Wróć Do Mnie 36.

3K 145 33
                                    

________________________________________________________________________________

Sobota, 06. Września.

Budzi mnie hałas dochodzący z kuchni. Przeciągam się leniwie na łóżku i przecieram zaspane oczy. Sucho mi w buzi, ale czuję się dość dobrze. To zapewne zasługa tego, że po tym, jak Xavier zabrał półprzytomną Victorię do domu, nie wlałam już w siebie nawet kropli alkoholu. Spoglądam na prawo, gdzie leży Amie, z jedną nogą wystającą po za kant łóżka, po czym przewracam się na drugi bok i napotykam wzrokiem śpiącego Lukasa. Jego blond włosy opadają mu niesfornie na czoło. Biorę w końcu głęboki wdech i wstaję z łóżka, starając się nie obudzić żadnego z nich. Wymykam się z pokoju i zamykam za sobą drzwi, po czym kieruję się do kuchni, gdzie napotykam Alexa i Tylera.
– Dzień dobry. – Uśmiecham się do nich.
– Hej. – Mówi Tyler. – Jak się spało?
Wzdycham w odpowiedzi, po czym siadam naprzeciwko niego przy stole.
– Dość dobrze, gdy Amie wreszcie przestała wymiotować do miski. – Wyciągam swoje zaspane kości. – Przydałoby się również trochę więcej miejsca. Oboje uwielbiają się przytulać przez sen.
– O tym coś wiem. – Odzywa się Alex i parska śmiechem.
– A wam jak się spało? – Pytam.
Tyler unosi znacząco brwi, spoglądając na Alexa i rozciąga usta w łobuzerski uśmieszek.
– Wspaniale. – Mówi, na co ja w odpowiedzi kręcę niedowierzająco głową i wywracam oczami.
– Kawy? – Pyta przyjaciel.
– Oh. – Wzdycham. – Zawsze.
Przyjaciel wyciąga jeszcze jeden kubek na blat, wsypuje do niego łyżeczkę kawy rozpuszczalnej, po czym zalewa ją wrzącą wodą.
– Gdzieś kiedyś czytałem, że kawę powinno się zalewać wodą o dziewięćdziesięciu stopniach. – Oznajmia, przypatrując się zawartości kubka, po czym w końcu mi go podaje. – Że niby wrząca woda zabija kofeinę, czy coś.
Spoglądam na przyjaciela i pochylam głowę na bok, wydymając usta, po czym wzruszam obojętnie ramionami i upijam malutki łyk gorącej kawy.

Tyler poprawia się na krześle, po czym krzyżuje ręce na piersi.
– Dom bractwa urządza takie imprezy prawie w każdy weekend. Coś czuję, że zamiast skończyć studia z czerwonym paskiem, skończę je z uzależnieniem i darmowym wejściem do grupy AA.
Alex i parskamy głośnym śmiechem, gdy nagle do kuchni wchodzi zaspana Amie. Dziewczyna uśmiecha się do nas, ledwo przytomna, po czym przeciąga się leniwie, wydając z siebie głośny jęk.
– Brzmisz jak krowa w czasie godów. – Odzywa się Alex, przez co o niemal co, a bym zakrztusiła się własną śliną.
– Ale czuję się bardziej jak krowa która zmartwychwstała. – Odpowiada Amie, na co wszyscy wybuchamy głośnym śmiechem.
Po tym, jak wszyscy kończymy jeść śniadanie, godzina dobiega trzeciej po południu. Więc to bardziej obiad, choć chyba nie je się jajecznicy na obiad. Wydymam usta, myśląc i wyciągam się na kanapie. Nagle Lukas łapie za nogi i przyciąga mnie do siebie, po czym zamyka w uścisku ramion i składa pocałunek na moim czole.
– To idealny dzień, na maraton filmowy. – Odzywa się. Alex i Amie natychmiast się z nim zgadzają.
– Ja muszę coś załatwić, ale nie powinno mi to zając długo. – Odzywam się. – Jeśli wyjdę teraz, to będę w domu za jakąś godzinę. Moglibyśmy przy okazji zaprosić resztę paczki.
– To prawda. Jeśli urządzimy wieczór filmowy bez Melisy, to będziemy w tarapatach. – Śmieje się Alex.
– No właśnie. – Amie przyznaje mu rację.
Odwracam głowę i całuje przelotnie Lukasa w usta, po czym wstaję z kanapy i kieruję się do swojego pokoju, po czyste ciuchy i idę wziąć szybko prysznic.

Gdy wreszcie wychodzę z łazienki z włosami owiniętymi ręcznikiem, zauważam że reszta ścisnęła się razem na kanapie i oglądają telewizję. Lukas zdążył już zasnąć razem z Amie, a Tyler z Alexem wyglądają na całkowicie wciągniętych nowym odcinkiem Brooklyn 9-9. Idę więc do swojego pokoju i szukam przez chwilę telefonu. W końcu znajduję go pod poduszką Amie. Cztery nieodczytane wiadomości z nieznanego mi numeru. Ściągam brwi siadając na łóżko i odblokowuję swój telefon. To ten sam numer, na który wczoraj wysłałam wiadomość za prośbą Xaviera.

NIEZNANY NUMER: Mam nadzieję, że bezpiecznie dotarłaś do domu... x

NIEZNANY NUMER: Jak tam kac?
NIEZNANY NUMER: Wszystko w porządku?
NIEZNANY NUMER: Wiem, że ta sytuacja jest dla ciebie trudna, ale tak jak ci obiecałem, zrobię wszystko, żeby to ułatwić. Proszę, odpisz. x

Marszczę czoło, gdy powoli dociera do mnie, że to wiadomości od Xaviera. Mimowolnie ciepło zaczyna rozpierać moją klatkę piersiową. Natychmiast zabieram się za odpisanie.

JA: Nie miałam przy sobie telefonu. A tak na marginesie, mogłeś po prostu mnie poprosić o mój numer telefonu, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda?

Chwilę się waham, ale w końcu klikam „wyślij." Przygryzam dolną wargę, czując jak ściska mi się żołądek. Przyglądam się ekranowi przez chwilę, po czym zapisuję ten numer. Po niecałej minucie przychodzi odpowiedź.

XAV: Możliwe, ale nie chciałem naciskać, a za razem nie wyszedłbym stamtąd bez twojego numeru. Więc musiałem być kreatywny. No i nie chciałem usłyszeć 'nie'. x

JA: Rozumiem.

Nie wiem, co więcej mogłabym napisać. I choć duża część mnie chcę kontynuować tą rozmowę, decyduję, że będzie najlepiej, jeśli się powstrzymam. Kto by pomyślał, że mam tyle samokontroli.
Chowam telefon do kieszeni jeansów, po czym idę do przedpokoju, wkładam swoje trampki i nakładam kurtkę.
– Będę niedługo. – Mówię wychylając głowę z przedpokoju.

– Okay. Będziemy czekać. – Odpowiada Alex, posyłając mi uśmiech. 


________________________________________________________________________________

Witajcie moi kochani, jak wam mija niedziela? Jakieś ciekawe plany na dziś? Ja muszę namalować obrazy na zlecenie do hotelu, a teraz siedzę z kawką i piszę kolejny rozdział <3 

Ps. Uwielbiam, gdy piszecie do mnie na priv np na Insta, czy tutaj. <3 Serio, duża część mojej weny jest waszą zasługą. No i uwielbiam wszystkie komentarze xD Wspaniale się czyta jak się wczuwacie w opowiadanie xD

XoXo Sandra 

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz