S I X T Y O N E

3.7K 152 17
                                    


Dobiliśmy właśnie 350 stron. Aka niecałe 63 tysiące słów. A moje plany na najbliższe rozdziały i dramat się tylko powiększają xD  


________________________________________________________________________________


I staje się tak, jak powiedział Xavier. Po drodze zatrzymujemy się w Everett, gdzie promenada jest rzeczywiście przepiękna. Kupiliśmy sobie lody, co skończyło się na długiej dyskusji o tym, jakie smaki są najlepsze. Ja uparcie tłumaczyłam mu, dlaczego sorbety są najlepsze, a on uparł się przy cookiedough, próbując wytłumaczyć, że połączenie lodów i ciasteczek to jedna z najlepszych wynalezionych rzeczy. 

Wszystko to podczas spaceru przy wodzie, gdzie później podziwialiśmy jachty i dyskutowaliśmy które są najładniejsze, próbując dojść do porozumienia na temat tego, który będziemy mieli w przyszłości. On próbował przemówić mnie na wielki, luksusowy jacht, ja jednak wolałam trochę skromniejszy i mniejszy. Spotkaliśmy się więc w połowie. Wystarczająco duży, żeby urządzić małą imprezę ze znajomymi, wystarczająco mały, żeby móc być we dwójkę, nie czując się tak, jakby było za dużo pustego miejsca. 


Później zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej po to, aby kupić kawę. I przyznałam Xavierowi, że rzeczywiście mają bardzo dobrą kawę. W Bellingham zaparkowaliśmy mniej więcej w środku miasta, przez co mogliśmy pochodzić po mieście i zrobić sobie dość długi spacer do morza. W drodze powrotnej weszliśmy jeszcze do muzeum figur woskowych, co o mały włos a skończyłoby się moim zawałem serca i posikaniem się w majtki, po tym jak się okazało, że na dole w piwnicy nie było łazienki, tylko drzwi dla turystów, po których otwarciu wbudowany mikrofon włączał się w figurze woskowej, która siedziała na kiblu i zaczynała krzyczeć. Xavier przestał rechotać dopiero jakiś kwadrans po wyjściu, a przez resztę drogi do auta świecił mi zdjęciem, które mi zrobił i śmiał się z mojej przerażonej miny. Ciekawa jestem jak by mu było do śmiechu, gdybym rzeczywiście dostała zawału serca albo co gorsza zsikała się, bo w proteście nie zmieniłabym gaci i siedziała w jego czyściutkim aucie posikana. 


Później ucięłam sobie krótką drzemkę w samochodzie, a gdy się obudziłam, czekała na mnie czarna kawa ze stacji benzynowej, na której Xavier zatrzymał się w między czasie. Ten chłopak wie, jak mi dogodzić. Nieco później zatrzymujemy się przy granicy, gdzie sprawdzają nam paszporty, a potem wjeżdżamy do Kanady.
Gdy Xavier wreszcie oznajmia, że zostało jeszcze jakieś pół godziny drogi, biorę jego telefon i zaczynam przeglądać zdjęcia z dzisiejszego dnia, po czym przesyłam je sobie na swój telefon.
Nagle moją uwagę przyciąga znak „Witamy w Vancouver", którą dostrzegam zza szyby. Zaciekawiona zaczynam więc szukać wzrokiem widoków, co nie zajmuje mi długo. Ogromne, kilkudziesięciopiętrowe wieżowce sięgają, jak mi się wydaję, niemalże do chmur. Próbuję policzyć te najwyższe, ale jest ich zbyt wiele i przy dwudziestu tracę rachubę. Dlatego więc po prostu koncentruję się na pięknych widokach. Jest już po siedemnastej, więc słońce powoli zachodzi za horyzont i chowa się za morzem, oblewając niebo jak i budynki złocisto-pomarańczowym światłem. Nie mogę powstrzymać westchnień na ten widok. Wszystko wygląda stąd tak... Magicznie. Tak, magicznie, to to słowo. 

Spoglądam na Xaviera, który koncentrując się na drodze, ściąga delikatnie brwi. Światło pada na jego twarz tak, że uwydatnia jego ostrą szczękę, i malutki garb na nosie. Jego oczy wyglądają jak morze z topiącymi się drobinkami złota, identycznie do tego za szybą. Zauważa, że mu się przyglądam i zerka na mnie przelotnie, unosząc jedną brew pytająco.
– Podziwiam widoki. – Tłumaczę, przyglądając mu się jeszcze chwilkę, po czym wyglądam za szybę.
Jak niesamowite jest to, że ostatnim razem, gdy siedziałam w aucie w drodze do Seattle, myślałam, że nigdy nie zaznam normalnego życia. Bałam się, że to będzie tylko powtórka z rozrywki. Byłam przekonana, że moje lęki nigdy nie odpuszczą. Chociażby nie z taką łatwością. Xavier wszedł do mojego życia – cóż, ja chyba weszłam do jego, no ale – i jak gdyby nigdy nic, mury, które wybudowałam w myślach i wokół serca zaczęły się walić. Coś od samego początku w środku mówiło mi, że nie muszę się już bać. Przynajmniej nie jego. I ten cichy głos, który żyje gdzieś z tyłu mojej głowy miał rację. Nowa szkoła, nowi ludzie, przyjaciele, pierwsze imprezy, pierwszy alkohol, pierwszy prawdziwy śmiech... To wszystko to był tylko początek. I na każdym kroku on tam był. Xavier. To on, po raz pierwszy wywołał uśmiech na mojej twarzy i w sercu. W momentach, w których normalnie moje lęki nie dałyby mi spokoju, były jak uśpione, bo wiedziałam, że Xavier jest gdzieś niedaleko. Gdzieś obok. 


Spoglądam ponownie na chłopaka, który po chwili ponownie orientuje się, że mu się przyglądam. Rozciąga usta w leniwy uśmiech, po czym łapie moją dłoń, unosi ją do swoich ust i składa na jej grzbiecie delikatny pocałunek.
Kocham go. To jedyne, czego jestem pewna na sto procent. Nie wiem, kiedy to się stało. Nie wiem, który to był dzień, w którym moje serce postanowiło go kochać. Patrząc do tyłu, czuję się tak, jakbym kochała go od samego początku. Jeszcze zanim go poznałam. Wiem, że tak do końca nie jest, ale teraz wracając wspomnieniami do dnia, w którym oprowadzał mnie po okolicy, przywołując sobie obraz jego, siedzącego naprzeciwko mnie w DownTown, czuję motyle w brzuchu. Czuję rozpierające mnie szczęście od środka z taką siłą, jakby próbowały się wydostać na zewnątrz, z powodu braku miejsca.

– Nie mogę uwierzyć, że zaplanowałeś to wszystko, tylko dlatego, że napomknęłam coś o tym, że nigdy nie miałam okazji pozwiedzać.
– Cóż, nie tylko. Zrobiłem to również częściowo z samolubnych powodów.
Ściągam brwi w odpowiedzi, nie rozumiejąc.
– Tak jak ci tłumaczyłem wczoraj, mi też przeszkadza to, że nie mogę cię całować przy wszystkich, czy chociażby trzymać za rękę w parku, czy drodze do domu. Przeszkadza mi to, że nie mogę cię objąć, za każdym razem, kiedy cię widzę. Że nie mogę leżeć z tobą w pokoju, rozmawiać, śmiać się, jednocześnie nie uważając, żeby mama lub Henryk czasem czegoś nie zaczęli podejrzewać. – Jego dłoń ponownie ląduje na moim udzie i kciukiem delikatnie muska moją skórę. – Więc postanowiłem zabrać cię gdzieś, gdzie nie będę musiał się martwić niczym chociaż przez chwilę. Gdzie będę mógł iść z tobą po ulicy i trzymać cię za rękę. Całować na środku ulicy. Chciałem zaznać odrobinę wolności z tobą, Ashley.


I tak bardzo, jak cieszą mnie jego słowa, tak samo rozdziera moje serce, gdy wypowiada moje imię. Bo to nie jest moje imię. A on o tym nie wie. Czuję narastającą gulę w gardle, chcąc powiedzieć mu całąprawdę. Chcę mu się zwierzyć z najgorszych momentów mojego życia, z okropnej prawdy, okrutnej przeszłości. Ale tego nie robię. Jeszcze zbyt duża część mnie boi się, że w tedy patrzał by na mnie inaczej. Że nie byłabym już Ashley którą zna, tylko Elizabeth, którą gdzieś w środku życie zraniło nieodwracalnie. Nie chcę czuć się znowu popsuta, bo przy nim czuję się tak, jakbym była cała. W odpowiedzi więc biorę jego dłoń w swoje i ściskam delikatnie, mając nadzieję, że ten mały gest będzie mówił za siebie. 


________________________________________________________________________________


Po długim namyśle i konsultacji z niektórymi z was w komentarzach doszłam do wniosku: na wattpad będzie książka jako jedna część. (pomimo tego odrazu uprzedzam że nie wiem, czy czasem nie będzie trochę problemów co do udostępniania "drugiej części" z powodu marketingu itd. Ale Sandra jest zaradna i coś powinna wymyślić xD) 

A co do wersji papierowej, to dopiero zdecyduję podczas dalszego pisania, ponieważ chciałabym zrobić z tego 2 książki, ale nie lubię po prostu wypełniać kartek byle czym, więc jeśli wyjdzie ponad 700 stron razem, będą to dwie książki. Jeśli nie, to już zależy czy będzie to 450 stron, czy 650. Jeśli ma to sens? 

No i oczywiście pod sam koniec *już zdecydowane* będzie konkurs, tak jak w Starszy Brat Mojej Przyjaciółki, gdzie trzech zwycięzców otrzyma książki w wersji papierowej ode mnie :> 

tematu konkursu jeszcze nie ma. W poprzednim trzeba było napisać do mnie list/długą wiadomość o sobie na mail, insta, facebook czy wattpad. Miało to być coś, co pozwoliłoby mi poznać moich czytelników bardziej, niż gdybym weszła na wasze social media. 

Co do tego, to jeszcze nie mam pomysłów, ale możecie śmiało pogłówkować ze mną :> 

XoXo Sandra

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz