T H I R T Y T H R E E

5K 344 18
                                    


________________________________________________________________________________

Wtorek, 3. Maj.

Perspektywa Xaviera

W porównaniu do wczoraj, pogoda jest dziś wspaniała. Słońce świeci, nie ma wiatru i wreszcie czuć zbliżające się powoli lato. Moją uwagę przyciąga nagle Ashley. Przyglądam się dziewczynie, gdy wychodzi z domu i kieruję się w stronę mojego auta. Ma na sobie dżinsy i białą koszulkę, a na ramionach ma zarzuconą kurtkę skórzaną. Co mogę powiedzieć? Wygląda oszałamiająco, zresztą nie jest to nic nowego. Biorę głęboki wdech, gdy dziewczyna wsiada do środka, a gdy oczy brunetki kierują się na mnie, posyłam jej uśmiech, który ona natychmiast odwzajemnia. Ashley zapina pas, po czym pogłaśnia natychmiast radio.

– Co to za piosenka? – pyta.
– Summers Over Interlude. – Mówię, na co dziewczyna posyła mi uśmiech. Gdy ruszamy, ona śpiewa razem z artystą rozbrzmiewającym w radiu.
Przyglądam się jej kątem oka, wygląda na szczęśliwą. Jej twarz promienieje, a uśmiech nie znika z jej twarzy. Jeszcze wczoraj wyglądała na tak smutną, złamaną. A dziś promienieje. Ta dziewczyna nie przestaje mnie zadziwiać. 

Czy jestem wścibski przez to, że chciałbym wiedzieć o niej wszystko? Co ją uszczęśliwia, jej marzenia i jej najciemniejsze sekrety. Bo z jakiegoś powodu nie mogę przestać o niej myśleć. To robi się chore, ponieważ wiem, że nigdy nie byłem tak zainteresowany inną dziewczyną, a ona jest w końcu moją kuzynką. A nie powinno się tak myśleć o własnej kuzynce, jak robię to ja. Jednego dnia mówię sobie, że muszę odpuścić, a drugiego dnia znajdują ją przed domem samą, i jedyne co potrafię, to myśleć o tym, co mogę zrobić, żeby poprawić jej humor. Wystarczy jej jeden uśmiech, a wszystkie moje rozsądne postanowienia szlag bierze. 

Parkuję w końcu na szkolnym parkingu, za dziesięć ósma. Gdy podnoszę wzrok widzę, że Steffanie czeka na mnie przed szkołą. Siedzi na ławce razem z Dianą i zapewne plotkują o czymś bezsensownym. Nie mam najmniejszej ochoty jej widzieć w tym momencie, ponieważ Ashley ulatnia się jak powietrze na widok Steffanie. Nie dziwi mnie to, po tym jak skończyła się ostatnia impreza... Na samą myśl przebiegają mnie ciarki. O czym ja myślałem? Naprawdę w tedy pokazałem się z najlepszej strony, jakiej mogłem. 

Przypatruję się jeszcze chwilę swojej dziewczynie, i dostrzegam jak rzuca krzywe spojrzenia przechodzącym i szczepce coś do koleżanki, z czego obie się śmieją. Wcześniej tego nie dostrzegałem, ale po tym jak poznałem Ashley, nie potrafię nie zauważać tego, jak okropną osobowość ma czasem Steffanie. Potrafi być płytka i okrutna. Nie widzi nic po za swoim tyłkiem. Czemu z nią jestem? Bo sam taki jestem. A może byłem... Sam nie wiem, co się zmieniło, ale coś się zmieniło. Zmieniło się to, że po raz pierwszy nie myślę tylko o tym czego chcę ja. Co może i jest dobre, ale biorąc pod uwagę to, przez co, a dokładniej przez kogo się zmieniam, to nie jest już to chyba takie dobre. 

– Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha. – Mówi Ashley, a gdy odwracam się w jej stronę, napotykam jej czekoladowe tęczówki wpatrujące się we mnie.
– Po prostu jestem trochę zmęczony. – Odpowiadam.
– To niedobrze. Pamiętaj, że dziś pracuję jako twoja korepetytorka i wymagam od ciebie koncentracji. Będziesz miał przechlapane, jeśli zaśniesz w połowie mojej paplaniny. – Śmieję się.
Mimowolnie na moich ustach rozciąga się uśmiech, gdy słyszę jej śmiech. Jest ciepły i prawdziwy. W końcu dziewczyna opiera głowę o zagłówek i wbija swój wzrok ponownie we mnie. 

– Co? – pytam po chwili.
– Nic. – Wzrusza lekko ramionami. I w tedy to się dzieję. Mógłbym przysiąc, że jej wzrok na ułamek sekundy spada na moje usta, po czym wraca ponownie na górę. – Pewnie słyszałeś to setki razy, ale masz bardzo ładne oczy.
Przez sekundę nie wiem co odpowiedzieć. Zwykłe „dziękuję" wydaje się nie wystarczające, gdy ten komplement pada z jej ust. Ale gdy nie potrafię wymyślić nic lepszego, mówię po prostu „dziękuję". I potem zostaje mi tylko jedno pytanie, czy Ashley czuję choć odrobinę tego przyciągania, co ja?

* * *

– Collins! – Mark woła za mną, gdy nasz trening się kończy. Rzucam piłkę, którą mam w dłoniach na podłogę, po czym łapię za swoją butelkę wody i kieruję się w stronę Trenera.
– Tak?
– Słuchaj, zbliża się kolejny mecz. Przybędzie parę ważnych osób, którym chciałbym żebyś pokazał swoje umiejętności. Ale jeśli oblejesz jutrzejszy test z matmy, dyrektorka nie pozwoli ci grać.
– Rozumiem trenerze. Postaram się tego nie spieprzyć.
Mężczyzna kładzie swoją dłoń na moim ramieniu.
– Mam taką nadzieję. To wielka szansa, więc nie zawiedź mnie. I uważaj na język. – Mówi, dźgając mnie palcem w klatkę piersiową. Śmieję się, po czym kiwam zgodnie głową i odchodzę.
Wchodząc do szatni, uderza mnie ciepłe, wilgotne powietrze. Makabra.
– Niech zgadnę, trener znów ci kazał wkuwać i dał ci do zrozumienia, jak ważne są twoje oceny. – Odzywa się David, gdy podchodzę do swojej szafki.
– Coś w tym stylu. – Otwieram szafkę i wyciągam z niej swój ręcznik. – Ale głównie przypomniał mi o tym, że nic nie będzie ze zbliżającego się meczu, jeśli obleję jutrzejszy test z matmy.
– O cholera, stary, to masz przejebane.
Wzruszam obojętnie ramionami na jego komentarz.

– Ashley ma mi dziś pomóc z wkuwaniem. Więc jak mi się poszczęści dostanę dwóję.
– Ashley? Ta twoja kuzynka, tak? No to w niej leży cała nadzieja. – Śmieje się David. 

– Ta, można tak powiedzieć.

________________________________________________________________________________

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz