S I X

5.6K 369 37
                                    

________________________________________________________________________________

(*)

Budzi mnie ciężar przygniatający moje ciało. Otwieram powoli oczy i natychmiast tego żałuje. Jackson krąży rękami po moim ciele, ledwo przytomny. Smród alkoholu drażni moje nozdrza, w czasie, gdy jego dotyk wręcz parzy moją skórę. Mężczyzna mamrocze jakieś przekleństwa pod nosem, po czym nagle unosi na mnie wzrok. Jest pod wpływem czegoś mocnego. Jego źrenice są ogromne. Wręcz nie dostrzegam jego tęczówek.

- Wiem, że tego chcesz. - Syczy przez zaciśnięte zęby, ściskając moje udo. Kręcę przecząco głową, gdyż trudno mi wydać z siebie jakikolwiek dźwięk.

- Chcesz, jesteś taka jak twoja matka. I skończysz tak samo jak ona. - Unosi głos po czym łapie moje włosy i
pociąga za nie mocno.
Proszę go, żeby przestał, ale on nie przestaje. Zaczynam krzyczeć, gdy łzy spływają po moich policzkach, ale on szybko mnie ucisza swoją paskudną dłonią. Gdy łapie za moje spodnie od piżamy, zbieram w sobie siły i spycham go z siebie. Jackson upada na podłogę i mocno uderza o ziemię. Szybko biegnę do łazienki i zatrzaskuję za sobą drzwi. Nie zdążam nawet podnieść wzroku, po prostu podbiegam do toalety i zaczynam wymiotować. Całe moje ciało się trzęsie niekontrolowanie. Gdy opróżniam cały swój żołądek, ocieram usta dłonią i spuszczam wodę. Podchodzę do umywalki i opieram się o nią. Mój płacz staje się histeryczny, i czuję, że jestem na granicy wytrzymałości. Chcę być silna, ale nie potrafię. Już od dawna nie potrafię wyobrazić sobie swojej przyszłości. Już od dawna, nie chcę żyć tym życiem. Nie chcę, nie potrafię.
Nagle Jackson zaczyna dobijać się do drzwi. Strach przepełnia moje ciało. Biorę krok do tyłu i opierając się o ścianę, zsuwam się na dół.
Ja już nie chcę! Nie chcę więcej! Mam dość!

- Ty suko, otwórz te drzwi! - Nie mówię nic, tylko kręcę przecząco głową.

- I tak cię dopadnę, a wtedy pożałujesz, że się urodziłaś.
Już teraz żałuję...
Nagle Jacksonowi udaje się wyważyć drzwi. Wpada do łazienki i z agresją płynącą w jego żyłach, łapie mnie mocno za włosy.

- Proszę! Przestań! - krzyczę, błagam, ale to na nic.

Nikt mnie nie słyszy. Zamykam oczy. - Nie! Przestań!

(*)

- Proszę! - powietrze ma trudności z wypełnieniem moich płuc. - Proszę - dukam zapłakana. W końcu otacza mnie cisza. Oblewa mnie zimny pot, a moje ciało płonie. Nie potrafię kontrolować swojego płaczu. Otwieram powoli oczy, i chwilę mi zajmuje zrozumienie, że jestem sama w pokoju. Ból w mojej klatce piersiowej nie daje za wygraną, więc zakrywam twarz dłońmi i zaczynam płakać. Jest już po wszystkim. Próbuję uspokoić samą siebie. 

 
Gdy wreszcie się uspokajam, zsuwam z siebie kołdrę i schodzę z łóżka. Moje stopy zderzają się z lodowatą podłogą, wywołując u mnie dreszcz. Biorę głęboki wdech i otwieram drzwi jak najciszej potrafię, nie chcąc nikogo obudzić. Moje oczy powoli przyzwyczajają się do ciemności i nagle dostrzegam wysoką sylwetkę stojącą z dwa metry przede mną. Nie ruszam się, i chyba nawet nie oddycham z przerażenia.

- Wszystko okej? - pyta mnie głos, który już gdzieś wcześniej słyszałam. Syn Margharet?

- Xavier? - pytam lekko skołowana.

- Tak, to ja - widzę jak jego sylwetka bierze krok w moją stronę. - Miałaś zły sen? Słyszałem, jak coś wołałaś chyba przez sen i... płakałaś...

- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić. - Mówię rozglądając się po pomieszczeniu.

- Nie obudziłaś mnie, właśnie wróciłem do domu. Jesteś pewna, że wszystko w porządku?

Unoszę wzrok na jego twarz, którą zalewa mrok. Nie widzę jego oczu, ale czuję jak jego wzrok na mnie spoczywa.

- Tak. Wszystko jest w porządku. - Wymuszam automatycznie uśmiech, choć on i tak nie może go zauważyć. Po chwili ciszy okrywam swoje ramiona dłońmi, przechodzę obok chłopaka i schodzę na dół do kuchni się napić.

Gdy wracam z powrotem na górę, chłopaka na szczęście już nie ma. Wchodzę do pokoju, ale nie potrafię zebrać odwagi, żeby ponownie położyć się do łóżka, więc wyciągam swój zeszyt i łapię za ołówek. Pozwalam wylać swoje uczucia na białą kartkę papieru, czekając na bezpieczeństwo, które przychodzi z wschodem słońca.


________________________________________________________________________________


Czy dwa rozdziały pod rząd można nazwać "mini maratonem" Takim bardzo mini? Będę udawać, że tak xD

Mam nadzieję, że się wam podoba <3

Pozdrawiam, Sandra

XoXoXo

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz