cichy sojusz

2.5K 200 61
                                    

Rozdział 35

Tamtego wieczoru umknęła Hesper jedna rzecz, którą uświadomiła sobie dopiero następnego dnia rano, gdy wchodziła do pogrążonej w mroku ciemnych chmur Wielkiej Sali. To o Turnieju Trójmagicznym mówił w jej wizji Voldemort. Oznaczało to, że szpieg w Hogwarcie wcale nie musiał być jego pracownikiem jak i to, że Hesper zostanie prawdopodobnie w jakiś sposób powiązana z tym wydarzeniem. Spojrzała kątem oka na stół nauczycielski i na wywołującą niepokój postać Alastora Moody'ego. Jako jedyny nie jadł, ani nie pił nic co stało na stole. Wziął tylko jeden potężny haust ze swojej piersiówki, co jej współdomownicy skomentowali kpiną z jego paranoi. Szybko wyszła z sali, kierując kroki do Sowiarni. Napisała list do Syriusza i Remusa informujący ich o wiadomościach z dnia poprzedniego. Wyraziła tam swój niepokój, powołując się na swoje wizję, jednak nie wchodząc w szczegóły. Syriusz nakazał jej pisać bardzo często i o wszystkim. Pominęła kwestię oka, nie była gotowa na taką rozmowę, szczególnie przez list. Oddała list Hedwig, by ta zaniosła go adresata. Wychodząc z Sowiarni spotkała bliźniaków. Powiedzieli jej o swoich planach do dostania się do turnieju.

- Jeśli macie tak daleko posunięte tendencje samobójcze, to było mnie poinformować - wycedziła chłodno - Pomogłabym zrealizować.

Prychnęli.

- Nie znasz się na zabawie. - stwierdził Fred - Jakoś wchodziłaś w paszczę bazyliszka...

Hesper posłała mu spojrzenie godne tego zwierzęcia.

- Tamto przynajmniej miało sens. Tutaj stracisz życie, bawiąc się w kotka i myszkę z jakąś hydrą czy czymś takim. Takie rozrywki to mieli starożytni rzymianie, prymitywne z resztą.

George machnął ręką.

- Oj tam, my sobie z hydrą nie poradzimy? - powiedział wyniośle - Spokojna głowa, jeszcze zobaczysz któregoś z nas z pucharem.

- Albo martwego. Kusząca perspektywa.... - ironizowała dalej - To o tym mówił Voldemort. - szepnęła.

Spoważnieli. Nachylili się do niej. Wytłumaczyła, do jakich wniosków doszła.

- Ale jak? - zapytał George - Jak to miałoby doprowadzić do odrodzenia...?

- Nie wiem, George. - powiedziała bezradnie - Czas pokaże, teraz nawet nie jesteśmy w stanie temu zapobiec.

Rozstali się, idąc na różne zajęcia. Ona szła na opiekę nad magicznymi stworzeniami. Hagrid dał im w tym roku sklątki. Hesper mimo swojej całej sympatii jaką gdzieś tam miała do niego, zaczęła na prawdę nie lubić tych lekcji. Hagrid otwarcie faworyzował Złotą Trójce, Draco w złości prowokował Gryfonów, oni jego i tak na prawdę niczego się nie uczyli. Kolejne było zielarstwo, gdzie wyciskali ropę z czyrakobulw. Hesper jako, że miała dość wysoki próg tolerancji na obrzydliwości, to przeżyła tamtą lekcje, jednak kilka bardziej wrażliwych osób zwymiotowało za krzaki. Zrobiła to również Granger, wprost pod kwiatka, którego dali Sprout na święta. On zaczął natychmiast emitować odór.

- Panno Granger! Minus pięć punktów za niszczenie mojej rośliny! - krzyknęła Sprout.

Hesper tylko uśmiechnęła się złośliwie. Potem poszła na numerologię gdzie zdobyła wiele punktów dla swojego domu za stworzenie w wakacje portretu numerologicznego Salazara Slytherina. Tak minął pierwszy dzień i już myślała, że będzie spokojnie, jednak na kolacji Draco znalazł punkt zaczepienia, czym mógłby go pognębić.

- Hej Weasley! - krzyknął do niego - Piszą o twoim ojcu!

Faktycznie w Proroku Codziennym pojawiła się informacja, że Arnold Weasley wdał się w bójkę z kilkoma policjantami.

venus  • tomarry ♀️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz