S I X T Y E I G H T

3.1K 136 4
                                    


________________________________________________________________________________

Niedziela, 29. Maja


Tego ranka budzi mnie zapach świeżo parzonej kawy, który unosi się w powietrzu. Wciągam głęboko powietrze nosem, po czym zmuszam się do otwarcia oczu. Wszystko jest jak przez mgłą, więc pocieram zaspane oczy. Gdy ponownie je otwieram, mój wzrok przyciąga Xavier na krańcu łóżka, który jest już ubrany. O i przyniósł śniadanie!
– Przez sen napomknęłaś coś o kawie i croissantach, więc uznałem, że muszę spełnić ten sen.
Ściągam brwi słysząc to.
– Taa, jasne.
– A nie? No okay, w takim razie odniosę to na dół. – Xavier łapie za tackę, chcąc ją zabrać.

– Nie, nie, nie! Nie ma takiej potrzeby. – Łapie jego ręce i zmuszam go do odstawienia wszystkiego. – Skoro już przyniosłeś, to nie dajmy się temu zmarnować. – Mówię, co rozbawia Xaviera.
Chłopak wskakuje na łóżko obok mnie, więc łapię za jeden z kubków z kawą i wypijam mały łyczek.
– O boże, nie wiem jak bym przeżyła bez kawy na tym świecie.
– Jak zjemy musisz się ubrać w coś wygodnego i idziemy dalej zwiedzać. Rozmawiałem z mamą. Będą w domu koło dwudziestej. Więc my musimy wyjechać tak przed piętnastą.
Słysząc to ściągam brwi.
– A która jest godzina?
– Po siódmej.
– Naprawdę? Dałabym głowę, że jest przynajmniej po dziesiątej. – Mówię, po czym biorę kęsa croissanta z czekoladą.

I tak, jak ustaliliśmy wczoraj, pierw wybieramy się na wycieczkę łódką po Vancouver Harbour. Poranne słońce muska moją skórę, a ciepły wiatr rozwiewa mi niesforne kosmyki włosów, które uznały, że nie chcą być spięte w koka.
– Kocham cię. – Słyszę głos Xaviera. Jego słowa wybijają mnie całkowicie z równowagi. Obracam się w jego stronę, po czym słyszę ciche 'klik' a lampa błyskowa się zapala.
Xavier przygląda się zdjęciu, które właśnie zrobił swoim telefonem, jak gdyby nigdy nic.
– Piękne. – Oznajmia, pokazując mi zdjęcie. Spoglądam to ta zdjęcie, to na chłopaka, próbując pozbierać myśli. Przesłyszałam się? Powiedział to tylko po to, żeby przyciągnąć moją uwagę? Powinnam mu odpowiedzieć?
Moje myśli wirują, ale gdy Xavier składa delikatny pocałunek na moich wargach znienacka, wszystkie myśli znikają w niepamięć.

W galerii sztuki spędzamy ponad godzinę, krążąc pomiędzy pomieszczeniami podziwiamy obrazy, rzeźby i fotografie. Zatrzymuję się przed ścianą, na której wisi ogromny obraz ilustrujący kobietę, uciekającą przed czymś. Podchodzę bliżej, żeby przyjrzeć się opisie na karteczce pod obrazem.


„Możemy uciekać całe życie. Pytanie brzmi, czy chcemy poświęcić całe życie na uciekanie..."

Czuję się zaatakowana, czytając te słowa, więc natychmiast odchodzę dalej do kolejnego obrazu. Jest połączeniem przeróżnych odcieni czerwieni, pomarańczowego i żółtego.
Dopiero po dłuższej chwili orientuję się, że przedstawia on płomienie.


„I tak jak ogień piekielny nie gaśnie, tak niech się stanie z naszą miłością."

– To chyba mój ulubiony. – Mówię, zerkając na Xaviera stojącego obok mnie. Chłopak stoi jeszcze chwilę i się mu przygląda, gdy ja przechodzę do następnego. Tło jest kruczoczarne, a z góry rozlewa się ciurkiem czerwona farba, tworząc kałużę - jak zakładam krwi - na dole.


„...ja pozwoliłem swojej płynąć w nadziei, że wypłynie z nią cały ból."

Jeden cytat, jeden obraz, a przywołuje tysiące wspomnień, które już dawno nie miały mnie szansy nawiedzić. Unoszę swoje ręce i przejeżdżam palcami po ledwo już widocznych, cienkich, bladych kreskach na nadgarstkach, gdzie kiedyś były głębokie rany.
Ja również miałam taką nadziej – myślę sobie, gdy nagle czuje ręce zaciskające się na moich ramionach i z przerażeniem odskakuje na bok.
– Wszystko w porządku? – Pyta niepewnie Xavier, zaniepokojony moją reakcją.
– Tak, tak. – Mówię. – Zamyśliłam się i mnie zaskoczyłeś. – Rozciągam usta w nieszczery uśmiech i splatam nasze palce.
Jeszcze przez jakiś czas, po wyjściu z galerii muszę odganiać naprzykrzające się myśli, ale gdy dochodzimy do plaży nie ma już po nich śladu. Xavier wyciąga dwa ręczniki z torby i rozkłada je na rozgrzanym od słońca piasku.
Lodowata woda wręcz parzy moje ciało, okryte jedynie w jednoczęściowy strój kąpielowy.
Xavier każe mi pokazać, ile pamiętam z jego lekcji pływania i jak się okazuje, pamiętam dość dużo. Tyle że pływanie w basenie to bułka z masłem w porównaniu do pływaniu w morzu, gdzie są tak zwane fale. Fale, które zaskakują mnie swoją wielkością i wyrzucają mnie na sam brzeg.
Z daleko słyszę głośny rechot Xaviera. Podnoszę się i próbuję otrzepać część mokrego piasku, który przykleił mi się do większości ciała. Krzyżuję ręce na piersi i unoszę wyzywająco brwi, gdy chłopak nie przestaje się śmiać, wychodząc z wody.
– To wcale nie jest takie śmieszne. – Mówię.
– Musiałabyś zobaczyć swoją twarz, gdy zorientowałaś się, że ta fala leci prosto na ciebie. – Ponownie wybucha śmiechem, przez co i w końcu zaczynam się śmiać. 


________________________________________________________________________________


Cześć kochani ! To strona 374-378. A ja właśnie dobiłam 406! Przewiduję że pierwsza część "Duga szansa" Zakończy się jakoś przy 430 <3 

Oczywiście od razu kontynuuje i zacznę pisać część drugą i jak już napisałam wcześniej, część druga też będzie tutaj, a przynajmniej chociaż jej część :> 

A tak na marginenie, tik, tak co do burzy xD

XoXo Sandra

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz