złość trytonów

2.2K 193 31
                                    

Rozdział 44

Rano myślała, że jej głowa eksploduje. Ten niepokój, który czuła musiał należeć do Voldemorta. Przeszukała cały swój kufer w poszukiwaniu ostatniej fiolki eliksiru przeciwbólowego. Na szczęście ją znalazła, jednak w rezultacie musiała biec by zdążyć na drugie zadanie. Ze swoją paczką biegła przez błonia. Tuż przed namiotem reprezentantów wpadli na nią bliźniacy. George wręczył jej jakiegoś galaretowatego liścia.

- Skrzeloziele - oznajmił - Żuj tuż przed wejściem do wody. 

Przytuliła obu bliźniaków i wpadła do namiotu. Od razu została pokierowana do przebieralni przez Bagmana. Jej strój zakrywał ją niemal całkowicie, oprócz głowy, szyi, dłoni i stóp. Cały czarny oczywiście, oprócz jej nazwiska na plecach. Zaplotła jeszcze szybko włosy w warkocza, tak jak nauczyła ją Pansy. Bagman wyszedł z namiotu i po chwili było już słychać jego czysty głos, wzmocniony zaklęciem.

- Zatem reprezentanci są już gotowi do drugiego zadania! Zapraszam ich nad brzeg jeziora!

Wyszli w akompaniamencie burzliwych oklasków. Fred i George chodzili po trybunach i jeszcze zbierali zakłady. Uśmiechnęła się.

- Mają dokładnie godzinę na odzyskanie tego, co stracili. Na raz, dwa, trzy!

Rozległy się ponowne oklaski. Wzięła skrzeloziele i zgodnie z instrukcjami zaczęła je żuć. Było absolutnie obrzydliwe w smaku, czego nie omieszkała wytknąć George'owi po zadaniu. Zaczęła powoli wchodzić do wody, nie przejmując się śmiechami. W końcu nie wyglądała jakby cokolwiek zrobiła. Nagle gdy była już w połowie zanurzona w wodzie, poczuła lekki ból w szyi, najpewniej złagodzony eliksirem. Złapała się za nią, wyczuła jakąś dziwną strukturę. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, że były to skrzela. Zrobiła więc coś najrozsądniejszego, czyli zanurzyła się cała w wodzie. Oddychała spokojnie, jakby w ogóle nie była pod wodą. Oczy pokryła jakaś dodatkowa warstwa, a pomiędzy palcami u dłoni i stóp wyrosły jej błony. Zaczęła płynąć i faktycznie szło jej to o wiele lepiej niż gdy uczyła się w łazience prefektów. W uszach dzwoniła jej cisza, gdy przemierzała ciemne dno jeziora. Było spokojnie, aż za spokojnie. Zaczęła płynąć do środka jeziora. Nagle coś złapało ją za nogę i zaczęło ciągnąć w dół. To był druzgotek. Wyciągnęła różdżkę ze specjalnej kieszonki.

- Duro!

Krzyknęła, choć z jej ust wydobył się tylko bąbel powietrza. Z różdżki mleczny błysk, który zamienił druzgotka w kamień. Jego towarzysze byli przerażeni, uciekli w popłochu. Usłyszała śpiew. Taki sam jak w jaju. Popłynęła za nim, stawał się coraz głośniejszy i wyraźniejszy. Czuła jakby minęło już kilka godzin.

...pół czasu minęło, z szukaniem nie zwlekaj,
bo to czego szukasz, właśnie tutaj czeka...

Rozpoznała urywek zdania. Przyśpieszyła, aż wpłynęła jak podejrzewała do wioski trytonów. Były to kamienne domostwa obrośnięte algami. Płynęła pomiędzy nimi, były jakby opuszczone. Nagle zobaczyła chmarę trytonów. Okrążały jedno, specyficzne miejsce. Hesper doszła do logicznego wniosku, że to właśnie tam muszą być ukryci ci, których mieli uratować. Zauważyły ją. Teraz mogła zauważyć, że otaczały wielki, kamienny posąg trytona, do którego z czterech różnych stron były przywiązane cztery osoby. Pansy była pomiędzy Cho, a jakąś małą dziewczynką, a na dokładnie za nią była Granger. Trytony wystawiły w jej stronę trójzęby, wyraźnie informując ją, że tak łatwo nie przejdzie.

- Fumos!

Woda zmętniała tak, że trytony były zdezorientowane, nie potrafiły jej odnaleźć. Ona wcześniej już zorientowała się, w którym kierunku miała płynąć i właśnie to robiła. Cudem zdążyła dopłynąć, zanim trytony oczyściły wodę. Od razu rzuciły się na nią z trójzębami.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz