kwartet z dwoma wężami

2.7K 160 4
                                    

Rozdział 14

Została wciągnięta za filar, gdy wracała z zaklęć. Od razu wyjęła różdżkę i byłą już w połowie wypowiadania zaklęcia unieruchamiającego gdy zobaczyła znajome rude czupryny. Jej oczy ciskały gromy.

- My tylko sprawdzamy odruchy czy dobre masz - powiedzieli uśmiechając się zadziornie.

Trzepnęła ich w potylce.

- Ała, kobieto delikatności! - podnieśli głosy, rozmasowując głowy.

- Było mnie tu nie wciągać jak jacyś zboczeńcy - prychnęła z wyrzutem.

Zaśmiali się.

- Dobra koniec tego dobrego. Ty coś przed nami ukrywasz. - zawyrokowali z poważnymi minami.

Zaciągnęli ją do nieużywanego korytarza, by nikt ich nie podsłuchał.

- Przed nami się nic nie ukryje, więc mów co ci ściany Hogwartu powiedziały.

Hesper westchnęła. To na prawdę był beznadziejny moment by ujawniać swoje zdolności. Gdyby dowiedział się Hogwart, od razu zostałaby uznana za Dziedziczkę Slytherina.

- Obiecajcie mi, że nikomu, ale to absolutnie nikomu nie powiecie

Spojrzeli na nią z ukosa.

- Tak jest! - wykrzyknęli, ciekawi całej sprawy.

Wzięła głęboki oddech.

- Jestem wężousta, potrafię rozmawiać z wężami. Ktoś ma bardzo agresywnego węża w Hogwarcie. I nie, nie ja zaatakowałam Norris, choć czasem mnie to kusi - zaśmiała się.

Bliźniacy byli w szoku, w największym w jakim ich widziała. Gapili się na nią jak ryby wyjęte z wody, od czasu do czasu zamykając i otwierając usta.

- Co? - udało im się wybełkotać - Slytherin...

Czytając właśnie o Salazarze Slytherinie natrafiła na informacje o wężoustości i stąd wiedziała, ze tak się nazywa ta niezwykle rzadka umiejętność.

- Nie jestem z nim o dziwo spokrewniona, przynajmniej nie mniej niż na przykład wy. Sprawdziłam rodowód Potterów. A matka była mugolaczką. Nie mam pojęcia skąd ta wężomowa. Chociaż wiem, że nie dawno był jakiś mówca.

- Dziedzic Slytherina? - zasugerował Fred.

- Nie wiem. Nie wiadomo w ogóle czy tego całego dziedzica ktoś sobie nie wymyślił dla lepszego dramatyzmu.

Bliźniacy wzruszyli ramionami.

- Ale czad! - podsumowali - W sensie ta wężomowa. Jak to w ogóle brzmi?

Pokręciła głową.

- Idioci - syknęła

Dla rudzielców brzmiało to jak jedno długie sss

- Ssss... - zaczęli syczeć w parodii.

Ten moment wybrał sobie Crux, by wychylić się z rekawa. Był już na prawdę długi, sięgał od ramienia do końca rękawa.

- Oni się śmieją ze szlachetnego języka węży, Mistrzyni! - syknął oburzony - Mogę ich zjeść?

Bliźniacy przeżyli drugi dogłębny szok tego dnia, gdy zobaczyli wychodzącą w rękawa czarną głowę węża z białym krzyżem.

- Crux, to moi przyjaciele, nie będziesz ich jadł! - zbeształa go

- To... - wydusili.

Hesper zrobiła minę niewiniątka.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz