prowokacja

2.3K 219 60
                                    

Rozdział 65 

Połowa uczennic uczęszczających na wróżbiarstwo niemal zemdlała na samą myśl, że Firenzo będzie je uczył. Faktycznie, nawet Hesper była wstanie dostrzec urodę centarura, jednak cały ten zachwyt przypominał jej ten nad Lockhartem, czego nie omieszkała wytknąć Pansy. Ogółem Ślizgoni przyjęli neutralną postawę do poczynań Umbridge, nie krytykowali, jednak też nie sprzyjali zbytnio. Założyła ona w międzyczasie Brygadę Inkwizycyjną, która miała mieć uprawnienia równe, jak nie większe od prefektów. Należały do niej dzieci pomniejszych urzędników Ministerstwa, musiały to robić, inaczej pozycja ich rodziców mogła zostać zachwiana, mogli stracić pracę. Było wśród nich kilku Ślizgonów, jednak nie był to absolutnie nikt z jej najbliższego otoczenia. Ślizgoni skrycie gardzili Dolores Umbridge.

Jak zwykle usiedli w sali obrony przed czarną magią całym piątym rokiem. Razem z Draco otworzyli swoje podręczniki. Nawet nie słuchała już Umbridge, dokładnie wiedziała co ma robić. Siedzieć w ciszy i czytać odpowiedni rozdział. Oczywiście, ze go nie przeczytała, nie miała skłonności masochistycznych. Ćwiczyła tworzenie fałszywych wspomnień, akurat tak się złożyło, że wyobrażała sobie tortury jakie zgotuje różowej ropusze. Całkowity przypadek.

- Czy przeczytaliście już rozdział? - zapytała przesłodzonym głosem.

- Tak jest, pani profesor Umbridge - odpowiedziała chórkiem klasa.

To było dość upokarzające, jakby mieli po pięć lat.

- Doskonale - uśmiech satysfakcji był wręcz zbyt bardzo widoczny na jej twarzy - Mam nadzieję, że jego treść dobrze wsiąkła wam w umysły.

Gryfonka, Lavender Brown, podniosła rękę.

- Proszę, panno Brown - udzieliła jej głosu.

- Ten fragment o centaurach, czy to rozsądne, by jeden z nich uczył nas, skoro znane są z brutalnych morderstw? - trzęsła się lekko, ze strachu.

Potter zdecydowała się jednak zajrzeć do treści rozdziału i automatycznie zrobiło jej się niedobrze. Cały był poświęcony rzekomym niebezpieczeństwom jakie wywoływały istoty i zwierzęta magiczne, przesiąknięty ministerialną propagandą. Draco widząc jak jej spojrzenie twardnieje złapał ją za rękę.

- Bardzo dobre pytanie, panno Brown - Umbridge wyglądała jakby wygrała na loterii - Ministerstwo jest zdecydowanie przeciwko, jak już wiecie po lekturze, mieszańcy są bardzo niebezpieczni i dzicy, a obowiązkiem Ministerstwa Magii jest zapewnienie ochrony uczniom.

Firenzo był chyba najspokojniejszą istotą jaką Hesper spotkała, ledwo powstrzymała się od sarkastycznego komentarza.

- Już wcześniej zdarzały się przypadki niebezpiecznych mieszańców na stanowiskach nauczycieli, dyrektor tej placówki naraził was na niebezpieczeństwo sprowadzając tu wilkołaka.

Mówiła to specjalnie, co jakiś czas spoglądając na Hesper. Gotowało się w niej, miała ochotę wprowadzić w życie plan tortur na tej kobiecie.

- Na szczęście tamten osobnik już was nie uczy, mam nadzieję, ze macie pełną świadomość, że podczas pełni mógł zabić każdego z was. Obawiam się, że i teraz istnieje takie prawdopodobieństwo. Ministerstwo już pracuje nad tym by zakończyć tą niedorzeczną sytuacje.

Umbridge jawnie spojrzała się na Hesper, co spowodowało, że oczy każdego ucznia były dokładnie na niej. Połowie na pewno przeszły ciarki po plecach. Hesper emanowała nienawiścią, pod stołem niemal miażdżyła rękę Draco.

- Jakiś problem? - zapytała Umbridge słodkim głosikiem.

To przelało czarę goryczy, mimo, że doskonale wiedziała, że została sprowokowana. Nikt nie miał prawa obrażać Remusa. Był dla niej kimś w rodzaju ojca. Przez to, że Hesper nigdy nie miała nikogo i musiała liczyć na siebie, teraz broniła swoich jak lwica, jak na ironię.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz