T W E N T Y S I X

5K 269 33
                                    

________________________________________________________________________________

– Jak się czujesz? – Pyta Emily, gdy wychodzimy w końcu na dwór. Zdecydowanie tego potrzebowałam, po dobrej godzinie na parkiecie, w tłumie innych ludzi.
– Dobrze. – Mówię, po czym zapalam swojego papierosa. – Właściwie, to bardzo dobrze. – Dodaję.
Usta Emily rozciągają się w szeroki łuk.
– Mówiłam ci, że odrobina alkoholu ci nie zaszkodzi. A czujesz się pod wpływem?
– Nie. Już nie. Zdecydowanie czułam, że wypiłam po naszym trzecim drinku, ale wytańczyłam z siebie wszystko.
– To dobrze. Oznacza to, że możemy kontynuować. – Śmieje się dziewczyna.
– Może jeszcze jednego. – Mówię zastanawiając się. – Maksymalnie dwa. Ale to tyle na dziś.
– Okay. Ale pamiętaj, że mam cię na oku, więc nie musisz się niczego bać.
– Ty masz mnie na oku? Wypiłaś więcej niż ja.
– Tak, ale ja mam większą wprawę.
– No dobra, masz mnie. – Żartuję.
Przechodząc koło kuchni, w poszukiwaniu łazienki, zauważam Xaviera ze swoimi znajomymi w kuchni biorąc kilka szotów przezroczystej cieczy pod rząd.
– Ten to może w siebie wlać! – Mówię do Emily.
– Oh, nawet nie wiesz! – Odpowiada dziewczyna, po czym kierujemy się na górę. Gdy wracamy na dół, dołączamy do reszty na parkiecie.
Po krótkim czasie decyduję się na kolejnego drinka razem z Emily i Atlasem. Wchodzimy do kuchni i stajemy w wolnym kącie.

– Zrobię wam drinki, ale tylko pod warunkiem, że coś znajdziemy. – Mówi Atlas unosząc jedną z butelek i lekko nią potrząsając, pokazując nam tym samem kilka kropelek na dnie. Tak więc zabieramy się z Emily w poszukiwaniu pełnej lub chociaż półpełnej butelki alkoholu. Na stołach i blatach kuchennych widnieje ze sto butelek, więc któraś z nich musi mieć coś w sobie. Zajmuję nam to całe pięć minut, ale w końcu znajdujemy alkohol. Gdy Atlas przygotowuje nam drinki, za mną zaczynają się krzyki. Odwracam się a mój wzrok przyciąga Xavier ze Scottem i grupka osób zebranych wokół nich, dopingując im, gdy oni konkurują o to, który opróżni zawartość butelki z wódką pierwszy. To nie może się skończyć dobrze.
– Czy wy widzicie to, co ja? – Zwracam się do moich znajomych.
– Ta, to normalka na naszych imprezach. – Odzywa się Atlas.
– Przecież to głupie, po takiej ilości alkoholu będą nieprzytomni.
– O to właśnie im chodzi. – Mówi Emily.
Odwracam się ponownie i przyglądam się temu z niesmakiem.
– Nie mogę na to patrzeć. – Mówię biorąc jeden z wypełnionych kubeczków, odwracam się i o mało co nie wpadam na osobę za mną.
– Hej. – Odzywa się Will stojący przede mną. – Miło cię widzieć.
– Hej. – Uśmiecham się.
– To my idziemy dalej tańczyć. Wiesz, gdzie nas znaleźć. – Mówi Emily, po czym puszcza mi oczko i odchodzi razem z Atlasem.
– Jak ci mija impreza? – Mówi chłopak opierając się o blat kuchenny. Jest ubrany w czarną koszulę i dżinsy.
– Dobrze, jak na razie. A tobie? – Pytam. Chłopak wzrusza ramionami.
– Impreza, jak impreza. Nic specjalnego.
– Ashley! – Głos Xaviera odbija się echem w moich uszach. Odwracam się, a to co widzę naprawdę mi się nie podoba. Chłopak jest ledwo przytomny, a jego źrenice są ogromne. A to nie jest rezultatem dużej ilości alkoholu.

Chłopak idzie w moją stronę kiwając się na boki. Podchodząc do mnie mało co się nie przewraca, więc łapię go za ramiona, pomagając mu utrzymać równowagę.

– Kochana jesteś. Ale nie potrzebuję pomocy. Mam się świetnie. – Duka.
Patrzę mu prosto w oczy, a to co widzę mnie przeraża. Widzę smugę krwi pod jego nosem, co może oznaczać tylko jedno.
– Xavier, powinniśmy się zbierać.
– Ale ja nie chcę! Świetnie się bawię! – Mówi.
– Xavier, to nie jest pytanie. Tak będzie najlepiej. – Mówię, krzyżując ręce na piersi.
– Nie słyszałaś, co powiedział mój chłopak? – Steffanie pojawia się znikąd i obejmuje swojego chłopaka. Nie mam siły, na kłócenie się z nią.
– Słuchaj, Xavier nie jest w dobrym stanie. Ktoś musiał podrzucić mu narkotyki do drinka, nie wiem. Ale on musi iść do domu.
Na moje słowa, Steffanie wybucha głośnym, sztucznym śmiechem.
– Oj maleńka. Nikt niczego mu nie podrzucił. Xavier uznał, że chcę się zabawić, więc nie psuj mu wieczoru. I się nim nie martw, zajmę się nim, jeśli będzie trzeba.

Czuję, jak złość rozprzestrzenia się w moim ciele jak zaraza. Margharet byłaby bardzo zawiedziona tym widokiem. Ale najbardziej zależy mi na tym, żeby nic się nie stało. A osoba pod wpływem narkotyków i dużej ilości alkoholu, jest nieprzewidywalna. Wbijam wzrok w Xaviera.

– Idziemy. – Mówię stanowczo.
– Nigdzie nie idziecie! – Krzyczy Steffanie, podchodząc do mnie. Jej stanowczość sprawia, że czuję się niepewnie. Dziewczyna dźga mnie swoim palcem w klatkę piersiową i kontynuuje. – To ja jestem jego dziewczyną, nie ty.
Jej dotyk wyprowadza mnie z równowagi. Czuję, jak rumieniec pojawia się na moich policzkach, gdy robi mi się gorąco.
– A ja jestem jego kuzynką i decyduję, że przyszedł czas, żeby Xavier poszedł do domu. – Odtrącam jej rękę. – I lepiej, żebyś mi w tym nie przeszkadzała.

Jestem wściekła. Odwracam się w stronę Xaviera, który ledwo stoi, będąc półprzytomnym. Łapię go na rękę i ciągnę za sobą. Chłopak nie stawia się. On nawet nie wie co się dzieje. Rzucam Willowi przepraszający uśmiech, po czym wyciągam swój telefon z kieszeni dżinsów i piszę do Emily, że muszę jechać do domu. Dochodząc do przedpokoju, pomimo głośnej muzyki słyszę wyraźnie kroki innej osoby zmierzającej ku nam. Zanim zdążę się obejrzeć, czyjaś ręka zaciska się na moim ramieniu, po czym odwraca mnie siłą. Zanim zdążę zrozumieć co się dzieję, czuję jak zimna ciecz oblewa moją klatkę piersiową. 

Tak, Steffanie wylała na mnie swojego drinka. Co za dziecinada. Spoglądam przez ramię dziewczyny zauważając Emily w grupie przyglądających się nam osób. Powiedzieć, że Emily wygląda na przerażoną to niedomówienie. Biorę głęboki wdech i kieruję swój wzrok na dziewczynę przede mną. Czy ona naprawdę myśli, że mnie ukarała, czy coś? Wylany drink to pestka, bywało gorzej. Ale czuję jak moja złość tylko rośnie. I może to zasługa alkoholu, który wypiłam, ale czuję się na tyle pewna siebie, że się odzywam. 

– Jesteś dziecinna. – Przewracam oczami, po czym puszczając rękę Xaviera, kieruję ją w stronę Steffanie. I trzymając ją tuż przed jej twarzą, mówię:
– Trzymaj się lepiej z daleka ode mnie. Bo nie ma niczego, co wyprowadza mnie z równowagi jak takie niedojrzałe dziewczynki jak ty. Więc nie baw się ogniem, jeśli nie chcesz się poparzyć.
Przez cały ten czas patrzę się jej zawzięcie w oczy, a gdy kończę, odwracam się na pięcie i wychodzę ciągnąc Xaviera za sobą, nie oglądając się za siebie. Na dworze Xavier zdąża jeszcze zwymiotować, gdy czekamy na taksówkę. W końcu wpycham go na tylne siedzenie, a sama siadam z przodu. 


________________________________________________________________________________

Wybaczcie mi to czekanie, haha <3 

Pozdrawiam, Sandra 

XoXoXo

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz