F I F T Y T H R E E

4.7K 188 31
                                    


________________________________________________________________________________

strona 286-293


Czwartek, 19. Maja.

Budzą mnie promyki słońca, zakradające się powoli do mojego pokoju przez okno. Leniwie wyciągam się na łóżku i przecieram zaspane oczy, żeby móc cokolwiek zobaczyć. Jest już rano, ale mój budzik jeszcze nie zadzwonił, co oznacza, że jest przed szóstą trzydzieści. Obracam się na bok, tylko po to, żeby zastać puste miejsce koło siebie. Xavier musiał wymknąć się do swojego pokoju nie aż tak dawno temu. Jego połowa wydaje się jeszcze trochę ciepła. Tulę więc do siebie drugą poduszkę i delektuję się zapachem perfum, którymi jest przesiąknięta. Pozwalam sobie ponownie zamknąć oczy i wspominam wczorajszy wieczór. Oczywiście beczałam jak małe dziecko oglądając „Trzy kroki od siebie", co bardzo rozbawiło Xaviera. Nie moja wina, że kurczę, płaczę na większości filmów. Ale ten film obudził we mnie mojego wewnętrznego płaczka. Był przepiękny. Ale osobiście wolę szczęśliwe zakończenia. 

Po filmie uśmialiśmy się w najlepsze. Chciałam iść do łazienki, żeby wysmarkać nos po moim długim płakaniu, ale jak się okazało, wszystkie dziewczyny stały w łazience. I cicho popłakując, próbowały poprawić makijaż. Jakieś trzydzieści dziewczyn, w jednej łazience. Wszystkie płaczą. To był dopiero widok. No ale Xavier przyznał, że film był dobry, więc nie wylałam moich łez na darmo. Jestem pewna, że w którym momencie, gdy na niego zerknęłam, widziałam, jak łezki kręciły się mu w kącikach oczu, ale w życiu by mi się do tego nie przyznał. Powiedział, że mi się coś przewidziało. Ja jednak wiem co widziałam.   

Po wyjściu z kina, coś się zmieniło. Atmosfera zrobiła się gęstsza i wiem, że Xavier też to poczuł. Wiem, bo sposób w jaki mnie przybił do maski auta i całował namiętnie mówił za siebie. Droga do domu była jak zwykle przyjemna, a po powrocie znów poczułam jak przyjemne ciepło rozlewa się powoli po moim ciele. W domu było ciemno, wszyscy już spali, więc z całych sił staraliśmy się być cicho, ale nie wiem tak naprawdę czy nam się udało. Pamiętam, że Xavier potknął się na schodach i wylądował z tyłkiem w powietrzu, co rozbawiło mnie do łez. Sfrustrowany Xavier próbował mi zakryć buzię, żeby mnie uciszyć, ale to było na nic. W końcu przerzucił mnie przez ramię i wniósł na górę. 

I wtedy pojawił się zwrot akcji. Pierw przybił mnie do drzwi i przycisnął całym sobą. Całym. Czułam każdy mięsień, napierający na mnie. Wpił się w moje usta i całował. Przygryzał mi dolną wargę, wprosił się językiem do moich ust, co sprawiło, że mimowolnie westchnęłam. Później rzucił mnie na łóżko, gdzie zaczął obsypywać mnie pocałunkami. Moją twarz, szyję, ramiona. A później zszedł niżej i podciągnął moją bluzę trochę wyżej. Normalnie nie wiem czy bym sobie na coś takiego pozwoliła, ale to było właśnie to, czego tak bardzo pragnęłam w tamtym momencie. W tamtym momencie to nie moja przeszłość władała nad moim ciałem, tylko ja. Całował mój brzuch i lekko przygryzał moją skórę. W końcu posadził mnie na swoich kolanach i jednym ruchem ściągnął moją bluzę. Chyba nigdy nie zapomnę sposobu w jaki na mnie patrzył... Z taką adoracją. Czułam, że mnie pragnie, a ja pragnęłam tego samego. Pozwoliłam sobie więc ściągnąć jego koszulkę. Nie poszło mi tak gładko jak jemu, ale chociaż się pośmialiśmy. Pozwolił mi wziąć górę i decydować. Położył się na plecach pozwalając mi tym samym podziwiać widoki. A były one przepiękne. Obsypałam cały jego tors pocałunkami. Pamiętam, jak doszłam ustami do paska jego spodni i zostawiając ostatnie pocałunki, spojrzałam na niego. Przyglądał mi się tymi swoimi prawie czarnymi oczami. W tedy zrozumiałam, że to właśnie ja pobudzam jego ciało w taki sposób. Na samą myśl o wczoraj czuję to samo ciepło, rozprzestrzeniające się po moim ciele...Budzik. Cholerny budzik. Wzdycham i wstaję w końcu z łóżka. Moje rozmarzanie się skończyło. To chyba dobrze. 

