli chcesz zdążyć zobaczyć najpiękniejszy zachód słońca w swoim życiu. – Odzywa się z tyłu, więc odpinam pas i również wychodzę z auta. Biorę jedną torbę od Xaviera, a resztę zostawiam mu, jak nalega.
– Tędy. – Uśmiecha się do mnie, wskazując rękę na ścieżkę. Tak więc zakładam torbę na ramię i pozwalam ścieżce poprowadzić mnie w nieznane. Idziemy przez kilka minut, gdy robi się pod górkę.
– Jeszcze z dwieście metrów i będziemy na miejscu. Nie wymiękaj. – Odzywa się Xavier.
Marszczę brwi spoglądając na chłopaka.
– Nigdy nie wymiękam. – Rzucam przez ramię, wyprzedzając go. Oddalając się od niego słyszę, jak się śmieje. Lecz nim zdążę coś powiedzieć, dochodzę na szczyt górki, a widok odbiera mi mowę. Nie ma nawet jednej chmury, na pomarańczowo czerwonym niebie. Słońce powoli chowa się za horyzontem, a morze kąpię się w jego kolorach.
– Wow. – Wyduszam z siebie, gdy kątem oka widzę, że chłopak staje koło mnie.
– Pięknie, prawda? – Mówi, a gdy odwracam się w jego stronę, jego oczy już spoczywają na mnie. Kiwam więc delikatnie głową, nie wiedząc czy bardziej zachwyca mnie widok nieba, czy jego niebieskich oczu.
Rozkładamy koc na trawie i wyciągamy przekąski. Xavier naprawdę pomyślał o wszystkim. Zabrał nawet plastikowe kubeczki, talerze i... pałeczki?
– Do czego to? – pytam.
– To, moja droga, jest do tego. – Mówi, wyciągając z torby dwa duże pudełka. Zaciekawiona łapię za jeden z nich i otwieram.
– Nigdy nie jadłam sushi, ale pachnie wspaniale. – Mówię, przyglądając się zawartości pudełka.
– Jak to, nigdy nie jadłaś sushi? Dziewczyno, gdzie ty mieszkałaś? W Afryce? – Xavier wydaje się zaskoczony.
– Można by to tak ująć. – Śmieję się.
– Cóż, zawsze musi być ten pierwszy raz. Jestem pewien, że je pokochasz. Wiesz, jak ich używać? – Pyta, podnosząc pałeczki.
Kręcę więc niezgodnie głową.
– Musisz je złapać tak. – Mówi, pokazując mi swoją technikę. Przyglądam się przez chwilę analizując ich położenie, po czym sama próbuję to zrobić.
– Okay, chyba załapałam.
– No i łapiesz któryś z kawałków, maczasz w soi lub wasabi i gotowe.
No więc łapię jeden kawałek sushi z łososiem, maczam delikatnie w soi, po czym upuszczam je na talerz, gdyż nie udaje mi się utrzymać tego kawałka pomiędzy pałeczkami. Xavier zaczyna się śmiać, przez co piorunuję go wzrokiem.
– To wcale nie jest takie łatwe. – Mruczę niezadowolona.
– Wiem, ale nie zmienia to faktu, że twoja zawiedziona mina, gdy sushi nie trafiło do twoich ust, nie jest śmieszna. Wyglądałaś jak dziecko, któremu zabrano lizaka.
– Tak się też trochę czuję. – Odpowiadam, przez co oboje zaczynamy się śmiać.
Za trzecim podejściem wreszcie mi się udaję. Otwieram oczy szerzej, zadziwiona tym, jak trochę ryżu z łosiem może wspaniale smakować.
– Żołądkiem do serca. – Mówi Xavier, przyglądając mi się. Kiwam zgodnie głową, nadal zachwycając się smakiem w ustach.
– Teraz spróbuj tego. – Chłopak wskazuje na inny kawałek. Biorę go więc w pałeczki i za pierwszym podejściem okrągły kawałek trafia do moich ust.
– Co to? – Pytam, delektując się.
– Tak zwany Maki, z krewetką w panierce. – Uśmiecha się do mnie zwycięsko.
Próbuję wszystkiego i większość okazuje się przepyszna. Oprócz tych z tofu i imbirem. Okropność.
– Okay, zapisuję sobie na następny raz: nic z imbirem i tofu. – Śmieje się Xavier, gdy wypluwam jedzenie w chusteczkę krzywiąc się. Połączenie sushi z pięknym zachodem słońca, to był naprawdę świetny pomysł. Punkt dla Xaviera. Niestety nie udaje mi się zjeść wszystkiego, bez upuszczenia tego kilka razy. Cóż, kiedyś opanuję umiejętność jedzenie pałeczkami, ale najwidoczniej nie dziś. 

* * * 

Leżymy na plecach, przyglądając się pierwszym widocznym gwiazdą na niebie w odcieniach ciemnego fioletu i niebieskiego. Gęsia skórka daje znak o powietrzu, które robi się chłodne. Cisza pomiędzy nami jest niemal ogłuszająca, ale delikatny wiatr i dźwięk fal z daleka sprawia, że czuję się tak, jakbyśmy prowadzili rozmowę. Nie potrafię zahamować napierających się myśli o prawdzie, którą z całego serca chciałabym wyznać. Ale nie mogę. Nie wiem, jak miałabym ubrać to wszystko w odpowiednie słowa w tym momencie. Wiem tylko, że nie mogę już kłamać. 

– Czuję się teraz tak, jakbyśmy tylko my istnieli na tym świecie. Nikt więcej. – Xavier nagle się odzywa. Odwracam więc głowę tak, żebym mogła na niego patrzeć.
– Ja też. – Niemal szepczę.
– Mam pytanie. Ufasz mi? – Pyta.
– Tak. – Odpowiadam natychmiast, nie zastanawiając się dwa razy.
– A gdybym ci powiedział, że widziałem ból w twoich oczach, opowiedziałabyś mi o tym, co go spowodowało?
– Pewnie nie. Ale nie dlatego, że ci nie ufam. – Cichnę na chwilę, próbując zebrać myśli. – Nie powiedziałabym ci, ponieważ czasem prawda mnie przeraża. I może dlatego, że nie wolno mi. 

________________________________________________________________________________


Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz