przesłuchanie

2.7K 166 39
                                    

Rozdział 11

Vernon zdawał się nie przejmować tym co zrobił swojej podopiecznej. Zachowywał się jakby tamta noc nie miała miejsca. Kilkukrotnie ją uderzył, lecz nie dotknął jej w tamten sposób. Petunie też zdała się zapomnieć, traktowała ją tak jak zwykle, czyli jako zło konieczne. Jednie przebłyski zdegustowania w oczach, jakie zdarzały się gdy patrzyła na swojego męża utwierdzały Hesper w poglądzie, że pamiętała. A Dudley, jak to Dudley. Nic nie wiedział i nadal radośnie szydził z Potter i traktował jak osobistą służącą. Nienawidziła tego bachora całym sercem, tak samo jak Vernona. Czasami niemal błagała by umarli, by tylko nie musiała ich oglądać. Z Petunią sprawa była bardziej skomplikowana, dała jej album ze zdjęciami rodziców, nigdy nie pobiła. Nawet gdy Hesper, za pomocą magii, zabiła rybki jej ukochanego Dudziaczka, w akcie zemsty. Kazała jej wtedy siedzieć w komórce przez tydzień, bez jedzenia i możliwości wyjścia, ale zakazała Vernonowi dalszej kary. Czarnowłosa nie wiedziała za bardzo co do niej czuć. Im bardziej się zastanawiała, tym mniej rozumiała z własnych emocji, więc postanowiła nie precyzować tego połączenia nienawiści i wdzięczności.

Był już pierwszy września, więc spakowała wszystkie swoje rzeczy z komórki pod schodami. Ukrywała przed Dursley'ami to jak drogich rzeczy jest posiadaniu, doszła do wniosku, że na widok złota, cała ich niechęć do magicznego świata ulotniłaby się na chwilę i Vernon położył by swoje tłuste łapska na jej majątku. Słońce jeszcze nie wzeszło, a ona już wykonywała wszelkie ranne obowiązki, po to by zdążyć na pociąg do Londynu. Zrobiła im nawet śniadanie, takie by dotrwało do momentu, gdy będą jej jeść. Sama również zjadła, w końcu i tak jej tu nie będzie rok, a ona była wręcz wygłodzona. Gdy wszystko było w najlepszym porządku, wzięła wózek na bagaże i umieściła je tam. Na samej górze, była klatka z Hedwig, którą wyszorowała dokładnie. Hesper byłą mistrzynią sprawiania pozorów, że wszystko jest w porządku. Dokładnie umyła komórkę pod schodami, jednak nadal policja by się nią zainteresowała. Plamy tak wżarły się w drewno, że nie było opcji wyczyszczenia. Założyła czarne, eleganckie spodnie i białą koszule, wyglądała jakby faktycznie szła na rozpoczęcie mugolskiego roku szkolnego. Wyczesała dokładnie włosy i pożyczyła od Petunii korektor, by ukryć cienie pod oczami. Niestety nadal oczy były przekrwione, jednak po zabiegach kosmetycznych nie wyglądała już na ofiarę przemocy domowej. Crux wślizgnął się jej do kieszeni, a ona zaczęła wychodzić z domu tylnym wyjściem.

- Gdzie jest moja kawa!? - zagrzmiał Vernon z salonu.

W zaskakujący jak na jego rozmiary czas, przetoczył swoje cielsko tuż przed Potter.

- Nie myśl, że ci pozwolę ci wyjść, bez zrobienia mi kawy!

Nie mogła tego zrobić, bo nie zdążyłaby na pociąg do Londynu. Następny był dopiero za dwie godziny, co oznaczało, ze spóźniłaby się na Hogwart - Exspress.

- Wychodzę, wuju - powiedziała dobitnie, szykując się na cios.

I oczywiście nadszedł, jednak Hesper złapała jego rękę w locie bardzo chcąc go skrzywdzić. Chciała by poczuł ból, by zostawił ją w spokoju. Vernon krzyknął. Jego skóra paliła się niemal żywym ogniem. Gwałtownie wyrwał się z uścisku Hesper.

- Wynoś się stąd dziwaczko! - wrzasnął.

Potter niemal wybiegła ze swoimi rzeczami, ciężko dysząc.

- Zabije go... Następnym razem go zabiję.... - wyklinał Crux z jej rękawa

- Chciałabym, by to było takie proste, Crux. Gdy go zabijemy, będę miała problemy

Wąż syknął, jakby był zrezygnowany. Czuł się winny, że nie obronił swojej Mistrzyni.

...

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz