Wróć Do Mnie 7.

3K 147 39
                                    


________________________________________________________________________________


Sobota, 11. Czerwca


Czasem zapominam o tych kilku sekundach, gdy człowiek się budzi, nie pamiętając poprzedniego dnia. Nie pamiętając kim jest ani gdzie. Zapominam o nich, a teraz, gdy one przemijają, a rzeczywistość wraca z wielką prędkością i w efekcie zderzenia, przepełnia mnie bólem po raz kolejny, przeklinam je w duchu. Czuję się tak, jakbym przeżywała to wszystko na nowo. Od początku. Jeszcze raz. Ale nie płaczę, bo nie mam siły. Możliwe również, że wyczerpałam swój limit łez. Cóż, i tak jest większy niż myślałam i cudem jest to, że nie czuję się kompletnie odwodniona. Dorosły człowiek jest w sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu procentach z wody, a ja dałabym głowę, że wypłakałam co najmniej z trzydzieści pięć procent. Przeciągam się na materacu, czując jak bolą mnie wszystkie kości od łatwo wyczuwalnych sprężyn w materacu i stękam. Z niezadowoleniem wstaję z łóżka, gdy mój telefon zaczyna wibrować. Szukam go chwilę w torbie, po czym znajduję go. Tak myślałam, Frank. Odbieram połączenie i przykładam słuchawkę do ucha. 

– Elizabeth, dzień dobry. Wyjeżdżamy za piętnaście minut.
W odpowiedzi mamroczę coś pod nosem i rozłączam się. Nie mam siły, na dzisiejszy dzień. Czuję to w swoich obolałych kościach. Jestem wyczerpana kompletnie emocjonalnie. Wzdycham i kieruję się do małej łazienki, po drugiej stronie pokoju. Dostaję szoku, widząc swoje odbicie. Resztki mojego wczorajszego tuszu do rzęs są wszędzie. Kompletnie zapomniałam, że miałam na sobie makijaż. A teraz nie wyglądam jak słodka panda, jak to kiedyś nazwał Xavier, tylko jak pieprzone zombie z The Walking Dead. Wzdycham, i to bardzo głośno, opierając ręce o umywalkę, po czym decyduję się przemyć twarz.
W końcu spinam włosy w kitkę i łapię za torbę, po czym wychodzę z pokoju, gdzie na korytarzu napotykam agentów.
– Gotowa. – Mówię zamykając za sobą drzwi, po czym rzucam któremuś z mężczyzn kluczyki i bez chwili namyśleń, zaczynam schodzić na dół.
Gdy wychodzę na zewnątrz, poranny, lekki wiatr rozwiewa mi kilka kosmyków włosów, które uznały, że wolą żyć własnym życiem. Wzdycham kierują się w stronę samochodu, po czym nabieram świeżego powietrza w płuca. Prawie zapomniałam, jak wspaniałe jest świeże powietrze, po tym jak nawdychałam się zwietrzałego zapachu papierosowego i kurzu.
Gdy Frank dochodzi do samochodu, podaję mu swoją torbę, a on wrzuca ją do bagażnika. Jak się okazało, nie potrzebowałam jej. Po co komu czyste ciuchy, czy chociażby makijaż, gdy twoje życie się rozpada. Nie, nie rozpada. Kończy. Po wejściu do auta orientuję się, że godzina jest bardzo wczesna. Teraz rozumiem, czemu jestem tak zmęczona. 


W końcu wyjeżdżamy z tego obskurnego motelu i szybko znajdujemy się na autostradzie, gdzie próbuję skupić swój umysł na liczeniu przejeżdżających aut. Dobijam dwustu trzech, gdy telefon Franka zaczyna dzwonić. Mężczyzna przyciska jakiś guzik na słuchawce w uchu, tym samym, jak zakładam, odbierając połączenie.
– Tak...Rozumiem...Tak...Jeszcze nie...Tak...Okay...Tak, wszystko jasne. – Rozmowa trwa może z minutę, gdy mężczyzna się rozłącza, po czym odzywa do mnie.
– Dzwonili z biura. Większość spraw jest już załatwiona. – Frank spogląda w moją stronę. – Chcesz się dowiedzieć wszystkiego, czy wolisz poczekać? – Pyta.
W odpowiedzi wzruszam obojętnie ramionami.
– Możesz mówić. Prędzej czy później i tak będę musiała stawić temu czoła. – Wzdycham.
Mężczyzna kiwa chwilę głową, jakby nad czymś myśląc. Po chwili w końcu mówi:
– Twoje nowe imię to Sofia Rose Holmes. Nowe mieszkanie znajduję się w Nowym Orleanie, blisko kampusu. Oznacza to, że zostało nam... – Mężczyzna spogląda na drogowe znaki. – Jakieś dwadzieścia pięć godzin jazdy.
Słysząc to wytrzeszczam oczy.
– O matko. – Wzdycham, po czym osuwam się na siedzeniu. Dostanę odleżyn od siedzenia w tym aucie tyle godzin.
Wyglądam za szybę, podziwiając widoki. Sofia Rose Holmes. Ładne, ale takie... Inne.
– Wszystkie ważne dokumenty powinny zostać dostarczone do mieszkania przed naszym przyjazdem. – Dodaje nagle Frank.
Na myśl o kolejnej stercie dokumentów do mojej kolekcji przewraca mi się żołądek. Najzwyczajniej w świecie chciałabym cofnąć się w czasie i siedzieć z Xavierem w jego aucie, śpiewając z nim piosenki. Czy to tak wiele? 


________________________________________________________________________________


No więc tak zaczyna się historia :> xD 

XoXo Sandra

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz