Wróć Do Mnie 12.

2.9K 141 9
                                    

...kontynuacja poprzedniego rozdziału.

Przez jakiś czas ogarnęła mną złość, spowodowana całą tą sytuacją. Winiłam Xaviera, chciałam go znienawidzić. Chciałam zwalić na niego całą winę, ale nie potrafiłam. Przypomniały mi się słowa Margharet, która ostrzegała mnie przed powiedzeniem Xavierowi prawdy. I miała rację, ale tylko częściowo. Xavier nie potrafił znieść prawdy, ale tylko dlatego, że nie dowiedział się o niej ode mnie. Xavier miał również demony z przeszłości, z którymi walczył. Wiedział, co to ból. Zaznał go na własnej skórze i nigdy nie nauczył się całkowicie z nim żyć. Więc Margharet miała rację tylko częściowo. Zrozumiałam, że sposób w jaki Xavier się dowiedział o moich kłamstwach, złamał mu serce. Jazłamałam mu serce, czekając. Z każdym dniem ryzyko rosło, widziałam je, czułam je. Jednak stchórzyłam, bojąc się jego reakcji, jakbym była ślepa. Xavier potrzebował usłyszeć prawdę z moich ust. Po prostu. A moja nieuwaga i niezdarstwo zniszczyło jego zaufanie do mnie, zanim miałam okazję mu wszystko wytłumaczyć. Złamał obietnicę i przez to wszystko się wydało, to fakt, ale o narkotykach wiem dużo. Więcej niż bym chciała. Wiem, co robią z ludźmi. Miałam okazję się przekonać na własnej skórze, gdy znalazłam nieżywą matkę w salonie. Narkotyki tak samo jak samookaleczanie znieczulają ból w środku, uciszają tysiące głosów, które krzyczą z całych sił w twojej głowie. Znieczulają obolałe serce i demony zamieszkujące w twojej głowie. Pozwalają ci odetchnąć, zamieniając jedną rzecz, która niszczy cię od środka, na drugą, ale pozwalają ci również uciec od tego, co tak bardzo boli.  

Moja mama również uciekała i to przez wiele lat. Nie wiem dokładnie przed czym, ale było coś, co niszczyło ją od środka. I to nie był Jackson, bo poznała go dopiero gdy była już uzależniona od tabletek przeciwbólowych. Możliwe, że gdyby go nie poznała, wszystko nie potoczyło by się tak drastycznie, w tak krótkim czasie. Ale stało się. Uzależnienie od tabletek przeciwbólowych szybko przerodziło się w uzależnienie od kokainy a potem w palenie cracku. Ale to nie wystarczyło, bo właśnie taki problem jest z hajem. Pierwszy raz jest świetny, a potem biegnie się ślepo, próbując przeżyć to jeszcze raz. A gdy się nie udaje, czas sięgnąć po coś mocniejszego. Z prochów zrobiły się tabletki, a gdy one również nie wystarczyły, skończyło się na dożylnym dawkowaniu heroiny. W pogoni za uratowaniem psychiki, mama zniszczyła swoje ciało, które po latach walki w końcu się poddało.

Możliwe, że mama mnie kochała. Ale nie na tyle, żeby utrzymać siebie samą przy życiu. Nie na tyle, żeby zostać. I od tamtego czasu marzę o miłości wystarczająco silnej, żeby zostać, choćby nie wiem co. Marzę o miłości, która jest wystarczająco silna, żeby utrzymać cię przy życiu, gdy myślisz, że umierasz. Choć możliwe, że po prostu naczytałam się za dużo romansideł. Ale jeśli nie żyłabym dla marzeń w niektóre dni, to nie wiem, czy bym nie skończyła tak jak ona.
Złość zniknęła tak szybko, jak się pojawiła i zastąpił ją smutek. Może gdybym bardziej próbowała, pomogłabym Xavierowi, zamiast głupio wierzyć, że wystarczy zwykła prośba i jedna obietnica. Może pomogłabym mu żyć z demonami, które sama tak dobrze znam.
Może gdybym zdecydowała powiedzieć mu o wszystkim wcześniej, nie było by mnie tutaj. Może bym budziła się w jego ramionach. Może...

A co do Jacksona... on był po prostu złym człowiekiem. Był zgnity w środku. Gdy obraz jego twarz ponownie pojawił się przed moimi oczami, zrozumiałam to. W jego spojrzeniu nie było nawet namiastki ludzkości. Patrząc na przechodzących ludzi przez okno, da się dopatrzyć tej ludzkości, nawet z tak daleka. Uczucia. Zmartwienie. Poczucie potrzeby przynależności. Współczucie. Ale Jackson tego nie miał.

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz