T W O

8.5K 417 41
                                    

___________________________________________________________________________


- Elizabeth Collins, przykro mi, że poznajemy się w takich okolicznościach. Jestem Frank Keller - mówi mężczyzna, po czym wyciąga swoją dłoń w moją stronę.

Przełykam ślinę i biorąc głęboki wdech, podaję mu swoją dłoń. Nadal jestem lekko oszołomiona zdarzeniami z ostatnich kilku godzin i jeszcze do mnie nie doszło, co mnie czeka.

- Zostałaś objęta programem ochrony świadków, i właśnie ja będę zajmował się twoją sprawą i zadbam o twoje bezpieczeństwo, jak i przyszłość. Za moment przedstawię ci dalszy ciąg zdarzeń i szczegóły. A teraz pozwól, że zamienię słowo z twoją adwokatką.

Frank Keller opuszcza pomieszczenie wraz z Heleną, a ja zostaję sama. Krążę chwilę po pokoju, próbując się uspokoić. Można by pomyśleć, że jest już po wszystkim. Jednak to dopiero początek. Początek mojego życia. Odwracam się na pięcie i staję przy oknie. Słońce świeci na dworze. Przyglądam się ludziom pędzącym w różne strony i zastanawiam, jak wygląda ich życie. Jakie mają problemy? I jak sobie z nimi radzą? Robię tak często. To sprawia, że czuję się mniej samotna, gdy mój świat wydaje się zawalać. To sprawia, że chociaż przez ułamek sekundy cały ciężar, jaki noszę na sercu, wydaje się lżejszy, wiedząc, że nie jestem jedyną osobą na tym świecie z problemami. Że nie tylko mi się czasem wydaje, iż za chwilę nastąpi koniec świata. Że to już koniec. Że upadłam na samo dno.

Z zamyślenia wyciąga mnie dźwięk otwieranych się drzwi. Odwracam się i napotykam wzrokiem Franka i Helenę.

- Usiądźcie, proszę - mężczyzna pokazuje dłonią na dwa miejsca po drugiej stronie swojego biurka. Zajmuję to od strony okna, a Helena siada obok mnie. Promienie słońca opadają delikatnie na moją twarz, uspokajając mnie. Frank siada naprzeciwko nas i splata palce.

- Jak już zapewne wiesz, dopóki nie skończysz

osiemnastu lat, musisz znaleźć się pod opieką rodziny zastępczej. - Odzywa się w końcu.

Myśl o nowym domu mnie stresuje, więc wyciągam swoją zapalniczkę z kieszeni i zaczynam przekładać ją pomiędzy palcami bacznie jej się przyglądając.

- Dla bezpieczeństwa zmienimy twoją tożsamość. Rodzice zastępczy będą o tym wiedzieli i nikt po za tym. Nie będzie ci wolno mówić o swojej przeszłości ani zdradzać informacji o Elizie Collins. Od teraz będziesz się nazywać Ashley McKenzie. - Mówi, podsuwając mi papiery. Zerkam na nie kątem oka. Ashley McKenzie, urodzona 15. czerwca.Zaciskam zapalniczkę w dłoni. To wszystko wydaje się takie przytłaczające. Unoszę wzrok na mężczyznę.

- Do ukończenia osiemnastu lat zostało mi tak

naprawdę tylko niecałe pół roku. Mogłabym już teraz znaleźć jakąś pracę na pół etatu i zamieszkać sama.

- Ja wiem, że przez większość swojego życia byłaś odpowiedzialna sama za siebie, i dałaś sobie radę. - Mężczyzna mi pocieszający uśmiech. - Elizabeth, wiem, że to dla ciebie trudne. Ale powinnaś dać temu szansę. Wykorzystać te pół roku, jak najlepiej. Możesz odłożyć sobie pieniądze na nowe mieszkanie, znaleźć porządną pracę i przy tym mieć czas i siły na dokończenie ostatniego roku szkoły, zanim wybierzesz się na studia. Wiem, że zamieszkanie z obcymi ludźmi może być przerażające, ale uwierz mi, to dobrzy ludzie. Po tym wszystkim, co przeszłaś, chcemy ci tylko ułatwić wejście w normalne życie.

Normalne życie. Te słowa trafiają mnie gdzieś głębiej. Biją się z myślami: robią bałagan w głowie. Właśnie w takich momentach ciężar na moim sercu wydaje się mnie powoli zabijać. Dociera do mnie, że nigdy nie miałam normalnego życia. Nie jestem taka, jak inni. Nie mam takich problemów, jak wszyscy. I właśnie dlatego teraz czuję się tak strasznie samotna. Sama ze wszystkim. To ja kontra cały świat. Wstaję, przepraszam ich i z pośpiechem wychodzę z pomieszczenia bez wyjaśnienia. Pędzę przez korytarz, uciekając przed rzeczywistością, zbiegam po schodach i wychodzę z budynku. Zatrzymuję się kilka metrów od drzwi, a potem wyciągam paczkę czerwonych Marlboro z kieszeni starych dżinsów. Odpalam papierosa, zaciągam się i, wypuszczając powietrze, przyglądam się dymowi, który powoli zanika. Tak jak ja w tym momencie. Wiem, że zmienienie tożsamości jest konieczne. Wiem, że ludzie, z którymi współpracował Jackson są groźni i będą próbować mnie znaleźć. Wiem, że on chce się na mnie zemścić. Wiem to wszystko, ale nie potrafię tego zaakceptować. Chcę zacząć nowe życie jako Elizabeth Collins. Nie chcę wstydzić się ani ukrywać swojej przeszłości. Chcę być od niej silniejsza, a przynajmniej spróbować.

Przeraża mnie również sama myśl o nowej rodzinie. Skąd pewność, że mogę im ufać? Skąd mam wiedzieć, że oni nie skrzywdzą mnie tak, jak Jackson? Zaciągam się po raz ostatni, po czym rzucam niedopałek na ziemię i przydeptuję go butem. Jest tylko jeden sposób, żeby się przekonać... Dać temu wszystkiemu szansę.

Po chwili wracam na górę, gdzie Frank i Helena nadal na mnie czekają. Nic nie mówiąc, wchodzę do środka i siadam ponownie na swoje miejsce. Wyglądam przez okno i tłumaczę sobie samej, że to jest właśnie moja szansa. Że muszę się jej złapać i nie puszczać. Kieruję swój wzrok na mężczyznę.

- Dobrze, od teraz nazywam się Ashley McKenzie. Co muszę jeszcze wiedzieć?

Kątem oka zauważam jak Helena się uśmiecha i ponownie łapie moją dłoń, a potem ją ściska. Po chwili odzywa się Frank.

- Margharet i Henryk Graham wiedzą o wszystkim, przez co przeszłaś. Znają również twoją prawdziwą tożsamość. Pani Graham jest adwokatką, a pan Graham ma własną firmę. Mają również syna i córka. Są mili i ułożeni. Nie powinno ci niczego u nich brakować. Margharet obiecała się tobą zająć. Dziś zawieziemy cię do nich, zostawisz tam swoje rzeczy i Margharet zabierze cię na małą przemianę. Przy okazji będziesz miała okazję spędzić z nią chwilę na osobności, żeby ją poznać. I pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić. O każdej porze, gdyby coś się działo. Masz jakieś pytania?

Chwilę siedzę i przetwarzam masę wiadomości, które mi właśnie przekazał.

- Gdzie oni mieszkają?

- W Seattle. Tam również zapisaliśmy cię do szkoły.

Kierunek i inne rzeczy załatwisz razem z dyrektorem w poniedziałek.

- Okej. - Kiwam głową, próbując to wszystko poukładać w głowie. Nowe imię, nowa rodzina, nowy dom, nowa szkoła, nowi ludzie, nowe życie.



________________________________________________________________________________


Przedwczoraj miałam napisane 65 stron, a dziś 85.

Wasze komentarze i reakcje na pierwszą część były niesamowite i jestem wam za to bardzo wdzięczna. Tak bardzo tęskniłam za czytaniem waszych komentarzy, żartów i dyskusji.

I wczoraj siedziałam i szukałam dziewczyny podobnej do opisu Elizabeth, i wreszcie znalazłam! Więc już niedługo się dowiecie kogo wybrałam! Jestem pewna, że większość z was ją skojarzy z serialu!

Więc śmiało, zgadujcie serial! Pierwsza osoba która zgadnie serial, będzie miała małe promo w następnym rozdziale xD

Pozdrawiam, Sandra

XoXoXo


Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz