F O R T Y T H R E E

4.6K 281 17
                                    

Strona 227-232

________________________________________________________________________________


Czuję na sobie czyiś dotyk. Na swoich udach. Czuję jak silne palce zaciskają się na nich, a potem przemieszczając się na moje plecy i kark. Moje ciało jest zmęczone, wręcz wyczerpane, ale każda komórka w moim ciele zaczyna krzyczeć. Coś jest nie tak. Moja głowa pulsuję, ale rosnąca we mnie panika bierze górę. Nie prosiłam się o niczyi dotyk. Nie chcę go. Nie chcę znowu przez to przechodzić.
– Proszę, przestań. – Mówię, gdy łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Ktoś coś do mnie mówi, ale żadne słowa nie docierają do mnie, a dotyk nie ustępuję. Wręcz przeciwnie, nasila się, zaczyna palić moją skórę.
– Proszę, nie rób mi tego znowu. – Łkam. – Nie mam siły, błagam cię, nie rób mi znowu krzywdy. – Mój głos wypełnia panika. Pod moimi zamkniętymi powiekami pokazuję się Jackson i jego oczy, wpatrujące się we mnie z agresją.
– Błagam! – Chcę krzyczeć, ale nie jestem wystarczająco silna. – Nie krzywdź mnie, już nie chcę. Mam dość. – Zaciskam swoje dłonie na rękach drugiej osoby, ale to nic nie daje. – Jackson, błagam.
Nic się nie dzieję, więc wbijam swoje paznokcie w jego skórę z nienawiścią.
– Czemu nigdy nie masz dość? Co ja ci takiego znowu zrobiłam!
Znowu słyszę czyiś głos, ale obija się on tylko echem w mojej głowie.
– Proszę, proszę, nie krzywdź mnie. – Rozpadam się na milion kawałeczków. Płaczę. Nie przestaję płakać, gdy on przyciąga mnie bliżej siebie. Nie przestaję płakać, gdy jego ręce głaszczą mnie po włosach ani gdy zaczyna mną lekko kołysać, tak jak kołyszę się malutkie dzieci. O co chodzi? Zmuszam samą siebie do głębokiego wdechu, próbując uspokoić swój płacz. To nie jest podobne do Jacksona. 

Choć bardzo nie chcę, otwieram powoli oczy. Otacza mnie mrok. Jestem w czyichś ramionach. Moje serce bije jak szalone i czuję, jak flegma podchodzi mi do gardła. Tak bardzo chcę, żeby to był sen. Zapach znajomych mi perfum dociera do moich nozdrzy. Unoszę delikatnie wzrok i choć wszystko jest trochę rozmazane, widzę połowę twarzy rozświetloną przez światło dochodzące z zewnątrz. Xavier. Niemal natychmiast przechodzi mnie ulga, ponieważ nie jest to Jackson. Mój strach się rozpływa i zostawia wielką pustkę. I znów zaczynam płakać, wtulając się mocniej w chłopaka. Ręce Xaviera zaciskają się mocniej wokół mnie, gdy próbuję mnie uspokoić i całuję moje włosy. Jego kołyszące ruchy koją strach tak, jak jego dotyk koi moje rany w środku. Mija jeszcze chwila, zanim całkowicie się uspokajam.
Xavier uwalnia mnie w końcu ze swojego uścisku i odchylając mnie lekko do tyłu spogląda mi w oczy.
– Nic ci nie zrobię, Ashley. Nigdy bym cię nie skrzywdził. – Szepce.
– Wiem. – Odpowiadam, cicho. – Wiem, przepraszam.
– Nie masz za co mnie przepraszać. Ale Ashley, jesteś pewna, że wszystko jest w porządku? – Jego oczy są wypełnione troską. Kiwam potakująco głową. I nagle kręcę niezgodnie głową, czując jak robi mi się niedobrze. Zeskakuję z kolan chłopaka, oglądam się szybko, doszukując się łazienki, a gdy tylko ją znajduję biegnę. Ląduję przez toaletą na kolanach na czas i wymiotuję samym alkoholem. Nagle czuję jak Xavier delikatnie odczesuje moje włosy do tyłu w kucyka. 

Nie myślę nad tym zbyt długo, ponieważ jestem zbyt zajęta czymś innym. Nie wiem, ile to trwa, ale wiem, że dość długo. Gdy w końcu czuję jak ból brzucha ustępuję, podnoszę się powoli i kierują się do umywalki, żeby umyć ręce i twarz zimną wodą. Wycieram się w wiszący ręcznik, a gdy unoszę wzrok, zastaję własne odbicie.
– Wyglądam jak panda. – Mruczę niezadowolona, a Xavier zaczyna się śmiać.
– Usiądź. – Mówi opuszczając deskę klozetową. – Pomogę ci.
Zbyt zmęczona, żeby zaprzeczyć, robię, jak mówi. Siadam i zamykam oczy. Pozwalam mu zmyć z siebie resztki mojego makijażu. Gdy kończy, otwieram ponownie powieki.
– Dziękuję. – Mruczę, czując jak moja głowa zaczyna pulsować.
– Nie ma za co. – Uśmiecha się do mnie smutno.
– I przepraszam, za moją podwójną moralność. Nie chciałam doprowadzić samej siebie do takiego stanu, żebyś musiał się mną zająć. Ale jakoś się stało. – Mówię, zażenowana całą tą sytuacją.
– Każdemu się zdarza od czasu do czasu. To normalne.
– Nie. – Zaprzeczam. – Mi się nie zdarza i nigdy wcześniej nie zdarzyło.
– Upić się do nieprzytomności? – Chłopak unosi prawą brew.
– Po prostu upić. – Mamroczę, zażenowana tym czego Xavier właśnie był świadkiem.
– Zawsze musi być ten pierwszy raz. – Mówi, ponownie dziś zaczesując kosmyk moich włosów za ucho.
Przewijam w myślach przez cały dzisiejszy dzień, przypominając sobie wszystkie zdarzenia.
– A co z Emily? – Pytam.

– Jest cała i zdrowa w domu. Zawiozłem ją. Siedziałaś razem z nią z tyłu i obie odleciałyście po drodze.
– Aha. – Odwracam wzrok z pokorą. – Pozwól, że umyję zęby i się przebiorę w coś suchego.
Xavier posyła mi mały uśmiech, po czym wychodzi z łazienki zamykając za sobą drzwi. Wyciągam szczoteczkę do zębów, wyciskam trochę pasty i zabieram się do szczotkowania. Przebieram się w piżamę i wrzucam mokre ciuchy do kosza na brudy. W końcu wychodzę z łazienki i zastaję Xaviera siedzącego na moim łóżku. Uśmiecham się do niego lekko podchodząc bliżej i siadam obok.
– Wszystko okay? – Pytam, widząc niepokój w jego oczach.
– To co krzyczałaś przez sen tych kilka razy i to co mówiłaś, gdy cię niosłem do pokoju z auta... Ashley, czy ktoś cię kiedyś skrzywdził?
Zamieram na chwilę, słysząc jego pytanie. Boże, stąpam po cienkim lodzie. Nie wiem, jakie kłamstwo wytłumaczyłoby mój płacz i krzyki, zawsze związane z tym samym. Nie wiem, jak kłamstwo jest wystarczająco dobre, żeby Xavier w nie uwierzył. Zagryzam wargę, otulając się ramionami. Unosząc wzrok napotykam jego oczy wyczekująco się we mnie wpatrując.
– Tak. – Biorę wdech i wydech. – Ale nie chcę o tym rozmawiać. Nie mam takiej potrzeby. – Tłumaczę. Mówienie prawdy jest w jakiś pokręcony sposób przyjemne, gdy mówię ją Xavierowi.
– Chcesz, żebym z tobą poleżał? – Pyta. Nawet się nad tym nie zastanawiam, po prostu mówię tak. Chłopak kładzie się więc wygodnie na łóżku, a ja kładę się obok niego. Po chwili jednak przyciąga mnie bliżej siebie, a ja nie protestuję. Kładę głowę na jego klatce piersiowej, a Xavier otula mnie swoim ramieniem.

Nie wiem, ile tak leżymy, zanim zasypiam, ale mija trochę czasu. Wsłuchuję się w rytmiczne bicie jego serca, pozwalając sobie ponownie na bliskość, choć jeszcze kilka godzin temu, właśnie za to karciłam samą siebie w myślach. Ale nie potrafię nic poradzić na to, że jeszcze nigdy nie czułam się tak bezpiecznie, jak czuję się w jego ramionach. Czy to aż tak złe? 


________________________________________________________________________________

Na wasze życzenie, jeszcze jeden <3 

Mam nadzieję, że się wam podoba <3 

XoXo

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz