Rozdział 34
O świcie pierwszego dnia szkolnego, Hesper wyszła z domu Dursley'ów. Z absolutnie wszystkimi rzeczami jakie miała. Już nigdy miała nie wrócić na Privet Drive 4. Poprzedniego dnia dostała list od Syriusza z wiadomością, że wygrał sprawę o przyznanie mu pełni praw rodzicielskich. Opróżniła całą komórkę, jednak nie wyczyściła jej i otworzyła ją na oścież tak by smród stęchlizny i martwych zwierząt przeszedł na cały dom. Trudno jej się funkcjonowało z częściowo straconym wzrokiem, nie wrócił przez noc, jednak dawała radę mimo ostrego bólu. W miarę sprawnie dostała się do Dziurawego Kotła gdzie za drobną opłatą zostawiła niepotrzebne bagaże i weszła na Pokątną. Skierowała się od razu do Gringotta.
- Niech wrogowie drżą u twych stóp, dziedziczko rodu Potter i spadkobierczyni rodu Black. - tak przywitał ją goblin odpowiedzialny za pierwszy kontakt z klientami.
- A wasi niech złożą różdżki pod mayn Ragnok*. Poproszę o rozmowę z Gryfkiem.
Już po chwili rzeczony goblin się pojawił się. Zaprowadził ją do skrytki, wzięła odpowiednią ilość pieniędzy. Przeszli do biura.
- W dokumentacji bankowej zostały już wprowadzone zmiany, niedługo Syriusz Black zostanie wezwany do zautoryzowania całego zarządzanego przez niego majątku.
Pokiwała głową ze zrozumieniem. Poprosiła o obdukcje oka.
- Rogówka, ciałko szkliste i soczewka całkowicie zmętniałe - stwierdziła magomedyczka - Skutek mocnego uderzenia w dość... niefortunne miejsce.
Hesper kiwnęła głową.
- Da się to wyleczyć? - zapytała.
- Ja nie mam takich kompetencji, eliksir, który spowodowałby powrót wzroku, jest niezwykle skomplikowany, a Mistrz Eliksirów musi być obecny przy całym procesie odbudowy oka, w razie komplikacji. Jedyne co mogę zaoferować to eliksir, który zatrzyma degradacje komórek oka.
Napój pachniał okropnie, Potter zmusiła się jednak do wypicia go jednym chałstem. Oko zaczęło piec jeszcze bardziej.
- Eliksir przeciwbólowy wchodzi w reakcje z tym, który przed chwilą wypiłaś.
Syknęła.
- A mugolski paracetamol? - zapytała.
- Nie, można spokojnie używać.
Odetchnęła z ulgą. Wyszła od medyczki, w duchu odliczając sekundy aż zajdzie do apteki. Pożegnała się z goblinami i zaczęła w ekspresowym tempie robić zakupy. Na szczęście znała już na tyle Pokątną, by nie gubić się w gąszczu uliczek. Najdłużej o dziwo zeszło jej się u Madam Maklin. W liście z Hogwartu było wspomniane, że potrzebne jest ubranie wyjściowe. Oczywiści Hesper nie wiedziała co noszą czarownice na takie okazję, więc dostała solidną lekcje czarodziejskiej mody od kobiety. W końcu, widząc te wszystkie kolorowe suknie, zdecydowała się sama ją zaprojektować, mówiąc Maklin jak ma wyglądać. Ona się jedynie uśmiechnęła.
- Naszkicuję projekt i wyśle pannie do poprawek - powiedziała rzeczowo.
To był ostatni punkt jej zakupów. Odebrała swoje rzeczy z Dziurawego Kotła i przeniosła się kominkiem na stację King's Cross. Wpadła do dworcowej apteki, gdzie kupiła najsilniejsze mugolskie leki jakie mogła dostać bez recepty lekarza. Weszła na odpowiedni peron i ledwo co zdążyła wsiąść do pociągu przed odjazdem, przepychając się przez tłum rodziców żegnających dzieci. Ani Syriusz ani Remus nie mogli jej przyprowadzić, Syriusz załatwiał sprawy w Wizengamoncie, a Remus cierpiał po pełni. Było to dla niej dość wygodne. Przeczesała cały pociąg, w poszukiwaniu bliźniaków, znalazła ich w końcu w 'sekcji węży'. Był to umowny podział, po prostu nikt inny nie chciał tam siedzieć. Byli w przedziale sami. Weszła i niemal od razu się na nią rzucili.
CZYTASZ
venus • tomarry ♀️
FanfictionHesper Potter nigdy nie miała szansy na bycie dzieckiem. Wychowana przez znęcających się nad nią ciotkę i wuja, traktowana jak służaca. Do świata czarodziejskiego wchodzi jako straumatyzowana, pragnąca zemsty dziewczyna z czarnym humorem. W kim zdob...