Gdy kończę się przygotowywać, zerkam jeszcze w lustro. To chyba pierwszy raz, kiedy ubieram spódnicę do szkoły. Ale dziś właśnie na to mam ochotę. Jest środek Maja, a pogoda jest świetna. Z resztą moja ołówkowa spódniczka sięga mi tuż przed kolana, więc nie odkrywa więcej niż bym chciała. Bladoróżowa, luźna koszulka kończy się dokładnie tam, gdzie zaczyna się spódnica, czyli w okolicy pasa. Podoba mi się to, co widzę w lustrze. Włosy mam rozpuszczone, a podmalowane rzęsy i błyszczyk na ustach dodają wszystkiemu uroku.
Schodzę na dół, gdzie Mia jak co rano siedzi przy stole i wcina płatki z mlekiem, a Margharet z Henrykiem piją poranną kawę i gawędzą o czymś.
– Dzień dobry. – Uśmiecham się wchodząc do kuchni, żeby również zaparzyć sobie poranną kawę. Dziś jej chyba nawet nie potrzebuję, ale jednak pokusił mnie zapach świeżej kawy unoszący się w powietrzu.
– Dzień dobry. I jak film? – Pyta kobieta, odstawiając kubek na stół.
– Świetny. Naprawdę świetny. – Opowiadam im o fabule, o tym jak się skończył, no i o tym, że płakałam jak dziecko, co rozśmiesza ich oboje.
– A właśnie, Ashley. – Odzywa się Henryk, więc odwracam się w jego stronę z kubkiem w rękach.
– Spotkałem państwo Williams ostatnio i weszliśmy na temat twojej pracy. Powiedzieli, że są strasznie zadowoleni z ciebie. I napomknęli coś o tym, że w następnym tygodniu będą potrzebować cię od poniedziałku do czwartku. Tyle, że trzy razy w ciągu dnia, bo oboje mają dwunastogodzinne zmiany. Zadzwonią chyba dziś do ciebie. Chciałem cię tylko poinformować, żebyś miała trochę więcej czasu do namysłu. W końcu jest trochę roboty w szkole z tego co nam mówiliście, więc zawsze możesz powiedzieć nie.
Upijam łyk kawy, myśląc o moim planie lekcji na następny tydzień.
– Nie, raczej mi pasuje. Jestem trochę w przód z materiałem, bo zazwyczaj po wyjściu z psami mam trochę czasu, zanim muszę wyjść do szkoły, więc siedzę i czytam szkolny materiał. Raczej się zgodzę.
– O to świetnie. Wieczorne spacery mają być chyba dość późno, więc zawsze możesz poprosić Xaviera, żeby po ciebie podjeżdżał, żebyś nie musiała sama wracać, gdy zrobi się ciemno.
– Okay. – Mówię i posyłam mu wdzięczny uśmiech.
Trochę po siódmej Xavier schodzi na dół. Wydaje się być w znakomitym nastroju. Wita się ze wszystkimi, a później znajduję nawet czas, żeby pobawić się chwilę z Mią, zanim rodzice zabiorą ją do przedszkola. Nawet Margharet wydaje się zdziwiona, bo widzę jej zdzwiony wzrok, który posyła mężowi.
– To jak, gotowa? – Pyta chłopak, zarzucając na siebie skórzaną kurtkę.
Kiwam potakująco głową i dopijam resztę kawy, po czym wstawiam kubek do zmywarki. Ubieram buty i swoją czarną marynarkę. Biorąc pod uwagę słońce, to nie powinnam dziś zmarznąć.
Żegnamy się z resztą i życzymy im miłego dnia, po czym wychodzimy.


________________________________________________________________________________



Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz