- Gotowa? - pyta, zerkając na mnie.

Nie.

- Tak - odpowiadam, odpinając pas. Gdy wychodzę z auta, niemalże czuję, jak się kurczę. Robię się coraz mniejsza, a wszystko wokół mnie tylko większe.

Frank zaczyna iść w stronę drzwi, więc podążam za nim. Gdy czekamy, aż ktoś nam otworzy, odwracam się i rozglądam. Okolica wydaje się spokojna i cicha. No i bogata. Nic, do czego jestem przyzwyczajona. Rozprasza mnie dźwięk otwieranych drzwi, więc odwracam się z powrotem, gdzie napotykam wzrokiem kobietę stojącą z szerokim uśmiechem rozciągniętym na twarzy.

- Ashley, Frank, witajcie - mówi, po czym otwiera drzwi szerzej i gestem ręki zaprasza nas do środka. Zamyka za nami drzwi, a potem prowadzi do salonu. Dom jest tak samo ładny i czysty, jak myślałam, po tym jak zobaczyłam go z zewnątrz. Wszystko wydaje się tu tak drogie, że zapisuję sobie w głowię, żeby niczego nie dotykać i nie podchodzić za blisko.

- Usiądź, proszę - mówi wskazując ręką na sofę.

Siadam więc jakieś pół metra od mężczyzny i nerwowo splatam swoje palce na kolanach.

- Ashley, jestem Margharet, ale możesz mi mówić Margi. - Kobieta uśmiecha się do mnie przyjaźnie. Odwzajemniam jej uśmiech i pozwalam sobie przyjrzeć się jej bliżej. Margharet wydaje się być przed czterdziestką, ma długie blond włosy i niebieskie oczy. Ubrana jest w elegancką koszulę pręgowaną granatowymi pasami i czarne spodnie. Spoglądam na Kellera, który jest ubrany w garnitur i zaczynam czuć się nieswojo, będąc ubrana w starą, czarną i za dużą bluzę i dżinsy porwane na kolanach.

- Mam nadzieję, że ci się tu spodoba i że szybko oswobodzisz się i poczujesz, jak w domu. - Kobieta kładzie swoją dłoń na moim kolanie i szuka swoim wzrokiem moich oczu. Jako naturalną reakcję mam ochotę odsunąć się, gdyż jej bliskość mnie przytłacza, ale przygryzam tylko wargę, zbieram w sobie siły i podnoszę swój wzrok na nią. Jej oczy są niemalże w kolorze oceanu.

- Dziękuję, ja również mam taką nadzieję. - Odpowiadam cicho. Zabiera swoją dłoń, a ja czuję, jak zimne kropelki potu zbierają się na moim czole. Nagle odzywa się Frank.

- Ashley, przyniosę twoje rzeczy z auta, a przez ten czas Margharet powie ci, co na dziś zaplanowała. - Mówi, po czym wstaje, posyła mi mały uśmiech i wychodzi. Margharet podnosi się i siada w fotelu naprzeciwko mnie.

- Co sądzisz o swoim nowym imieniu? - pyta, uśmiechając się do mnie. Ma naprawdę przyjazny uśmiech. Wzruszam lekko ramionami.

- Sama nie wiem. Ładne, choć wolę swoje.

- Rozumiem. Pewnie będzie ci trochę ciężko przyzwyczaić się do zmiany imienia. No i całego życia. Mam nadzieję, że bycie tu trochę ci to ułatwi. Sama miałam okazję mieszkać w domu, gdzie panowała przemoc. Wiem, jak trudno jest się z tego otrząsnąć.

Nie mówię nic, tylko słucham, bawiąc się zapalniczką w kieszeni. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, że Margharet również miała do czynienia z przemocą. Z jednej strony zdaje sobie sprawę, jakie to piekło, a z drugiej nawet nie wiem, co o tym sądzić. Wydaje się zbyt przyjazna, żeby podnieść na mnie rękę, więc może nie muszę się tak bać?

- Jakie plany mamy na dziś? - Pytam po chwili milczenia.

- Jak wiesz musimy zmienić twój wizerunek. Wybierzemy się do fryzjera, a potem na małe zakupy. Będziemy miały chwilę czasu, żeby porozmawiać i dowiedzieć się więcej o sobie. Naprawdę zależy mi na tym, żebyś czuła się tutaj swobodnie.

Uśmiecham się na jej słowa, choć to wszystko mnie trochę przytłacza. Zastanawiam się, czemu ona zgodziła się mnie przygarnąć pod swój dach.

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieWhere stories live. Discover now