Wróć Do Mnie 61.

Start from the beginning
                                    


– O! I jako karę, będzie musiał wyrecytować jakiś wiersz, czy coś i jeśli mu się nie uda, bierze szoty! – krzyczy radośnie Victoria.
Wszyscy zgadzamy się na ten pomysł i łapiemy za paczki pianek.
– No dobra, to ja zacznę – mówi Lukas, prostując się. – Nigdy nie kąpałem się nago w jeziorze.
Wszyscy wkładają sobie piankę do buzi, oprócz mnie. W tedy nachyla się do mnie Xavier i szepce.
– No to mamy plany na dzisiejszą noc – mówi, lubieżnie się do mnie uśmiechając, przez co zaczynam się śmiać.
– Nigdy nie przeczytałem książki w ciągu jednego tygodnia – mówi Melisa, i tylko ja i Alex wkładamy sobie po piance do buzi.
– Hm. Nigdy nie miałam złamanej kości – odzywa się Amie.
– Żeby to była jedna – wzdycham, po czym wrzucam sobie piankę do buzi śmiejąc się.
Nadchodzi moja kolej, więc siedzę i zastanawiam się przez moment.
– Nigdy nie spałam z dwoma różnymi osobami w ciągu jednego miesiąca.
Na moje zaskoczenie wszyscy wkładają sobie po piance do ust.
– Serio? Boże, przyjaźnię się z samymi świntuchami – wzdycham, na co moi przyjaciele wybuchają głośnym śmiechem. Alexowi ze śmiechu wypada kilka pianek z buzi i kończy leżąc na ziemi, trzymając się za brzuch.
– Żeby to były tylko dwie osoby – mówi, gdy się wreszcie uspokaja, ale po chwili ponownie wybucha śmiechem. Tyler z oburzeniem rzuca w niego jedną ze swoich pianek.
– Mam nadzieję, że mówisz teraz o mnie i moich piętnastu osobowościach – odzywa się, posyłając srogie spojrzenie swojemu chłopakowi, przez co wybucham głośnym rechotem i nie wiem czy to moja reakcja doprowadza wszystkich do śmiechu, czy to, co powiedział Tyler.

Jakieś dziesięć rund później, Xavierowi i Alexowi nie mieszczą się już pianki w ustach, i chłopcy muszą siedzieć z otwartymi na rozcież buziami, co rozśmiesza nas wszystkich. 

– Dobra, wy oboje przegrywacie! – krzyczę. – Ten kto gorzej wyrecytuje „wlazł kotek na płotek", bierze szoty.
Słysząc moją propozycję wierszyka, wybuchają śmiechem, a to, że strasznie trudno się śmiać z tak wielką ilością pianek w buzi, rozśmiesza ich jeszcze bardziej, co rozśmiesza całą resztę.
Po chwili chłopacy próbują jednocześnie wyrecytować wiersz, co im się w ogóle nie udaje, przez co zaczyna boleć mnie brzuch od śmiechu. Oni oczywiście się nie poddają, i kontynuują wydawać z siebie jakieś stęki i jęki, co chyba ma przypominać słowa. o rusz wybuchają śmiechem, przez co pianki zaczynają wypadać im z buzi, i tak właśnie oto Xavierowi udaje się wypowiedzieć coś, co jest odrobinę bliżej czegoś sensownego.
– No to mamy zwycięzcę! – śmieję się Melisa, ocierając łzy.
– O Boże, lepiej żebym miała sixpacka jak wrócimy do domu. Inaczej pójdzie cały ten ból na marne – odzywa się Amie, trzymając się za brzuch i jednocześnie próbując uspokoić oddech, ale co chwile zaczyna chichotać.

Nim się obejrzę, moi przyjaciele zaczynają dyskutować na przeróżne tematy. Co chwilę ktoś się śmieję z jakichś opowiadań, lub żartów. Biorę głęboki wdech i prostuję się, rozglądając się dookoła. Uczucie ciepła rozprzestrzenia się od mojej klatki piersiowej do brzucha. To ciepło to uczucie szczęścia, jakie przynosi mi ten widok. Jestem otoczona wspaniałymi ludźmi, na których mi zależy. A im zależy na mnie. I choć może jest to bardzo normalna rzecz dla większości osób, dla mnie jest to jeszcze trochę nowe. I nie potrafię się nacieszyć tym uczuciem.
Opieram delikatnie głowę o ramię Xaviera, który teraz prowadzi zawziętą dyskusję na temat koszykówki z Tylerem i Lukasem. W środku zdania chłopak cichnie, zerka na mnie przelotnie, szeroko się do mnie uśmiechając i całuje mnie delikatnie w czubek głowy. W końcu wraca do rozmowy, otulając mnie swoim ramieniem.
Dla takich właśnie momentów jak ten, warto jest żyć, myślę.

Czuję się silna, prawie tak, jakbym mogła przejść przez piekło jeszcze setki razy, jeśli oznaczałoby to, że po drugiej stronie będą czekać na mnie oni. 


________________________________________________________________________________


Moi drodzy

Wiem, że musieliście się porządnie naczekać na kolejny rozdział. Wiem, ponieważ sama czekałam, aż wróci do mnie wena. 

Cała ta sytuacja z Covid-19 jest męcząca, a do tego uważam że pisanie końcówki książki jest specjalnie wyzywające. Uważam, że zakończenie musi mieć sens. Zostawić czytelnika z niedosytem, a jednocześnie szczęściem. 

I jakoś kurczę ogółem trudno jest kończyć pisać książkę, tak samo jak jest mi trudno czytać zakończenie, bo wiem, że coś dobiega końca. A często chciałabym, żeby niektóre rzeczy trwały wiecznie :D 

No cóż, postaram się, żebyście znów nie czekali jakieś 3 miesiące na rozdział. 

A to mój mały prezent z okazji Nowego Roku <3 

XoXo

Sandra 

Druga Szansa 1&2 Wróć Do MnieWhere stories live. Discover now