biały kamień

1.7K 206 41
                                    

Rozdział 118

Księgę znalazła naprawdę szybko i tylko jak to było możliwe więc na początku kwietnia wszystko było gotowe. Była środa i Hesper od razu po kolacji poszła poćwiczyć zaklęcia. Tak na prawdę skierowała się wprost do gabinetu Cassiusa Bella. Wymówka była niezła, dzięki niej mogła mieć na sobie szatę pojedynkową bez wzbudzania podejrzeń. Bez zbędnych rozmów po prostu weszła do kominka i przeniosła się do dworku Riddle'ów. Voldemort już tam na nią czekał, w podobnej szacie jak ona sama. Przywitali się.

- Aportuje nas, będzie szybciej.

Tak też zrobił, po chwili znaleźli się po środku Alp. Otaczały ich jedynie ośnieżone szczyty wysokich gór, a przed nimi była zalesiona kotlina. Było już po zachodzie słońca, chociaż światło jeszcze majaczyło przy horyzoncie. Wiał mocny wiatr rozwiewający im szaty i włosy, choć to te Hesper bardziej przeszkadzały. Z kieszeni wyjęła księgę, którą chciał Voldemort.

- Rób co ci będę mówił, powinno zadziałać.

Skrzywiła się wyraźnie. Nie lubiła rozkazującego tonu u niego.

- Chyba, że masz lepszy pomysł, to chętnie posłucham.

Przytaknęła mu głową jeszcze bardziej się krzywiąc. To Voldemort miał opracowany plan, więc ona w tamtym momencie musiała być jedynie pomagierką. Posłusznie zaczęła rzucać wskazane przez Voldemorta zaklęcia w dół kotliny, gdzie miała zaczynać się bariera. Tom w tym czasie wyżłabiał runy na górskim kamieniu, na którym stali tak by powstał krąg. Gdy to już było zrobione Hesper mogła zaprzestać neutralizowania bariery i oboje przeszli do jej niszczenia. I o ile pierwsza część poszła gładko to tu już zaczęły się problemy. Ich zaklęcia nie robiły wrażenia na zabezpieczeniach, były za słabe.

- Przecież krąg je wzmacnia, a wyraźnie widać, że bariery stawiały dwie osoby... - mruknął pod nosem Voldemort.

Hesper za to nie była bardzo zaskoczona. W jej kieszeni spoczywała różdżka Albusa Dubledore'a, różdżka niezwykła, zupełnie niepodobna do wszystkich jakie znała. W tamtym momencie Hesper była już zupełnie pewna dwóch rzeczy. To była Czarna Różdżka i to nią zostały zbudowane bariery Nurmengradu. Czyli stworzył je między innymi Albus Dumbledore, lub co jej przeszło do głowy gdy chowała do kieszeni własną różdżkę tylko i wyłącznie Gellert Grindelwald, a Dumbledore musiał mu w jakiś sposób tą różdżkę odebrać.

- Co to za różdżka? - Riddle niemal natychmiast zauważył jej ruchy - Skądś ją kojarzę...

- Dumbledore'a - odpowiedziała mu szczerze Hesper - Zabrałam mu na procesie, więc nie, nie została zgnieciona.

Voldemort rzucił jej mało przyjemne spojrzenie czerwonych oczu.

- Nie mam obowiązku spowiadania się tobie - rzekła chłodno Hesper - Była dziwna, gdy jej używasz czujesz się zupełnie inaczej niż przy zwykłej. Wydaje mi się... jeśli Insygnia Śmierci naprawdę istnieją... to to jest Czarna Różdżka.

Nie skomentował tego, po prostu podszedł i zacisnął dłoń na jej dłoni trzymający owy przedmiot. Na jego twarzy nie było już żadnej emocji.

- Czarny bez...  chyba włos z ogona testrala... - mruknął - Nawet Olivanderom nie udało się uzyskać takiego połączenia... Na drugi raz mogłabyś mnie poinformować, że posiadasz w swoich zbiorach takie eksponaty.... - dodał kąśliwie.

Hesper jedynie przewróciła oczami, stanęła na środku runicznego kręgu i wyciągnęła przed siebie różdżkę, by powtórzyć inkalacje niszczącą.

- Ardeatio, Perdereadio, Revelio, Removiedio, Fragorio, Ardeatio, Perdereadio, Revelio....

Snop światła z różdżki Hesper zaczął powoli rozrywać niewidzialną barierę, chociaż nie szło łatwo. Voldemort zaczął pomagać Hesper, bariera jednak nadal walczyła, próbowała się naprawiać. W końcu Hesper po kilku minutach ciężkiej walki zauważyła niezasklepiającą się dziurę.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz