wyrok śmierci

2.2K 236 82
                                    

Rozdział 96
(TW! opisy tortur, krew, itp.)

Była już ciemna, ciepła noc w Redhill, tylko latarnie oświetlały ulice, na których nie było żywego ducha. Sowa pohukiwała z okolicznego parku, przerywając ciszę jaka wyjątkowo panowała na ulicach. Sześciu czarodziejów w takich okolicznościach pojawili się w miasteczku i zaczęli zmierzajać do aresztu. Na ich twarzach widniało pragnienie zemsty. Tylko jedna osoba z nich znała najcięższy grzech jaki popełniła jedna z ich przyszłych ofiar i w żadnym wypadku nie zamierzała podzielić się tym z resztą. To uderzyło w pozostałą piątkę, to, że Hesper ufała najbardziej samemu Voldemortowi. Każdy z nich jednak znalazł logiczne wytłumaczenie tej sytuacji, połączenie Hesper z Voldemortem. To musiało zaważyć, przecież nie byłoby innego powodu.

Przez budynek aresztu szli jak burza, Lord bez problemu zdobył informację gdzie przebywała rodzina. Zostali zamknięci razem, nie była to zwykła praktyka, jednak głównie chodziło o ich bezpieczeństwo, by współwięźniowie nie zabili ich przed procesem. W końcu pocztą pantoflową rozniosło się po więzieniu za co zostali aresztowani. Oj, jaka szkoda, że mieli tego procesu nie dożyć.

Dursley'owie byli wręcz przerażeni, gdy w ich celi pojawiła się ta szóstka. Vernon był jeszcze wściekły w dodatku, Dudley również. Petunia siedziała na podłodze w kącie, cała dygotała.

- Znowu ci dziwacy? - zagrzmiał patriarcha rodu.

Dwóch rudzielców musiało przytrzymać Syriusza Blacka, by nie rozszarpał mężczyzny. Szare oczy płonęły nienawiścią.

- Tak, znowu - mruknął złowieszczo Voldemort.

Przejrzał jego wspomnienia, szybko i pobieżnie. Tak, by przekonać się, że Vernon był po prostu jednostką wysoce zepsutą, dla której nie powinno być miejsca w społeczeństwie. Przypominał mu Fenrira Greybacka, osobę, które brzydził się wyjątkowo. Otyły mężczyzna upadł na kolana, uderzając tłustym łbem o kraty. Potem powtórzył cały proces z Dudley'em, był zepsuty przez wychowanie, nie dało się go już zmienić. Petunia nadal nie mogła wyjść z kąta, dygotała. Spojrzała się na nich z przestrachem i zamarła.

- Snape? - zapytała - Black? - tu zaczęła cała dygotać, a potem zobaczyła czerwone oczy - O mój Boże... to ty! To ty mi zabiłeś siostrę!

Była jak spłoszona owca, bała się każdego z nich, nawet własnej rodziny. Lord zajrzał do jej głowy. Był tam jeden wielki chaos i spustoszenie, jakie pozostawiła za sobą klątwa. Nie wiedziała co jest jej uczuciem, a co obcym. Była sprzeczna ze sobą, nie potrafiła odróżnić kłamstwa od prawdy. Jednocześnie kochała swoją rodzinę, z drugiej strony brzydziła się jej. Nienawidziła Hesper, z drugiej strony brzydziła się sama sobą, że pozwoliła na jej krzywdę. Brzydziła się własnego męża, opłakiwała moralność Dudley'a.

- Powinnam ją oddać... - mruknęła panicznie pod nosem, pod natłokiem przeglądanych wspomnień - Ja was, błagam! Ja nie wiem, dlaczego... Byli tu ci dziwacy i powiedzieli, że ten Dumbledore rzucił jakieś zaklęcie!

Lord mierzył ją wzrokiem.

- Bo to prawda - rzekł - Jednak nie zmienia to faktu i że bez niego nienawidziłaś Hesper.

To była szczera prawda, Petunia miała w sobie swoją własną nienawiść i żal do Hesper, które klątwa jedynie pogłębiła. Zaczęła skomleć, błagać o darowanie życia. W końcu Snape podniósł różdżkę, zdegustowany poziomem tego zjawiska.

- Sądzę, że należy jej się pewnego rodzaju... ulga, mój panie. - powiedział.

Wszyscy po namyśle się z tym zgodzili kiwając głowami, Petunia Dursley nie działała do końca świadomie. W jej wspomnieniach Lord odkrył również, ze miała momenty, gdzie walczyła z klątwą.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz