tropy

2.5K 169 25
                                    

Rozdział 16

Niemal ubłagała McGonagall, by weszła do gabinetu z nią. Tłumaczyła się szokiem po zobaczeniu ofiar ataku i stresem z powodu wizyty u dyrektora. Oczywiście nie powiedziała złego słowa na Dumbledore'a, nie miała ochoty kopać sobie grobu. Nauczycielka wydawała się kupić jej tłumaczenia, bo bez większych oporów z nią poszła. Weszły do pustego gabinetu. Na żerdzi siedział tylko feniks, Fawkes. Był o w wiele gorszym stanie, niż gdy Hesper ostatnio go widziała. Po chwili ptak stanął w płomieniach, na co podskoczyła. Mimo, ze wiedziała jak funkcjonują feniksy, to i tak zobaczenie tego na żywo było zupełnie inną sprawą.

- Och, najwyższy czas - powiedział Dumbledore, który pojawił się znikąd w kącie gabinetu - Od kilku miesięcy powtarzałem mu, ze powinien coś ze sobą zrobić. Przykro mi, ze musiałaś go zobaczyć akurat w dniu spalenia, większość życia jest na prawdę wspaniałym ptakiem.

Hesper pokiwała głową, nie zapominając dlaczego się tutaj znalazła. Dumbledore spojrzał na McGonagall z szerokim uśmiechem.

- Minerwo, dziękuję, że przyprowadziłaś Hesper, możesz już...

Ten moment, ku wewnętrznej radości czarnowłosej, wybrał sobie Hagrid, by wejść do gabinetu.

- To nie Hesper, panie psorze! - zawołał - Była u mnie dosłownie kilka minut wcześniej, z dwoma urwisami! Nie miała by czasu!

Machając rękoma , rozsiewał po gabinecie pióra martwych kogutów. Dumbledore chciał coś powiedzieć, ale Hagrid nie dał sobie przerwać.

-... mogę przed całym Ministerstwem Magii przysiąc... - kontynuował swój monolog - ... złapaliście nie tą osobę!

- HAGRIDZIE! - poniósł głos Dumbledore, choć oczywiście potem uśmiech dziadka wrócił - Wcale nie myślę, że to Hesper zaatakowała tych ludzi.

- Och tak... - wysapał Hagrid skruszony - To ja tego... poczekam na zewnątrz...

- Dziękuje, ze pan tak nie myśli... Ja wiem, że trochę sobie z tego żartujemy, ale to jest tak absurdalne... - starała się brzmieć na skruszoną.

Chciała stamtąd jak najszybciej wyjść. Część jej umysłu wiedziała, że przebywanie w jego towarzystwie jest nie bezpieczne. Wiedziała też,  by nie patrzeć mu w oczy. Nie wiedziała skąd, po prostu wiedziała.

- Nie masz za co mi dziękować, Hesper. To naturalne, że dyrektor wierzy w swoich uczniów. Jednak muszę z przykrością stwierdzić, że mało uczniów ma obecnie poczucie humoru i niektórzy biorą wasze żarty zbyt dosłownie...

- Wierzyli już przed naszymi żartami, panie dyrektorze - odparła - Są trochę spanikowani - próbowała się uśmiechnąć.

Dumbledore krótko się zaśmiał.

- Wiesz, w takich momentach bardzo przypominasz mi Jamesa, on też zachowywał dobry humor w najgorszych sytuacjach. Chciałbym cię jednak o coś zapytać. - ty przerwał na chwilę - Czy jest coś o czym chciałabyś mi powiedzieć? Cokolwiek by to było.

Cięty komentarz wręcz cisnął się na usta Potter i musiała bardzo się kontrolować by nie opuścił jej ust.

- Nie, panie profesorze.

Albusowi Dumbledore'owi pozostawało tylko przeklinać wścibską Minerwę przez, którą nie mógł użyć legilimencji na dziewczynie. Był pewny, że czegoś mu nie mówi. A on musiał wiedzieć wszystko, szczególnie to co dotyczyło jego Dziewczynki - Która - Przeżyła.

...

Gdy wróciła do lochów, w pokoju wspólnym czekał na nią prawie cały drugi rok Slytherinu, oraz z dwa tuziny innych uczniów.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz